Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Balanga pod drzwiami europosła Czarneckiego

Dariusz Knapik [email protected]
fot. sxc.hu
Podpity szef tucholskiej "Solidarności" na kilka godzin zakłócił pracę nocnej przychodni. Teraz grozi mu sąd i dymisja.

pomorska.pl/tuchola

Więcej informacji z Tucholi znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/tuchola

W piątkowy wieczór gmach przy ul. Świeckiej 45 w centrum Tucholi świecił pustkami. Zamknięto na cztery spusty biura partii i organizacji. Na parterze pracowała tylko nocna przychodnia.

- Ok. godz. 21 usłyszałam, że z góry dobiegają dziwne hałasy. Jakiś rumor, krzyki, śpiewy - mówi pełniąca dyżur lekarka. - Sprzątaczki dawno już poszły, zaniepokoiłam się. Kiedy wyszedł kolejny pacjent, poprosiłam pielęgniarkę, by zobaczyła, co się tam dzieje.

- W biurze na I piętrze zastałam rozbawione towarzystwo - mówi pielęgniarka. Obie panie zastrzegły swoje personalia. - Dwóch mężczyzn i kobieta śpiewali "Rotę". Wyglądali na nietrzeźwych. Mówili, że zaraz wychodzą, więc wróciłam na dół.
Po paru minutach jeden z mężczyzn wtargnął do przychodni. Palił papierosa, lekarka i siostra czuły z jego ust wyraźny zapach alkoholu. Najpierw powiedział pielęgniarce, że jest "taka ładna", prawił inne komplementy. Ale potem stawał się coraz bardziej agresywny. W końcu, gdy przyszedł kolejny pacjent, lekarka wezwała policję.

Dobijał się do okien...
Mężczyzna z miejsca zażądał numerów służbowych i nazwisk funkcjonariuszy, groził telefonem do komendanta. Potem oświadczył, że jest asystentem posła PiS. Zadzwonił z komórki, rozmówcę tytułował "panem posłem".

Kiedy policjanci chcieli go wyprowadzić, oświadczył, że źle się czuje. Lekarka zbadała mężczyznę. Nie stwierdziła dolegliwości, na wszelki jednak wypadek dała skierowanie do szpitala. Gdy policjanci go wyprowadzali rzucił papier na podłogę.
Po kilkunastu minutach wrócił. Kobiety zamknęły się w przychodni. Mężczyzna dobijał się do okien, potem do drzwi. Uspokoił się, gdy przez szparę podały mu skierowanie. Lekarka i pielęgniarka do dziś przeżywają tę nerwową noc.

Centrala PiS pyta o Tucholę
Tucholski komendant policji Krzysztof Bodziński odsyła nas do swego rzecznika. - Nie mogę podać nawet inicjałów tego mężczyzny - oświadcza oficer prasowy Kamila Dzierzyk. Potwierdza, że w ubiegły piątek, ok. godz. 22 do przychodni wezwano policję. Funkcjonariusze stwierdzili, że mieszkaniec Tucholi zakłócał spokój i porządek publiczny. Trwa już postępowanie, które może się skończyć wnioskiem do sądu.

Czy mężczyzna był pijany? Kamila Dzierzyk stwierdza, że nie zgodził się on na przebadanie alkomatem. Potwierdza też, że nie pobrano mu krwi. Ale są notatki służbowe policjantów stwierdzające, że z jego ust czuć było woń alkoholu, są też inne dowody.

Nasze śledztwo ujawniło, że mężczyzna, który wtargnął do przychodni to szef tucholskiej "Solidarności", działacz PiS Zdzisław A. Impreza odbywała się w lokalu związku. Tuż pod drzwiami biura europosła PiS Ryszarda Czarneckiego, który wynajmuje od "Solidarności" jeden pokój.

Wieści o naszym śledztwie szybko docierają do centrali PiS. O sprawie wie już jeden z najważniejszych ludzi w partii, Joachim Brudziński. W Tucholi urywają się telefony z Warszawy i Bydgoszczy. Miejscowy asystent europosła Szymon Chyła zapewnia nas, że w piątek biuro jest nieczynne, a on tamten wieczór spędził w domu. Ale już wie, że ktoś się pod niego podszywał przed policją.

- Od wczoraj dzwonią do mnie posłowie - mówi szef tucholskiej "Solidarności" Zdzisław A. Zaprzecza, że była impreza w biurze związku, awantura. Nie pił i nikt nie chciał go badać alkomatem. Jest cukrzykiem, przyszedł tylko do pani doktor, bo się źle poczuł. Jego zdaniem wynikła między nimi "nieprzyjemna wymiana zdań" i lekarka poczuła się urażona. Ale żeby zaraz wzywać policję!

Raporty policji i wyjaśnienia, których udzielał tucholski komendant miejscowym politykom stawiają jednak tę wersję pod dużym znakiem zapytania.

Żółta kartka europosła
- Nie kryję, że przez ostatnie dni byłem mocno zaambarasowany tą sprawą - przyznaje europoseł Ryszard Czarnecki. Dzierżawi kilka biur od "Solidarności" i dobrze mu się z nią współpracuje. Tym razem daje jednak związkowcom żółtą kartkę, jeśli to się powtórzy, będzie czerwona.

Pytam Leszka Walczaka, szefa bydgoskiego regionu "Solidarności", co zrobi, jeśli te fakty się potwierdzą. Lider nie ma wątpliwości, Zdzisław A. może się pożegnać z funkcją szefa tucholskiego oddziału związku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska