- Pracownicze Plany Kapitałowe (PPK) to najlepszy obecnie, dobrowolny i powszechny, system długoterminowego oszczędzania – przekonuje Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju odpowiedzialny za wdrażanie PPK.
Podkreśla, że żadna inna forma odkładania pieniędzy na przyszłość nie daje przeciętnemu pracownikowi takich korzyści. Na bankowej lokacie, obligacjach, inwestycjach giełdowych można uzyskać w bezpieczny sposób zdecydowania mniejsze zyski niż „na dzień dobry” w PPK.
- Jest tak dlatego, że np. do każdych 80 zł odłożonych co miesiąc przez pracownika jego pracodawca dokłada 60 zł, a państwo – poprzez Fundusz Pracy – 20 zł. To jest jak lokata oprocentowana na 100 proc. Dodatkowo w pierwszym roku pracownicy otrzymają także od państwa tzw. wpłatę powitalną w wysokości 250 złotych. Chyba jeszcze nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę – wyjaśnia wiceprezes PFR.
Dodaje, że wszystkie składki gromadzone są na specjalnym, indywidualnym koncie i stanowią prywatną własność pracownika, nie mogą być więc „zagospodarowane” przez państwo, jak to się stało np.z pieniędzmi z OFE. Zarządzaniem poszczególnymi PPK i inwestowaniem zgromadzonych w nich środków, na ściśle określonych zasadach, zajmują się instytucje finansowe, w tym profesjonalne fundusze inwestycyjne, pobierając przy tym rekordowo niskie (w porównaniu z podobnymi rozwiązaniami w świecie) opłaty.
Bartosz Marczuk przyznaje, że jeszcze niedawno dochody polskich rodzin były tak niskie, że większości z nich nie było stać na oszczędzanie. W ostatnich latach, za sprawą szybkiego wzrostu zarobków, w budżetach domowych pojawiły się jednak spore nadwyżki. Z pewnością warto, a nawet trzeba część z nich zainwestować w dostatnią przyszłość, bo same tylko emerytury z ZUS nam jej nie zapewnią.
Z Bartoszem Marczukiem, wiceprezesem Polskiego Funduszu Rozwoju, rozmawia Zbigniew Bartuś