Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Będą stypendia dla zdolnej młodzieży z powiatu inowrocławskiego

(dan)
- Jest wiele utalentowanych sportowo, artystycznie czy naukowo ludzi, którym niekiedy w rozwoju i realizacji ich przedsięwzięć brakuje finansów - podkreśla radny Dawid Rogalski
- Jest wiele utalentowanych sportowo, artystycznie czy naukowo ludzi, którym niekiedy w rozwoju i realizacji ich przedsięwzięć brakuje finansów - podkreśla radny Dawid Rogalski pixabay
Z interpelacją w tej sprawie na ostatniej sesji wystąpił radny Dawid Rogalski. Starosta Wiesława Pawłowska zapewnia, że urzędnicy już pracują nad regulaminem.

Dawid Rogalski wnioskował o znalezienie w budżecie pieniędzy na stypendia artystyczne, sportowe i naukowe.

- Stypendium obejmowałoby zadania w dziedzinie sportowej, naukowej, twórczości artystycznej, upowszechniania kultury lub ochrony zabytków. Podobne stypendia są przyznawane przez prezydenta Inowrocławia. Uważam, że dobrym pomysłem byłoby opracować podobną formę wsparcia zdolnych mieszkańców całego powiatu - tłumaczy radny Dawid Rogalski i dodaje: - Jest wiele utalentowanych sportowo, artystycznie czy naukowo ludzi, którym niekiedy w rozwoju i realizacji ich przedsięwzięć brakuje finansów. Dzięki proponowanej pomocy możemy realnie wspomóc takie osoby, a przy okazji zadbać o promocję naszego powiatu.

Starosta Wiesława Pawłowska zapewnia, że już w lutym z inicjatywy zarządu powiatu podjęto działania w sprawie opracowania regulaminów określających zasady i tryb przyznawania stypendiów dla młodzieży z powiatu inowrocławskiego.

- Naszym celem jest zachęcenie młodych ludzi do reprezentowania powiatu w konkursach i olimpiadach na szczeblu wojewódzkim czy ogólnopolskim. Zauważamy i doceniamy osiągnięcia naszej młodzieży. Liczymy na to, że pomoc stypendialna, którą zamierzamy uruchomić w bieżącym roku wzmocni także aspiracje i aktywność młodzieży - podkreśla starosta Wiesława Pawłowska.

Poznajcie bliżej mieszkańców gminy Gniewkowo, którzy wrócili właśnie z niezwykłej górskiej wyprawy. Zdobyli Mont Blanc zimą.Poprosiliśmy Mariusza Miszczyka o relację z wyprawy. Czyta się jednym tchem. Zresztą sami się przekonajcie:"Jesteśmy grupą znajomych, których już od kilku lat połączyły wspólne zainteresowania. Jest nas razem już kilkanaście osób, a członków stopniowo przybywa. Poznawaliśmy się w różnych okolicznościach i przy różnych okazjach. Głównym motorem napędowym, naszej grupy jest Bartek Przybył mieszkający w Wierzbiczanach. To on zarażał nas po kolei swoją pasją. Ma też największe z nas doświadczenie górskie. Jako pierwszy, bywał już w Alpach, był też na Mont Blanc latem. Zaczęło się od wspólnych wyjazdów w Tatry, najpierw latem, potem zimą. Naturalnym kolejnym krokiem były Alpy. Tutaj wybór padł od razu na najwyższy szczyt Austrii - Grossglockner 3798 m.n.p.m. Zorganizowaliśmy dwie wyprawy na ten szczyt, w maju 2016 roku oraz pod koniec zimy, w marcu 2017 roku. To po tym wyjeździe padła propozycja, aby kolejną wyprawę, zorganizować na Mont Blanc. Od tego czasu, zaczęło się planowanie, szukanie informacji w internecie i przygotowania. Postanowiliśmy, że pojedziemy tam poza sezonem, głownie ze względów finansowych. W między czasie doskonaliliśmy umiejętności w Tatrach i na ściance wspinaczkowej. Od jakiegoś czasu, myśleliśmy też o sformalizowaniu naszych działań. Dlatego w grudniu 2018 roku założyliśmy stowarzyszenie o nazwie Klub Górski MONTE ROSA. 20 lutego 2019 roku o godz. 12.58 mieszkańcy Gminy Gniewkowo: Bartek Przybył, Mariusz Miszczyk i Maciej Burak oraz Bartosz Balas z Truskolasów, koło Częstochowy, już, jako członkowie Klubu Górskiego MONTE ROSA, stanęli na szczycie Mont Blanc, najwyższego szczytu Europy. Jego wysokość, ze względu między innymi na globalne ocieplenie, co roku się zmniejsza. Według ostatnich pomiarów wynosi około 4808 m. n.p.m. Było to dla nas niezwykłe osiągnięcie, dodatkową dumą napawa nas fakt, że dokonaliśmy tego zimą. Różnica w poziomie trudności w zdobywaniu tej góry, pomiędzy latem a zimą jest ogromna. W sezonie letnim, szczyt zdobywa od kilkudziesięciu do nawet kilkuset osób, w zależności od pogody. Ciężko znaleźć jakieś dane, odnośnie wejść zimowych, ale jest ich naprawdę niewiele. Przez 5 dni, kiedy tam byliśmy, spotkaliśmy tylko trzy osoby, jednego Austriaka i dwóch Francuzów, ale oni pokonywali znaczną część drogi na skiturach. Nikogo innego nie mijaliśmy. Byliśmy, więc jedynymi, którzy cała drogę pokonywali pieszo.Była to nasza trzecia wyprawa na tę górę. Poprzednio, w listopadzie 2017 roku i w maju 2018 roku pogoda była znacznie gorsza i wówczas byliśmy na tej drodze zupełnie sami. Wtedy się nie udało, ze względu właśnie na pogodę.Latem, kiedy otwarte są schroniska, można wykupić tam noclegi, zaopatrzyć się w wodę, żywność, to tylko kwestia odpowiedniej ilości gotówki. Strefa, gdzie zalega śnieg, zaczyna się od wysokości 3,5-4 tys. m.n.p.m., zabiera się mniej bagażu, idzie bardziej na lekko, przez co jest łatwiej i szybciej. Natomiast zimą, już od samego początku wędrujemy w śniegu, schroniska są nieczynne, udostępniają tylko wydzielone pomieszczenia, na tzw. "schrony". Wszystko co niezbędne do przeżycia, w tym pożywienie, odpowiednio ciepłe śpiwory, więcej ciepłej odzieży, sprzęt do gotowania, paliwo, musimy załadować do plecaka, który może ważyć od 20-25 do nawet 30 kg, zależy, kto jak umie się spakować.Wbrew obiegowej opinii, Mont Blanc nie jest góra łatwą do zdobycia. Wysokość, którą trzeba pokonać, sama w sobie jest już trudnością, z którą nie każdy, może sobie poradzić. Potrzebna jest odpowiednia aklimatyzacja, zwłaszcza dla kogoś, kto przyjeżdża tutaj z Kujaw z poziomu około 0 m.n.p.m.Poza tym, to ogromny wysiłek fizyczny. Nie da się wejść na tę górę, tak po prostu, z biegu. Trzeba się odpowiednio przygotować, zwłaszcza kondycyjnie. Są odcinki trudniejsze i łatwiejsze technicznie, co nie znaczy, że te łatwiejsze można lekceważyć, cały czas trzeba być maksymalnie skoncentrowanym. "Biała Góra" jest marzeniem dla początkujących, ale i niektórych doświadczonych alpinistów. Tym bardziej cieszymy się, że udało nam się ją zdobyć. Wiele osób pyta nas o najbliższe plany. Głównie ze względów finansowych, będą to wyjazdy w Alpy, gdzie jest jeszcze wiele pięknych i ciekawych miejsc do eksplorowania, między innymi masyw Monte Rosa, naszym zdaniem jeden z najpiękniejszych w całych Alpach. Potem może Gruzja i góry Kaukazu. Zobaczymy. No i oczywiście regularne wyjazdy w nasze Tatry, gdzie zapraszamy do wspólnych wyjazdów coraz więcej nowych chętnych".Flash Info odcinek 4 - najważniejsze informacje z Kujaw i Pomorza.

Gniewkowianie z Klubu Górskiego Monte Rosa zdobyli Mont Blan...

Panie ze Stowarzyszenia Kobiet Wiejskich Gminy Inowrocław ciągle chcą rozwijać swoje kulinarne umiejętności. Zaprosiły więc do siebie Olka Domierackiego, finalistę programu telewizyjnego "Bake Off - Ale Ciacho!".- Zaprosiłyśmy od nas lokalnego cukiernika, młodego chłopaka, który rusza na podbój świata. Jest to pan Olek Domieracki, który kończył szkołę w Kościelcu, a jednocześnie brał udział w prestiżowym programie telewizyjnym "Bake Off - Ale Ciacho!" - opowiada Beata Szarfańska, szefowa Stowarzyszenia Kobiet Wiejskich Gminy Inowrocław.Panie uczyły się piec ciasta w formie 3D. Wykonywały między innymi roladę bezową z malinami, creme brulle, sernik nowojorski z czekoladową kratką, czekoladowe buciki, a nawet praliny. - Chcemy zdrowo się odżywiać. Chcemy zadbać o nasze rodziny. Same więc będziemy produkować cukierki na wysokim poziomie - podkreśla z uśmiechem pani Beata.- Te panie bardzo chłoną wiedzę. Myślałem, że to będzie szkolenie na zasadzie: ja robię, a panie patrzą. Było inaczej - wyznaje Olek Domieracki. - Panie bardzo pilnie notują. Śmieję się, że zapisują nawet każdy obrót mojej łyżeczki. Mam nadzieję, że tę wiedzę zademonstrują przy najbliższej okazji, gdy będą pokazywać swoje kulinarne dzieła sztuki. To już kolejne warsztaty, które odbyły się dzięki finansowemu wsparciu Inowrocławskich Kopalni Soli Solino w Inowrocławiu.

Warsztaty kulinarne z Olkiem Domierackim, finalistą programu...

W dniach 4-16 stycznia 2019 roku miała miejsce wyprawa na nieprzejednany przylądek Horn, organizowana przez Toruńskie Stowarzyszenie Żeglarzy Morskich. W rejsie na "koniec świata", ponieważ Horn jest najbardziej na południe wysuniętym skrawkiem Ameryki Południowej, uczestniczyła Kinga Sawicka, uczennica VIII LO w Toruniu, mieszkanka Godzięby (gmina Gniewkowo) i laureatka ogólnopolskiego programu "Kurs na Horn". Oto jej relacja z podróży:Zwycięstwo w wieloetapowym, trzyletnim konkursie pozwoliło mi na opłynięcie przylądka Horn w gronie znakomitych żeglarzy. Wydarzeniem szczególnym było wejście na Horn, ponieważ jest to miejsce magiczne. Ten osławiony zakątek świata znany ze sztormów, huraganów i swojej niezłomności był dla nas przychylny. Mieliśmy to szczęście, że cały rejs przebiegł pomyślnie. Pomimo różnych ambicji, którymi każdy z nas kierował się indywidualnie biorąc udział w podróży, jedna idea przyświecała całej załodze. Było to upamiętnienie 50. rocznicy rejsu pierwszych Polskich Wolnych Żeglarzy oraz uczczenie 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Mieczysław i Piotr Ejsmontowie są symbolem wolności, walki w dążeniu do celu i realizacji własnych marzeń. Znani przede wszystkim ze swojej nieustępliwości, już od najmłodszych lat chcieli związać swoją przyszłość z morzem. Po wielu incydentach i trudnych sytuacjach, które uwarunkowane były polityką, w 1967r. wyruszyli z Kopenhagi na jachcie "John" w rejs przez Atlantyk. Pływali pod banderą Polskich Wolnych Żeglarzy. Była to polska bandera z wcięciem i niebieską obwódką. W Argentynie, po zmianie jednostki na jacht "Polonia", do załogi dołączył Wojciech Dąbrowski. Kolejnym punktem na mapie ich podróży miało być opłynięcie przylądka Horn. W 1969 roku spotkali się w Martin Coronado (Buenos Aires) z ojcami Franciszkanami, gdzie przyjęli błogosławieństwo i zostali poświęceni przed dalszym rejsem. Niestety, najprawdopodobniej w okolicach Falklandów "Polonia" z trójką załogantów na pokładzie zaginęła. My swój główny cel, a zarazem marzenie nasze i Ejsmontów - opłynięcie przylądka Horn - osiągnęliśmy na pokładzie jachtu "Selma Expeditions" 8 stycznia 2019 roku, o godzinie 9.03. Była to ekscytująca wyprawa, ze względu na swoistość tamtejszych regionów, które są dla żeglarzy niezwykle ciekawe i różnorodne. Trafiliśmy na sprzyjające warunki pogodowe, co dodawało komfortu całej załodze i umożliwiało bezpieczniejsze wykonywanie manewrów oraz dłuższe przebywanie na pokładzie, a co za tym idzie podziwienie zjawiskowych widoków i elementów przyrody. Poza dostrzeganiem niezwykłości oceanu i jego żywiołu, ogrom satysfakcji sprawiło mi pływanie z tak wytrawnymi żeglarzami, którzy w każdej chwili służyli swoim doświadczeniem i radami, a w wolnych chwilach oddawali się morskim opowieściom. Jest to dla mnie kluczowe, ponieważ z każdej sytuacji mogłam czerpać praktykę, którą na pewno wykorzystam wielokrotnie w kolejnych rejsach. Poza uczestnikami na uwagę zasługuje także sam jacht. "Selma Expeditions" to stalowa konstrukcja o nieco ponad 20 metrach długości, zbudowana w 1981 roku. Jej specyfika i wyposażenie pozwalają żeglować na trudnych akwenach. Istotne jest też to, że przebywanie na pokładzie "Selmy" daje możliwość sprawdzenia się w prawdziwie żeglarskich warunkach, ponieważ nie jest to nowoczesny jacht, gdzie wystarczy wcisnąć guzik, aby uzyskać pożądany efekt. Do sprawnego sterowania i manewrowania potrzebna jest zgrana załoga, posiadająca umiejętności i chęci do pracy ręcznej na pokładzie, jak i pod pokładem. Bo to właśnie w dużej mierze od aktywności załogi zależy powodzenie rejsu. Ale ta wyprawa miała służyć także utrwaleniu pamięci o braciach Ejsmontach i Wojtku Dąbrowskim, którym nie udało się spełnić marzeń, chociaż pomimo wielu przeciwności nie bali się podejmowania ryzyka. W związku z tym, po zakończonym rejsie udaliśmy się do Buenos Aires, do Polskiego Ośrodka Katolickiego OO. Franciszkanów w Martin Coronado, gdzie spotkaliśmy się z polskimi misjonarzami, złożyliśmy kwiaty pod tablicą upamiętniającą braci Ejsmontów oraz przekazaliśmy replikę banderki Polskich Wolnych Żeglarzy, która towarzyszyła nam w rejsie na Horn. Opłynięcie Przylądka Nieprzejednanego, uprawnia mnie do wstąpienia w szeregi Bractwa Kaphornowców - stowarzyszenia zrzeszającego osoby, które opłynęły Horn pod żaglami. Warto zaznaczyć, że program "Kurs na Horn", którego jestem laureatką organizowany był właśnie przez Bractwo Kaphornowców, na czele z Grotmasztem, kpt. Cezarym Bartosiewiczem, pomysłodawcą całego przedsięwzięcia.Dni wolne 2019 - kiedy wziąć wolne, żeby było ich jak najwięcej?

Kinga Sawicka spod Gniewkowa opłynęła przylądek Horn! [zdjęcia]

Te imiona w 2018 roku w Inowrocławiu nadano tylko raz. Wykaz imion na kolejnych slajdach >>>>

Aayan, Debora, Cyntia... Oto najrzadsze imiona w Inowrocławiu [lista]

Flash Info odcinek 4 - najważniejsze informacje z Kujaw i Pomorza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska