Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Będziemy płacić za armię i policję w Afganistanie?

Rozmawiał Roman Laudański
Po wyjściu sojuszników to armia afgańska będzie odpowiadała za bezpieczeństwo
Po wyjściu sojuszników to armia afgańska będzie odpowiadała za bezpieczeństwo Anna Pawlak / PKW Afganistan
Polska miałaby płacić na Afganistan 20 mln dolarów rocznie. To dużo czy mało? Odpowiada Wojciech Łuczak, wydawca miesięcznika "Raport" - wojsko, technika, obronność.

- Podoba się panu pomysł współfinansowania przez Polskę afgańskiej armii i policji?
- Wnieśliśmy już duży wkład w zapewnienie stabilizacji w Afganistanie wykładając naprawdę spore pieniądze...

- Ile?
- Utrzymanie polskiego kontyngentu kosztuje ok. półtora miliarda złotych rocznie. To nie wszystko...

- Nie brakuje tych, którzy mówią, że za te pieniądze trzeba było modernizować nasza armię.
- Ale wydajemy te pieniądze na wspólną sprawę. Jestem za tym, żebyśmy jakieś pieniądze włożyli w Afganistan. To jest kraj, który niczego nie produkuje. Od wielu lat budżet rządu afgańskiego i międzynarodowych sił zapobiegających rozprzestrzenianiu się muzułmańskiej ortodoksji na cały świat tworzony jest przez międzynarodową zrzutkę. Trafiały tam np. pieniądze japońskie. Sami Afgańczycy żyją z datków innych krajów.

Grudziądz. Odznaki za Irak i Afganistan dla wojskowych
- 20 mln dolarów rocznie, które Polska miałaby płacić na Afganistan to dużo czy mało?
- Wymaga się od nas bardzo dużo, bo weszliśmy do grona państw stabilnych ekonomicznie. Nie jest też tak, że musimy zapłacić tyle, ile wymagają od nas inni. W obecnym systemie nikt nas do tego nie zmusi, to my mamy zadeklarować, ile damy. Tak czy inaczej wkładamy już tam pieniądze. Ministerstwo Spraw Zagranicznych ma kilka milionów dolarów, które wydajemy w Afganistanie na budowę np. studni czy szkół. Teraz chodzi o zrzutkę na sfinansowanie afgańskiej armii, policji i sił bezpieczeństwa.
- Nie chcecie ryzykować życia waszych żołnierzy, to musicie zapłacić za utrzymanie naszych?
- Uważam, że Polska nadal nie należy do krajów ogromnie bogatych i wymagałbym więcej zaangażowania do krajów starszych w rodzinie atlantyckiej. Polska ma swoje interesy. Wreszcie to sobie uświadomiliśmy. Oprócz przyjaźni, sympatii i antypatii powinniśmy zbudować katalog naszych interesów i postępować według nich. Naszym interesem jest utrzymanie stabilności europejskiej oraz utrzymanie stabilności polityczno-militarnej w innych regionach, żeby niestabilność z Azji Środkowej nie przeniosła się na nas.

Wojny przed sądem - komentuje Jacek Deptuła
- Są daleko.
- Ale dziś nie da się zamknąć drzwi i powiedzieć, że nas to nie może dotknąć! Kiedy nastąpi krach w Afganistanie, to poczuje go również złotówka. Dlatego musimy poczuwać się do odpowiedzialności. Nie można mówić, że wycofamy się wcześniej (oficjalnie w 2014 roku - przyp. Lau.), albo że nie będziemy płacić. Powinniśmy dać jakieś pieniądze do wspólnej kasy stabilności, ale trzeba też pamiętać, że my dopiero teraz stajemy się krajem o stabilnej reputacji. Ale nie na tyle bogatym, żeby łożyć wielkie sumy na stabilność w innych regionach. Oczekujemy równorzędnych wysiłków od naszych partnerów.
- W którą stronę powinno pójść NATO? Wrócić do artykułu piątego, działać w myśl zasady: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego?
- Sojusz powinien wrócić do źródeł, czyli do umacniania stabilności europejskiej. Dziś doskonale widać, że Amerykanie zainteresowali się Azją i Pacyfikiem. Założyli, że Europa stała się stabilnym miejscem, które nie wymaga ich specjalnego zaangażowania. Wreszcie to my - Europejczycy - nie tylko Polacy powinniśmy się poczuć bardziej odpowiedzialni, także finansowo i w sensie poświęceń - za utrzymanie stabilności polityczno-militarnej na naszym kontynencie. Natomiast nie ma takiej woli i to jest największy dramat. Nie ma woli, żeby w czasie kryzysu, pieniądze, które mogłyby popłynąć na renty i emerytury były również wydawane na systemy uzbrojenia, bezpieczeństwo i obronność. George Robertson, były sekretarz generalny NATO opowiadał mi kiedyś, że dramatem jest to, iż w bogatej Europie nie ma chętnych do wysłania dwóch śmigłowców do jednego z afgańskich regionów, gdzie sytuacja stała się krytyczna. NATO jest układem politycznym, w którym nie ma przymusu. Panuje dobrowolność i w związku z nią nikt się specjalnie nie kwapi do pomocy i to jest obecnie najważniejsze wyzwanie. Amerykanie uważają Europę za stabilny kontynent i nie chcą jej bronić. Przesuwają ciężar na Azję i Pacyfik. Amerykanie, Rosjanie i Chińczycy przewidują tam starcie interesów. Europa schodzi na plan dalszy. Jeśli Europejczycy nie wezmą się do roboty, nie zadbają o obronność, pobudzenie gospodarek, innowacyjność, to zostaniemy w tyle i nie będziemy się liczyli. Stoimy wobec dramatycznych wyborów, ale skoro są kraje europejskie, które się nie kwapią, to powinny być też takie, które się kwapią. My należymy do tej grupy. Chcemy budować nową tożsamość europejską i NATO-wską z pomocą krajów, które będą coś potrafiły.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska