W berlińskim biegu corocznie bierze udział blisko 60 tysięcy zawodników, z czego 40 tysięcy w głównym (reszta to dzieci oraz niepełnosprawni). Zaliczany jest on do Pucharu Świata obok imprez w Bostonie, Chicago, Nowym Jorku i Londynie. Trasa - wiodąca m.in. głównymi ulicami miasta, tuż obok słynnej wieży telewizyjnej, Reichstagu, Unter den Linden czy Bramy Brandenburskiej - jest jedną z najszybszych na świecie. W przeszłości padały tam rekordy świata, bo takie się już oficjalnie w maratonie rejestruje.
Szybkie bieganie
- Pamiętam, że w 1998 roku Brazylijczyk Ronaldo da Costa przebiegł dystans w 2:06.05, a w 2003 Kenijczyk Paul Tergat w 2:04.55 - mówi Lenc, który z 34 maratonów w Berlinie zaliczył 17. Jest zresztą jednym z niewielu biegaczy, którzy startowali co najmniej 10 razy. Jest zrzeszony w specjalnym klubie, a każdy z jego członków ma numer na zielonym tle. - Ja ma stały, dożywotni numer 646 - mówi bydgoszczanin. Pierwszy bieg zaliczył w 1989 roku. wtedy nabiegał najlepszy czas - 2:39.36. Teraz zaliczył 4:07.12.
Mały Wojownik
Tegoroczny maraton przeszedł do annałów lekkiej atletyki, bo Etiopczyk Haile Gebrselassie, "Mały Wojownik" jak go nazywają (164 cm wzrostu i 53 kg wagi) pobił kolejny rekord świata. Co prawda zapowiadał 2:03, ale i tak rezultat 2:04.26 jest znakomity. Warto dodać, że już jako 15-latek legitymował się wynikiem 2:48.
- Trasa była znakomicie oznakowana, co kilometr. Było chłodno, więc warunki do biegania wymarzone. Na trasie było mnóstwo kapel, zespołów muzycznych i tanecznych, a w sumie zmagania oglądało milion Berlińczyków. Na mecie każdy z zawodników otrzymał specjalny, pamiątkowy medal - opowiada Janusz Lenc.
Wśród pań wygrała Etiopka Gete Wami - 2:23.17. Co ciekawe ta sama para triumfował przed rokiem, ustanawiając wtedy rekordy swojego kraju. Polaków w Berlinie nie było tym razem zbyt wielu. Z Bydgoszczy biegł jeszcze Krzysztof Badowski - 3:39.24, a z Ostromecka Beata Zielińska - 4:16.49.