Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Beton i koralowce

Michał Pokrzywiec
Michał Pokrzywiec
Przed tygodniem dotarliśmy - wraz z naszymi podróżnikami wędrującymi dookoła świata - do Australii. Dziś kolejna relacja z ich pobytu na tym kontynencie

     Do Sydney przylecieliśmy późnym wieczorem. Nasz pięciogwiazdkowy hotel stał dokładnie miedzy dwoma symbolami miasta: Operą i Harbour Bridge (Mostem Portowym). Już pierwsze widoki z okien zapowiadały masę przeżyć. I tak było.
     Żółwia opera
     
Od razu pierwszego dnia rzuciliśmy się w wir zwiedzania. I muszę powiedzieć, że mam mieszane uczucia. Z niecierpliwością czekałem, aż ujrzę bryłę gmachu Opery - tego najsłynniejszego symbolu miasta. Z daleka - rzeczywiście, jest co podziwiać. Piękne kształty budynku przypominają niektórym morskie fale bądź muszle, innym liście palmowe. Mnie osobiście skojarzyły się z... żółwiami. Proszę bez zbędnych domysłów, co one miałyby robić....! Stojąca na cyplu, fantastyczne oświetlona Opera stanowi najpiękniejszy element nocnego Akwenu Portowego. Gdzieś w tle migają światła Harbour Bridge, który z tej odległości wygląda wręcz żałośnie - jak ogromny wieszak na ubrania... Bez jakiejkolwiek gracji czy lekkości w sobie, przypomina źle dobrany w skali element na makiecie kolejki Piko... Jednak wszelkie wrażenia szybko uległy zmianie, kiedy podeszliśmy do obu obiektów bliżej. Nastąpiła nieoczekiwana zmiana miejsc: Opera wydała się koszmarem szalonego architekta, most - wybitnym dziełem inżynierii. Nieproporcjonalnie wielkie, poprzewracane płyty betonowego bunkra albo monumentalna kaplica nieznanego wyznania - takie myśli przelatywały mi przez głowę, gdy stałem pod Operą... Natomiast most zrobił na mnie ogromne wrażenie. Tony żelaza, stali i betonu spojone w jednym celu: ułatwienia ludziom życia. Genialnie prosta z wyglądu lecz niewyobrażalnie skomplikowana w budowie konstrukcja każe uchylić kapelusza przed myślą techniczną czasów Wielkiego Kryzysu. Stojąc na środku Harbour Bridge i obserwując nocne życie portu, czuliśmy pod stopami lekkie drgania od przejeżdżających pociągów i samochodów. Zdawało się, że most żyje własnym trybem...
     Kolejnym miejscem naszej podróży po Sydney i okolicach był park dzikich zwierząt. Ostatni raz zachowywałem się tak w zoo, chyba jako czterolatek, kiedy wszystko było dla mnie nowością. Teraz też, nie tylko ja - wszyscy biegaliśmy od zagrody do zagrody pokazując sobie palcami okazy australijskiej fauny. W parku zwierzęta żyją na wpół dziko i często zdarza się spotkać na ścieżce strusia lub kangura, który ma ochotę na twe orzeszki z kieszeni czy misia kola leniwie śpiącego na gałęzi. Czy wiedzieliście, że istnieje kilka odmian poczciwego kangura? Ja nie. Dopiero tam zobaczyłem szare, brązowe, kremowo żółte, a nawet... albinosy! Do tej pory nie wiem, gdzie zakwalifikować wombata, który wygląda jak skrzyżowanie prosiaczka z przerośniętym chomikiem... A ptaki? Bocian czarnoszyi albo czarno-białe, jak telewizor neptun, kormorany. Przedstawicielem bagnisto-wodnych drapieżników był olbrzymi aligator. Ten nie wędrował po ścieżkach: otoczony betonowym murem, z otwartą paszczą udawał wypchanego z nadzieją, że ktoś się skusi obejrzeć go z bliska....
     W Górach Błękitnych spędziliśmy cały dzień. Te leżące 65 km od Sydney wzniesienia wzięły swą nazwę od błękitnej mgiełki, która ciągle unosi się nad dolinami. Są to olejki eteryczne uwalniane przez ogromne połacie lasu eukaliptusowego. Przepiękne kaniony, zadziwiające formacje skalne, jaskinie, romantyczne ścieżki na dnie wąwozu - to wszystko na stałe zapadło nam w pamięć. A w dali majaczyła Góra Strzeleckiego...
     Sydney do tej pory żyje minioną olimpiadą. Ogromne kompleksy sportowe przyciągają rzesze miłośników najróżniejszych dyscyplin a przez pół miasta ciągnie się na jezdniach niebieska linia - to trasa maratonu. Jedynie zaprzyjaźniony taksówkarz stwierdził, iż ma nadzieję, że nigdy więcej czegoś takiego nie będzie musiał ponownie przeżywać - miasto stanęło w korku, a na przedmieściach limitowano wodę....
     W Sydney mieliśmy bardzo miłe, acz niespodziewane spotkanie. Kiedy siedzieliśmy w operowej kawiarence, popijając napoje, nagle pojawiła się kelnerka i zapytała: "Czy mogę zabrać puste szklanki? " Nas zamurowało. Nasza mowa! Ktoś mówi po polsku! Dziewczyna okazała się studentką z... Włocławka! Pracowała tam już od kilku miesięcy i niedługo ma wracać do kraju. Izo! Nie śpiesz się tak! U nas już zima, a u Ciebie już lato! Chyba, że lubisz mrozy...
     Wielka Rafa Koralowa
     
Ostatnim etapem naszej podróży po Australii było miasteczko Cairns - stolica miłośników wszelakich sportów ekstremalnych: od nurkowania, po spływy górskimi rzekami. My mieliśmy możliwość obejrzenia Rafy Koralowej. Mimo iż z wodą jestem za pan brat, pierwszy raz w życiu nurkowałem z akwalungiem. Nie mogę się zdecydować, co było większym przeżyciem: możliwość oddychania pod wodą czy przepiękne widoki... Woda ciepła i przejrzysta jak w basenie, ryby i korale barwne niczym paleta malarza oraz przedziwne górki, doliny i głębokie kaniony.... A wszystko to zaledwie fragmencik cudów Wielkiej Rafy Koralowej.
     Przed samym wyjazdem odwiedziliśmy Centrum Kulturalne Aborygenów Tjapukai. Tam dopiero mieliśmy okazje poznać zwyczaje i obrzędy rdzennych mieszkańców kontynentu. Prawdziwi Tjapukai prezentowali swe wierzenia, tańce i rękodzieło. Pod okiem wprawnego instruktora uczono nas rzucania oszczepem i bumerangiem, poznawaliśmy tajniki rozpalania ognia bez użycia zapałek oraz gry na didjeridoo. Didjeridoo, to długa, kolorowa, wypalona w środku drewniana rura. Prychając w nią wydajemy najróżniejsze dźwięki. Sekretem jednak jest umiejętność ciągłego wdechu i wydechu, czyli gry bez przerwy na zaczerpnięcie powietrza. Nikt z nas nie podjął się tego wyzwania. Ja ciągle trenuję na rurze od odkurzacza: a nuż się uda?!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska