- Jechałem w środę ul. Chełmińską, za samochodem PUM-u, posypującym nawierzchnię jezdni solą. Uważam, że sól roztopiła lód na pół godziny, a później znów woda zamarzła i zrobiła się ślizgawka. Ludzie na przejściu dla pieszych ledwie szli po strasznie śliskiej nawierzchni. W moim samochodzie, ledwie dotknąłem hamulca, natychmiast włączał się system ABS - argumentuje nasz rozmówca.
Nasz Czytelnik twierdzi, że ulice powinny być posypywane mieszanką soli z piaskiem, a nie tylko solą.
Jak wyjaśnia Magdalena Jaworska-Nizioł z biura prezydenta miasta, wszystko jest w porządku: - Pracownicy Zarządu Dróg Miejskich zapewniają, że zgodnie z przepisami, na główne drogi sypie się na jezdnie samą sól w te dni, kiedy temperatura nie spada poniżej 10 stopni Celsjusza. Wówczas to wystarczy, by jezdnie były czarne. A jeśli mróz jest niższy, niż 10 stopni, wtedy do soli dodaje się chlorek wapnia i stanowi on wówczas dwa procenty sypanej na ulice soli. Natomiast posypując nawierzchnie dróg pobocznych i rzadziej uczęszczanych dodaje się do soli piasek.