Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezwzględni, oryginalni - poczet gangsterów bydgoskich

Maciej Myga [email protected]
Luty 1999, w samochodzie "Księcia" wybucha bomba. Zginąłby, gdyby nie schylił się do schowka.
Luty 1999, w samochodzie "Księcia" wybucha bomba. Zginąłby, gdyby nie schylił się do schowka. Jarosław Pruss
Bydgoscy gangsterzy powinni promować region - to o nich najwięcej pisaliśmy przez ostatnich dwadzieścia lat Są tu m.in. "Książę" i "Lewatywa"

Pamiętacie, kiedy ogólnopolskie "wiadomości" otwierała jakaś informacja z Bydgoszczy? Tak, tak - mowa o tutejszych gangsterach. Bezwzględni, oryginalni i trochę sarmaccy - zajazdy, potyczki, boje... Ale niech nikogo ta sarmackość nie zwiedzie. Ich droga ściele się krwią.

Henryk M., "Lewatywa"
Od lat dziewięćdziesiątych uznawany za lokalny oddział mafii pruszkowskiej. To on gościł w Bydgoszczy Andrzeja Kolikowskiego - "Pershinga", chyba podczas jedynej wizyty szefa Pruszkowa w Bydgoszczy. W półświatku mówi się, że wizyta była na pokaz, a "Lewatywa" był dojną krową Kolikowskiego. W 1999 roku w Zakopanem sytuacja się zmieniła. Pruszków już nigdy nie odzyskał tak wielkich wpływów w Bydgoszczy.

Na życie "Lewatywy" zorganizowano jeden nieskuteczny zamach. Został postrzelony w dzień swojego ślubu przed swoim blokiem przy ul. Traugutta. Podobno chcieli go zabić jego współpracownicy, których oszukiwał podczas rozliczeń finansowych. Później przez wiele lat, także pod zarzutem zorganizowania zamachu na Piotra Karpowicza, siedział w więzieniu. Jego interesy przejął Tomasz B. - "Kadafi".

Czytaj: Historia "Księcia". Przeżył trzy zamachy na swoje życie

Waldemar W., "Książę"
Przeżył trzy zamachy. Uznawany w latach dziewięćdziesiątych za bossa bydgoskiego półświatka. "Książę" nie uznawał zwierzchności mafii prusz -kowskiej i innych grup, które starały się o wpływy na Kujawach.

W 1996 roku znalazł się na liście 10 najgroźniejszych przestępców kraju tygodnika "Wprost", a w lutym 1999 roku wybuchła bomba w jego mercedesie. Mówił później, że schylał się właśnie do schowka i dlatego przeżył. Po amputacji resztek stóp ktoś podesłał mu do szpitala kartonik z butami. Mówi się, że to Henryk M., "Lewatywa", który miał żal do "Księcia", bo ten nie chciał z nim (czyli Pruszkowem) współpracować. Oficjalnie M. przesłał do szpitala nowoczesny wózek dla konkurenta.

"Książę" nie miał zamiaru na nim jeździć. Schody na piętro w ogromnym, poniemiec - kim
budynku sądu w Bydgoszczy pokonał bez trudu. A na sali rozpraw nie skorzystał z propozycji zeznawania na siedząco. W. miał swój styl - nosił jarmułkę i parał się sztuką. Artysta, który odsiadywał wyrok za przestępstwo gospodarcze w tym samym zakładzie, co "Książę", mówił o wyjątkowym, samorodnym talencie Waldemara W., który doskonale rysuje.

Podczas drugiego zamachu na Waldemara W. zginął jego ochroniarz - wykonawcą miał być Krzysztof Wojtczak z okolic Warszawy, podobno wynajęty przez Pruszków, choć tropy wskazywały na "Lewatywę". Wkrótce "Książę" schronił się w więzieniu, bo podobno bał się wyroku śmierci. Wrócił po latach, już jako podrzędny przestępca, urzędujący w agencji towarzyskiej na Bartodziejach. Próbował bezskutecznie przejąć interesy "Kadafiego", ale nie osiągnął celu, został znów aresztowany, m.in. za uprowadzenie pracownika agencji PKO w Nakle nad Notecią.

Tomasz B., "Kadafi"
Na początku nowego milenium doskonale wpisał się w lukę po siedzących za kratkami "Księciu" i "Lewatywie".
Do 2010 roku kontrolował cały rynek narkotykowy w Bydgoszczy. Dla "Kadafiego" pracowało kilkaset osób: "żołnierzy", ale przede wszystkim hurtowników i dealerów. Ludzie "Kadafiego" wymuszali też haracze na grupach niezależnych dilerów. "Kadafi" został zatrzymany w grudniu 2010 roku, ale jest już na wolności. Wpłacono za niego 100 tysięcy złotych kaucji. Za kratami jest, i na pewno pozostanie tam na dłużej, człowieka "Kadafiego" - Maciej B., ps. "Maciula". "Maciula" w 2009 roku miał zastrzelić w Trysz-czynie 24-letniego Kamila Ch., dilera, który prowadził interesy na własny rachunek. Ciało Kamila Ch. znaleziono w lesie. To był typowy wyrok śmierci, mężczyzna został trzykrotnie postrzelony w plecy i głowę. Zniknęło też kilkadziesiąt tysięcy złotych, które podobno miał tego dnia przy sobie.

Grupa "Kadafiego", zdaniem śledczych, wprowadziła na rynek 490 kilogramów amfetaminy, ponad 390 kg marihuany oraz 300 tysięcy sztuk tabletek ecstasy - wszystko warte 21,5 mln złotych.

Adam N., "Rzymianin"
Zachowujący względną niezależność współpracownik bydgoskich grup przestępczych. To on podobno chwalił się, że "odpalił" ze strzelby Jarosława L., współwłaściciela agencji ochrony "Help", którego ciało z przywiązanymi do nóg ciężarkami z siłowni wyłowił z Zalewu Koronowskiego wędkarz. Jeden ze świadków pokazał zdjęcie z siłowni, gdzie N. pozuje na tle takich hantli.

"Rzymianin" został uniewinniony. Miał alibi. Uznawany był za bezwzględnego i brutalnego bandziora. O podpalenie swojego gospodarstwa oskarżali go jego byli teściowie. Widok spalonych kóz w zagrodzie był przerażający. I z tego śledztwa wyszedł bez szwanku. Miał alibi. Później był oskarżony m.in. o napady z bronią w ręku. Działał też w Kielcach. zarzucono mu udział w wielo - osobowej grupie, trudniącej się wyłudzeniami VAT-u.

Tadeusz Sz., "Warszawiak"
Podobno wystawił w 2010 roku porywaczom Zdzisława J., ps. Szaszłyk, któremu odcięto ucho, a później został cudownie wybawiony przez detektywa Rutkowskiego. Wśród porywaczy był również Marek W., najważniejszy "cyngiel" łódzkiej ośmiornicy. "Warszawiak" to jedyny bydgoski gangster, który pojawił się w sprawie ośmiornicy. Był też oskarżony o współudział w zamachu na Henryka M., "Lewatywę". Wszystkich oskarżonych uniewinniono.

Czytaj: Historia bydgoskiego "Księcia": jak nastolatek z problemami stał się mafijnym bossem

Dariusz S., "Szrama"
Pseudonim pochodzi od blizny na jego twarzy, choć w połączeniu z ciemną karnacją nadawała mu ona uroku Banderasa. Znany głównie z tego, że został "Masą" bydgoskiego półświatka. Zeznawał jako świadek koronny głównie w sprawach "Lewatywy", którego prawą ręką był przez lata. Większość swoich zeznań odwołał, bo nie dogadał się z prokuraturą.

Największe zbrodnie i afery ostatnich lat na łamach "Gazety Pomorskiej"

Do czwartku w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej" po dwie kolumny o największych zbrodniach i aferach ostatnich lat na Kujawach i Pomorzu.

We wtorek historia śmierci ciężarnej Marty z Lipna, zbrodnia z 2003 roku. Oraz senator Andrzej Rzeźniczak z Tucholi i jego Prywatna Agencja Lokacyjna.

Czytaj też: Pruszków kontra Wołomin w… Bydgoszczy

Zapraszamy do kiosków!

Zachęcamy również do zakupu e-wydania. Możesz ściągnąć też naszą gazetę na iPada.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska