Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biała Góra i Czarna Rzeka (video)

Adam Willma
Czy to normalne, że każdego roku na spotkanie ze śmiercią w górach wyruszają kolejni młodzi, niezwykle utalentowani ludzie? Tadeusz Łaukajtys odpowiada pytaniem: - Co w tym dziwnego, że ludzie szukają chwili absolutnego szczęścia?

Piotr Morawski był w Toruniu kilka tygodni przed śmiercią (zginął 8 kwietnia w drodze na Dhaulagiri) na zaproszenie miejscowego klubu wysokogórskiego. W środowisku cieszył się szacunkiem. Miał na koncie sześć ośmiotysięczników, w tym pierwsze zimowe wejście na Sziszapangmę.

Pokazywał zdjęcia, opowiadał o przebytych trasach.

Szczelina
- Dobre spotkanie - ocenia Tadeusz Łaukajtys. - Dużo przydatnych szczegółów technicznych, mało emocji. Przyda się młodym, którzy pójdą w jego ślady.

Zdjęcie Dhaulagiri (z sanskrytu "Biała Góra", 8167 m) zajmuje centralne miejsce w pokoiku Tadeusza Łaukajtysa, najbardziej znanego toruńskiego himalaisty. Czarno-białe, zdążyło już nieco wyblaknąć przez lata, ale dobrze widać na nim miejsce, w którym Morawski wpadł w szczelinę.

Szczelin alpiniści boja się jak czorta, bo nawet najbardziej skrupulatna kalkulacja nie pozwala na ich uniknięcie. Niektóre widać z daleka, ale te zamaskowane śniegiem czuje się dopiero, gdy jest już za późno. Nagle lecisz w dół i nawet najlepsza asekuracja nie gwarantuje bezpieczeństwa. Ta w dolinie Kali Gandaki (Czarna Rzeka), do której wpadł Morawski, miała 20 metrów. Choć koledzy szybko wyruszyli na ratunek, lekarz z ekipy TOPR (świętowało swoje stulecie wejściem na Dhaulagiri) mógł tylko stwierdzić zgon.

Zgodnie z życzeniem Morawskiego ciało pozostało w Himalajach. Dołączyło do setek innych, które pozostały tam na zawsze.

Lista nekrologów
- Owszem, każda taka informacja boli, ale człowiek rodzi się z perspektywą śmierci - Łaukajtys wskazuje ręką za okno. - Tu, na pobliskim cmentarzu, są groby dwóch wspinaczy. Maria Witowska-Tempczyk była doktorem chemii, zginęła w Andach. Kuba Kamiński jeszcze studiował, gdy zdarzył mu się wypadek w Tatrach.

Lista dawnych przyjaciół Łaukajtysa niemal w całości przeobraziła się w zbiór nekrologów. Heinrich i Chrobak zginęli w 1979 roku pod Everestem. Ciało Romana Gutkowskiego z Włocławka, którego zasypała lawina w Tatrach, Łaukajtys sam odkopał w akcji ratowniczej. Jerzy Werterasiewicz doznał paraliżu po wypadku w skałkach. Mirosław Gardzielewski i Wiesław Otręba zginęli pod Everestem, lawina zasypała wówczas ośmiu wspinaczy.

Ten ostatni wypadek był szczególnie bolesny, bo to właśnie z nimi Łaukajtys wszedł na Dhaulagiri. Próbowali dwukrotnie, za pierwszym razem nie wystarczyło sił.

Wystartowali po raz drugi w 1983 roku. Tym razem pogoda nie sprzyjała, ale doszli - 8167 metrów.

Sam szczyt to nic szczególnego: wąski kawałek grani, trochę śniegu i lodu. Pozostawiłem na nim niedopałek po radomskim i kartkę z niecenzuralnym wierszykiem, który dostałem od moich pracowników - śmieje się Łaukajtys.

Nauka Mnicha
Zejście było trudniejsze niż się spodziewali. Zmierzch zastał ich na stromym polu lodowym, nie było szansy na wykucie półki skalnej. Musieli przetrwać noc stojąc na małych wyłomach w skale.

- Miałem pecha - wiatr wyrwał mi puchową kurtkę, gdy wyjmowałem ją z plecaka - wspomina Łaukajtys. - Wyziębiłem się, przestałem czuć palce u nóg i rąk. Ale nie czułem lęku i być może dlatego udało mi się przetrwać. Myślałem bardzo technicznie - co zrobić, żeby nie zamarznąć, żeby tylko doczekać do świtu.

Skrajne zmęczenie w połączeniu z brakiem tlenu często powoduje halucynacje. Łaukajtys zobaczył radzieckie czołgi rozjeżdżające dzieci. Komu innemu ukazała się matka prosząca na posiłek, jeszcze inny słyszał plusk morskich fal w upalny dzień.
Dotarli do bazy następnego dnia, palców Tadeusza nie udało się uratować. Ale brak palców to nie jest dostateczny argument, żeby rozstawać się z górami. "Z gór można wyjechać, ale nie można ich porzucić" - mawia Tadeusz.

Więc nie porzucił. Zawziął się, nauczył jeść, pisać i pracować bez palców, wybudował domek nad jeziorem. Po takiej wprawce mógł znowu ruszyć w góry. Zdobył najwyższy szczyt w Andach.

W 1992 roku ruszył z synem na Mnicha. W latach 50. tu właśnie rozpoczynał zabawę we wspinaczkę przy pomocy kradzionego sznura od bielizny. Trasa nie była szczególnie trudna, ale w górach nie ma tras całkowicie bezpiecznych. Spadł z 30 metrów, roztrzaskał kask i czaszkę, ale przeżył.

Dziesięciotysięcznik
W stanie krytycznym trafił do szpitala. Po trepanacji wiele miesięcy dochodził do siebie, fragment czaszki zastąpiono płytką z tworzywa.

Ale z gór trudniej się wyleczyć. Więc gdy stanął na nogi, wymyślił inny patent - stworzył projekt terapii dla niepełnosprawnych dzieci. Poprzez wspinaczkę.

- Nigdy nie żałowałem ani jednej chwili spędzonej w górach. Również tych na Dhaulagiri, chociaż jedną noc z nią spędzoną opłaciłem kalectwem. Do dziś mam wrażenie, jakby otaczała nas opieką. Nie staram się tłumaczyć tego ludziom, którzy nigdy tego nie przeżyli, bo to tak, jakby niewierzącego zaprosić na nabożeństwo - mówi Łaukajtys.

Łaukajtys ubolewa, że nie doszedł do skutku wyjazd w Andy z niepełnosprawnymi wspinaczami, który organizował. Być może jeszcze kiedyś się uda. Dziś, na emeryturze ma wreszcie czas, aby realizować inną pasję:

- Wróciłem do skoków spadochronowych. Mam na koncie 250, niezbyt wiele, zważywszy że jeden z kolegów skakał już 8 tysięcy razy.

Jest taki zwyczaj wśród skoczków, że przy każdym okrągłym skoku starsi stażem koledzy wymierzają klapsy. Ale tym razem nie miał kto wymierzyć, bo nikt nie miał na koncie 8 tysięcy skoków. Poprosili więc Tadeusza, bo on jedyny w klubie ma na koncie ośmiotysięcznik.

- A kto ci przyłoży, jak skoczysz 10 tysięcy razy? - zapytał rzeczowo Łaukajtys.
- To pojedziesz na dziesięciotysięcznik!
- Ale najbliższy jest na Marsie.

Dusza
Na pożegnanie Piotra Morawskiego ludzie przynieśli kwiaty białe jak śnieg. W czasie wyprawy w Himalaje, po Dhaulagiri planował wejście na Manaslu (z sanskrytu "Dusza"). Do tej pory na Manaslu stanęło 200 wspinaczy, 50 zginęło.
[email protected]

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska