Jeżeli nie zabezpieczysz majątku na początku śledztwa, to później nic nie odzyskasz... Tak mawiają prokuratorzy. Bo willa warta miliony złotych stanie się własnością żony, z którą gangster żyje w separacji, bądź kochanki, brata, ciotki, wujka, przyjaciela. Luksusowe auta też nie ich. Poszkodowani nie mają więc szans na odzyskanie pieniędzy. A przecież naprawienie szkód wyrządzonych ofierze przestępstwa jest jednym z ważniejszych celów działania organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości.
Zbigniew S., bydgoski biznesmen, który według oskarżenia oszukał setki osób i skarb państwa na wiele tysięcy złotych i wyłudził z banków miliony, wmawiał pokrzywdzonym, że jest
goły jak święty turecki
i że nawet skarpetki kupuje mu syn... Mirosław S., ten z listy "Wprost" najbogatszych Polaków, wystąpił do sądu o zniesienie kosztów powództwa, bo jest biedny i żyje tylko z renty. Po kilku latach, gdy trafił do aresztu, jeden z jego przyjaciół wyłożył za niego 1,5 mln zł - jedną z najwyższych kaucji w Polsce.
Nikt w ich biedę nie wierzy, ale to, że mają majątki, trudno im udowodnić. Takie już mamy koślawe prawo. Łatwiej komornikowi odzyskać pieniądze za nie zapłacony mandat za wykroczenie drogowe, niż miliony, które ukradł przestępca bankowi bądź skarbowi państwa, czyli nam wszystkim. A udowodnienie, że jest przestępcą, kosztuje budżet państwa miliony złotych.
- Ponad 226 tysięcy pochłonęło w zeszłym roku tylko pięć śledztw prowadzonych przez jeden wydział: szósty Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy - mówi Marek Dydyszko, zastępca szefa. Prawie 60 tys. zł sprawa oszustw dokonanych w bydgoskiej spółce wodnej "Kapuściska". Niewiele mniej głośne porwanie dwóch Holendrów. Ponad 60 tys. zł - malwersacje Zarządu Poczty Polskiej w Gdańsku. Prawie 30 tys. zł oskarżenie wytwórców amfetaminy w Osielsku. Są i znacznie droższe śledztwa. Warszawska prokuratura za zbadanie dokumentacji w aferze FOZZ zapłaciła "tylko" 2,5 mln zł.
Nie wystarczy wiedzieć, kto przestępstwo popełnił, sprawcy
trzeba to udowodnić
Czyli narazić skarb państwa na potężne koszty. Najwięcej płaci się za wszelkiego rodzaju ekspertyzy. Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Północ wydała 88 tys. zł na badanie kodu DNA, by udowodnić winę zabójcy.
Po uprowadzeniu dla okupu bydgoskiego biznesmena Zdzisława J. kilkadziesiąt tysięcy złotych wydano na 1600 kart bilingów rozmów telefonicznych. Sprawdzono każdy trop. Dopiero niedawno nasi policjanci zatrzymali jednego z porywaczy, którym okazał się gangster z Łodzi, poszukiwany ponad rok przez tamtejszą prokuraturę.
Pewna firma
ze Stargardu Szczecińskiego wygrała przetarg na modernizację tamtejszego stadionu. Krzesełka dla widzów za 100 tys. zł wykonała firma bydgoska. Rachunek nie został opłacony do dziś. W aferę wmieszany jest mocno m.in. tamtejszy wicestarosta. Bydgoscy prokuratorzy wykryli przestępstwo i zgodnie z logiką procesową przekazali śledztwo swym kolegom ze Stargardu. Niestety, polityka sprawiła - tak się mówi w tym mieście - że podejrzany o machloje prominent nie został aresztowany. Czy bydgoska firma odzyska pieniądze? Należy w to wątpić. Rzadko się bowiem zdarza, że szkody spowodowane przestępstwem zostają naprawione.
Policja może na początku swego postępowania ujawnić majątek podejrzanego. Tylko jak ujawnić majątek, gdy
nie ma centralnego rejestru nieruchomości
z którego śledczy mogliby dowiedzieć się, że przestępca z Bydgoszczy ma posiadłość w górach bądź nad morzem? Pozostaje dom czy willa w miejscu jego zamieszkania (jeżeli wcześniej nie zostały przepisane na kogoś innego), bądź luksusowy samochód.
Załóżmy: prokurator ma zabezpieczyć TIR-a załadowanego towarem. To często milion złotych - tyle np. wart był ten spod Nadarzyna, którego gangsterzy próbowali odbić policjantom. Trzeba pojazd zabezpieczyć, odebrać. I tu zaczynają się schody: może to zrobić tylko komornik sądowy, który żąda od prokuratury 5 proc. wpisowego. Czyli 50 tysięcy złotych! A na to śledczy już nie mają pieniędzy. Im większa wartość mienia, tym większy problem.
- Instytucja zabezpieczenia jest martwa - nazywa rzecz po imieniu prokurator Marek Dydyszko. - Na 30-40 tysięcy spraw w roku stosujemy zaledwie... 30-40__zabezpieczeń. A to kropla w morzu potrzeb. Na więcej nas po prostu nie stać. Nawet gdy ustalimy majątek, który mógłby z powodzeniem zabezpieczać roszczenia pokrzywdzonych czy skarbu państwa. Bo trzeba wiedzieć, że koszty śledztwa wyrokiem sądu
może pokryć skazany przestępca
Nie wszystkie oczywiście. Nie można np. wpisać pensji, kosztów wyjazdów prokuratorów, telefonów itp. Ale zalicza się opłaty związane z wykonywaniem ekspertyz i opinii biegłych, dzięki którym udało się udowodnić popełnienie przestępstwa. Bywa, że trzeba korzystać z pomocy prawnej innych państw. Ta współpraca prokuratorów stała się już normą. Dziś nasi wykonują czynności procesowe m.in. dla swych niemieckich kolegów, jutro oni dla naszych. Ta pomoc prawna nic nie kosztuje. Rocznie bydgoscy prokuratorzy otrzymują bezpłatnie tysiące stron akt. Ale te akta biegły tłumacz musi przecież przetłumaczyć. A to są już dziesiątki tysięcy złotych...
Śledczy wydają pieniądze podatników na dochodzenia, dzięki którym przestępcy trafiają przed oblicze sądu. I nie starcza im już na zabezpieczenie majątku podejrzanych. Tracą ich ofiary i traci skarb państwa, bo nie można odebrać ukradzionego majątku. Tylko dlatego, że kolejne ekipy rządowe nie potrafią stworzyć prawa, które pozwoliłoby faktycznie puszczać przestępców w skarpetkach. Przysłowiowych, jak przedwyborcze obietnice.
