Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bloki socjalne w Bydgoszczy. Alkohol i awantury są często na porządku dziennym

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Sąsiadom żal jest wdowca i jej syna. Tych dwoje jednak nie chcą dać sobie pomóc
Sąsiadom żal jest wdowca i jej syna. Tych dwoje jednak nie chcą dać sobie pomóc Wojciech Matusik
- Sąsiadka z synem mieszkają bez prądu i bez umowy. Piją i się awanturują. Doszło do tego, że policję wzywamy prawie każdego dnia - mówią bydgoszczanie. - I wciąż nic.

Zobacz wideo: Wiatr zerwał blachę na dachu bloku w Bydgoszczy

od 16 lat

Wdowa ma 70 lat, syn skończył 40. Zajmują lokal socjalny w budynku wielorodzinnym na bydgoskim Siernieczku. - A już od dawna nie powinno ich tutaj być. Mielibyśmy spokój - zaznaczają sąsiedzi i opowiadają o tych dwojgu.

- Kiedyś normalnie żyli. Ona pracowała i w wojsku, i w szpitalu. Jej jedynak nigdzie, bo on niepełnosprawny psychicznie. Od zawsze popijali, ale rozpili się po śmierci męża kobiety. Jak ona dostaje emeryturę, a syn zasiłek, to kilka wizyt w „monopolu” i jest po pieniądzach. Na opłaty zabrakło.

Lokatorzy od jakichś 3 lat mieszkają bez prądu, bo odcięto im za długi. - Nie mają swojej kuchni ani łazienki. Te są wspólne dla paru rodzin, więc wodę mają. Dobre i to. Inaczej też pewnie by wodociągi im zakręciły.
Nasi rozmówcy kontynuują: - To, co robią, i jak zachowują się w domu, to ich sprawa, ale oni nam uprzykrzają życie. Awantury są na porządku dziennym. Szarpią się nawzajem. Nam grożą pobiciem. Tłuką butelki na dworze i korytarzu. Załatwiają się na oczach innych, też we wspólnej kuchni i przy dzieciach. Policja jest wzywana nawet 3 razy dziennie. Gdy przyjedzie radiowóz, na chwilę robi się cicho. Jak odjedzie, kobieta i syn fundują nam powrót do nienormalnej normalności.

Kłopoty zdrowotne

Bydgoszczanie i tak współczują tej dwójce. - Ona jest schorowana, fizycznie nie daje rady, a operacji odmawia. Syn powinien trafić do zakładu opiekuńczo-leczniczego ze względu na zaawansowaną chorobę umysłową. Matka jednak nie jeździ z nim po lekarzach, dlatego on zaniedbany. Potrzebują pomocy, której nie jesteśmy w stanie im zapewnić.
Gehenna w bloku socjalnym trwa latami. - Dzwonimy i piszemy, gdzie się da. Bez skutku. Wszyscy wokół rozkładają ręce - twierdzą nasi czytelnicy. - Oby nie zdarzyło się tak, że służby zainterweniują dopiero po tragedii.
Policja nie może wypowiadać się na temat indywidualnej sprawy, takie przepisy. Funkcjonariusze wyjaśniają natomiast, co robią w tego rodzaju sytuacjach. - Nie zawsze jedna interwencja na miejscu rozwiązuje problem, więc podejmujemy kolejne - podkreśla kom. Lidia Kowalska z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Trudne sytuacje wymagają nie tylko naszego zainteresowania, ale też innych służb, chociażby pracowników socjalnych czy pogotowia.

Potrzeba chęci

Socjalni tłumaczą: - Mamy możliwość pomóc wyłącznie w przypadku, gdy osoba godzi się na tę pomoc i jest świadoma konieczności wniesienia zmian do własnego życia - mówi Marta Frankowska, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bydgoszczy. - W innym przypadku, nawet jeśli zawodowa służba socjalna stworzy doskonały plan pomocowy, a beneficjent nie zgodzi się na współpracę, to żadna, nawet najbardziej wysublimowana sztuka argumentacji nie przemówi mu do rozsądku.
W tym przypadku właśnie tak się dzieje, że emerytka i syn nie dają się przekonać.

Zarządcą nieruchomości (to budynek, należący do gminy) jest Administracja Domów Miejskich. Sprawę również zna.

- Rodzina przebywa w pomieszczeniu tymczasowym od 2010 roku - informuje Magdalena Marszałek, rzecznik ADM. - Od dłuższego czasu pozostaje tam jednak bezumownie, pomimo wezwań do opróżnienia i wydania lokalu. Z powodu braku reakcji zainteresowanych, wszczęliśmy postępowanie egzekucyjne, które zostało zawieszone w związku ze złym stanem zdrowia jednego członka rodziny. Po jego śmierci w lokalu pozostała starsza kobieta z dorosłym synem. On, jak wynika z naszych informacji, z powodu pracy w rolnictwie, przebywa tam sezonowo.

Administracja wie, jak uciążliwi są lokatorzy. - Obydwoje nadużywają alkoholu i zaniedbują zajmowane pomieszczenie. Dochodzi do zachowań agresywnych, zniszczeń oraz zabrudzeń w części wspólnej. Z uwagi na skargi sąsiadów, rodzina była już dyscyplinowana zarówno słownie, jak i pisemnie.

Upomnienia bez reakcji

Słowa i pisma nie skutkują. - W ramach kompetencji, jakie posiadamy, ponownie ich upomnimy - dodaje pani rzecznik. - Dodatkowo o całej sytuacji powiadomiony zostanie MOPS. Wszelkiego rodzaju awantury czy libacje powinny być każdorazowo zgłaszane przez sąsiadów służbom mundurowym. Na chwilę obecną, z uwagi na trwający stan pandemii, wszelkie postępowania zmierzające do eksmisji nie mogą być realizowane.
Sąsiedzi wdowy i jej jedynaka rozkładają ręce. Jeden z mieszkańców osiedla kończy: - Myśleliśmy, że opamiętają się po śmierci męża tej pani. Nic z tego. Oni nawet jego grobu nie odwiedzają. Od pogrzebu tam nie byli. Wiem, bo ja chodzę do zmarłego sąsiada na cmentarz. Nikt inny ani kwiatka, ani znicza mu przez 1,5 roku nie postawił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska