W pierwszym roku działalności do Klubu Dziecięcego „Bobrowiaczek” przychodziło dziesięcioro maluchów. Już teraz Klub może przyjąć 16 dzieci, ale chętnych jest więcej.
- Rekrutacja była na przełomie lipca i sierpnia. Teraz nadal zgłaszają się rodzice. Dużo mam wraca do pracy i szuka opieki nad dziećmi, a niestety, wiele babć jest aktywnych zawodowo i nie mogą zająć się wnukami - tłumaczy Sylwia Uzarska, kierownik Klubu Dziecięcego w Bobrownikach.
W 2018 roku gmina w budynku po przedszkolu otworzyła żłobek. Wiele osób myślało, że taka placówka w niewielkiej wiosce nie będzie długo funkcjonować. Gmina uzyskała dofinansowanie na adaptację pomieszczeń i wypłaty dla pracowników. Rodzice płacą jedynie za wyżywienie. Od września to 6 złotych za dzień. Ponadto „Bobrowiaczek” to także dodatkowe miejsca pracy. Zatrudnienie znalazło pięć osób.
Budynek po przedszkolu został zaadaptowany do potrzeb najmłodszych, w środku znalazło się także wiele nowych zabawek. Są specjalne stoliki, łóżeczka i wózki. Wszystko po to, by dzieci czuły się jak w domu. Większość przedmiotów zakupiono ze środków zewnętrznych. Klub we wrześniu wygrał kolejny projekt, a za otrzymane pieniądze zakupiono pomoce dydaktyczne, dodatkowy stół, łóżeczka, dywan, zabawki.
- Placówka była dostosowana do przyjęcia dziesięciorga dzieci, teraz mam więcej maluchów i każde musi mieć odpowiednie warunki - dodaje Sylwia Uzarska.
We wrześniu nie było łatwo. Do placówki przyszło 14 nowych pociech, tylko dwie zostały z poprzedniego roku, pozostałe zaczęły edukację w przedszkolu. - Na początku troszkę płakały. Jak jedno zaczynało, kolejne odpowiadały. Teraz jest już dobrze. Nie wszystkie dzieci mówią, ale rodzice się śmieją, że jesteśmy dobrymi poliglotkami, bo dokładnie poznałyśmy język każdego dziecka - opowiada pani Sylwia Uzarska. - Najstarsze ma 2,5 roczku najmłodsze rok. Teraz pewnie się czują w grupie. Musieliśmy poznać też ich nawyki żywieniowe.
Od rana w Klubie unosi się zapach domowych posiłków. - Ciocia dobrze gotuje, jak mówią dzieci. Gdy tylko są otwarte drzwi od kuchni, to podglądają i wołają „mniam mniam”. Do akcji karmienie zaangażowane są wszystkie ciocie. Niektóre maluchy próbują same i to nic, że się pobrudzą - tłumaczy kierownik „Bobrowiaczka”.
Klub otwarty jest od godziny 6.30 do 16.30, najdłużej w żłobku przebywają dzieci do 15.15. Tu z pewnością czują się doskonale. Prócz pysznych posiłków mają też mnóstwo atrakcji. Klub często odwiedza teatrzyk z Białegostoku i Krakowa, organizują swoje urodziny i Dzień Misia. Najwięcej emocji dostarcza malowanie farbkami. Każdy z maluchów staje się wtedy prawdziwym malarzem. Dużym echem odbiła się także zbiórka na choinkę i ozdoby. - Klubowe ciocie upiekły pierniczki, które sprzedawaliśmy rodzicom. Wszyscy chętnie się włączyli do akcji charytatywnej. Dzięki pomocy rodziców mamy piękną choinkę - przyznała pani Sylwia Uzarska.
Panie nie ukrywają, że w domu głowa odpoczywa, ale kochają swoją prace i małych podopiecznych.
