We wsi tylko nieliczni znali Dariusza Przywieczerskiego, bogacza, który kupił "ich" pałac i odgrodził go murem. Większość pamięta jedynie luksusowe auta, podjeżdżające często pod rezydencję. Teraz i one pojawiają się rzadko.
"Stołeczna policja na podstawie listu gończego wydanego przez Sąd Okręgowy w Warszawie poszukuje Dariusza Przywieczerskiego. Mężczyzna skazany został w tzw. aferze FOZZ. Poszukiwany ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości i do chwili obecnej nie ustalono jego miejsca pobytu...".
Głodowo, niewielka wieś w pobliżu Lipna. Przy szosie sklep, obok żużlowa droga, wiodąca wprost pod bramę imponującego pałacu z końca XVIII wieku, wzniesionego dla Ignacego Antoniego Zboińskiego. Źródła historyczne podają, że pałac, zniszczony w 1945 roku, został częściowo odbudowany w latach 1952 -1964.
Klasycystyczny obiekt, jedna z wcześniejszych budowli tego typu w Polsce, zdobiony jest sześcioma kolumnami i dwiema półkolumnami. W środku jest między innymi Sala Rycerska, w której ponoć koncertował sam Fryderyk Chopin.
Pałac przy grobli
Zabytkowy obiekt otoczony jest starym parkiem, założonym na początku XIX wieku przez Karola Zboińskiego, ze szpalerem grabów, modrzewi i kasztanowców. Jest tam stromy stok i parów, którego dnem płynie strumień spiętrzony groblami. Łączna powierzchnia nieruchomości wynosi blisko 32 hektary.
Mężczyzna w czapce, jadący rowerem tuż przy pałacowym ogrodzeniu twierdzi, że po wojnie pałac był "państwowy", a zajmowała się nim gmina. Potem ktoś go kupił, próbował odnowić, ale pewnie miał za mało pieniędzy, więc wyremontował tylko kilka pomieszczeń. Jakieś dwanaście, może piętnaście lat temu pojawił się ten bogacz z Warszawy, którego często pokazywali w telewizji. Dariusz Przywieczerski właśnie. Wtedy remont ruszył z kopyta i pałac odzyskał swą świetność. Ale miejscowi już nie mieli do niego dostępu. Tylko ten Czerwiński...
Tajemniczy właściciel
- Ja nic nie wiem... - kręci głową Zdzisław Czerwiński, mieszkający tuż obok głodowskiego pałacu, w budynku zwanym barakiem. Przyznaje, że jakiś czas pracował u Przywieczerskiego, zarządzał pałacem pod nieobecność właściciela, zatrudniał miejscowych do porządkowania parku i dostawał za to pensję. Jakieś trzy lata temu wszystko się jednak skończyło. Przywieczerski zniknął i na dobrą sprawę nawet nie wiadomo, kto teraz jest właścicielem rezydencji. Czasem podjeżdżają tu jakieś auta, zwykle czarne, zwykle mercedesy. Czasem któryś z gości poprosi o jakąś przysługę. - Ale to już nie to, co kiedyś - wzdycha Czerwiński. Jest bardzo dyskretny, nie chce wiele mówić o dawnym chlebodawcy ani o ludziach, którymi się otaczał. - Podobno jest teraz w Ameryce, słyszałem w telewizji - stwierdza Czerwiński.
Truskawkowy biznes
Zygmunt Kruszyński z Głodowa przepracował w miejscowym PGR ponad trzydzieści lat. Teraz siedzi sobie przy drodze i patrzy. Czasem widzi jakiś samochód, przed którym otwiera się brama pałacu. Podobno ten Przywieczerski ma w Polsce syna, więc pewnie on tu teraz przyjeżdża.
Jak się tak siedzi i patrzy, to czasem można coś wypatrzyć. Na przykład to, że paru sąsiadów chodzi na pola przy rezydencji i zarabia zbierając truskawki. Żaden się jednak nie przyzna, bo oficjalnie są bez pracy, czyli na zasiłku.
Ponoć właśnie na truskawkach późniejszy prezes "Uniwersalu" zarobił swoje pierwsze pieniądze. Jeszcze jako uczeń szkoły w podwarszawskiej Falenicy ładował truskawki do wagonów na stołecznym dworcu. W 1980 roku, mając 34 lata, legitymację PZPR i dyplom elitarnej Szkoły Głównej Planowania i Statystyki, dzisiejszej SGH, Dariusz Przywieczerski był radcą handlowym Ambasady PRL w Nairobi. W 1985 roku został dyrektorem Przedsiębiorstwa Handlu Zagranicznego "Uniwersal", monopolisty w eksporcie sprzętu gospodarstwa domowego, AGD, artykułów turystycznych i sportowych. To właśnie on w 1989 roku w gmachu "Uniwersalu" zakładał wraz z 13 innymi osobami pierwszy prywatny bank w Polsce o nazwie Bank Inicjatyw Gospodarczych, późniejszy BIG Bank Gdański, dzisiejszy Bank Millenium.
Kampania z rozmachem
- Z Włocławka, gdzie w 1946 roku się urodził, startował w pierwszych wyborach do Senatu - wspomina Jolanta Młodecka, włocławska dziennikarka, kandydująca wówczas do Sejmu RP. - Nie kryję, że zaimponował nam wszystkim kampanią w iście amerykańskim stylu. Po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z tak przebojowym kandydatem. Przygotował luksusowy, jak na tamte czasy, plakat wyborczy, który zresztą mam do dziś. Do lokalnych sklepów zwoził niedostępne gdzie indziej pralki i lodówki, wszystko było oklejone nalepkami "I Love Uniwersal" i jego wyborczym hasłem: Życie pójdzie lepszym torem, Przywieczerski senatorem. Był miły, życzliwy, uśmiechnięty i z gestem.
Tęsknota za przodkiem
Przywieczerski wybory do Senatu przegrał, ale to właśnie podczas tej kampanii wypatrzył w Głodowie pod Lipnem klasycystyczny pałacyk, który wkrótce stał się jego własnością. "...Z mapy wynikało, że kilkanaście kilometrów od Głodowa jest miejscowość Przywieczerzyn. Przywieczerski kupił więc nieruchomość w Głodowie, wokół angielskiego parku postawił trzymetrowy płot i zaczął nazywać posiadłość Głodowo Przywieczerzynek, utrzymując, że odzyskał rodowy majątek po przodkach..." - pisze w "Polityce" Wojciech Markiewicz.
Pani Iwona, ekspedientka w głodowskim sklepie, pracuje od niedawna. Dariusza Przywieczerskiego nie pamięta, słyszała jednak, że lubił zaglądać do tego sklepu.
Kupował niewiele, głównie chleb, bo resztę zwoził z Warszawy. Ale był grzeczny, kłaniał się, z każdym z miejscowych zamienił słowo.
Po parku otaczającym głodowski pałac, biegają groźnie wyglądające psy. Pięcioletni Krystian, mieszkający kilkadziesiąt metrów od rezydencji, bawi się przed kutą bramą.
Mówi, że nigdy nie był tam, po drugiej stronie. Iwona Modrzyńska, wykonująca jakieś prace w przydomowym ogródku, na pytanie o Przywieczerskiego wzrusza ramionami. Owszem, widywała samochody, którymi ponoć przyjeżdżał, ale po wsi raczej nie chodził. Zresztą dawno to było.
List gończy
- Aferzysta - mówi o właścicielu pałacu pan Janek z sąsiedniej wsi. Niesie w reklamówce piwko i gazetę, bo i wypić i poczytać lubi. No to doczytał się, że Przywieczerskiego policja ściga, bo długów narobił i w różne afery się wdał. Taki jak on zawsze jednak spadnie na cztery łapy i pewnie żyje sobie gdzieś w luksusach, w tej Kalifornii czy gdzieś tam...
Od początku lat 90. wokół Przywieczerskiego gęstniała atmosfera. Właśnie wtedy wybuchła sprawa Fuduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Coraz głośniej mówiło się o wypływaniu olbrzymich pieniędzy "Uniwersalu" do firm w tzw. rajach podatkowych i innych podejrzanych transakcjach. W 2000 roku padł "Uniwersal", pięć lat później Dariusz Przywieczerski został skazany w aferze FOZZ na 3,5 roku więzienia oraz grzywnę w wysokości 330 tysięcy złotych. Zanim zapadł wyrok, już nie było go w kraju. Jest poszukiwany tzw. europejskim nakazem aresztowania, lecz ostatnie wieści głoszą, że przebywa w Stanach Zjednoczonych, inne - że już go tam nie ma.
Henryka Chojnicka "od zawsze" mieszka w Glodowie. Jej dom stoi przy drodze, wiodącej do pałacu. Starsza pani kiedyś widywała Przywieczerskiego, jak przejeżdżał srebrnym samochodem, ale nigdy z nim nie rozmawiała. - Jakby sąd chciał, to by go ściągnął z tej Ameryki - przekonuje. Ale jej jest przecież wszystko jedno.
Oficjalnie właścicielem pałacu jest dziś Wielobranżowe Przedsiębiorstwo Produkcyjno - Handlowe z Warszawy.