Skąd się wzięła ropa?
Skąd się wzięła ropa?
Zdaniem większości geologów ropa naftowa powstała jako produkt rozkładu mikroorganizmów, glonów i wymarłych zwierząt wodnych, które żyły na Ziemi miliony lat temu. Dzisiaj jej największe zasoby znajdują się w Afryce, na półwyspie Jukatan oraz nad Zatoką Meksykańską, w Kalifornii, na Alasce, w Rosji, Kazachstanie i Azerbejdżanie oraz w rejonie Zatoki Perskiej. Zasoby ropy naftowej, które posiada Polska, oblicza się na niecałe 22 tys. ton.
Sklepy rosnąć będą jak grzyby po deszczu, a domki nad wodą zamienią się w pałace.
Kobieta w pałacu z piasku
Będzie cudownie - po okolicy jeździć będą mercedesy, jeepy, limuzyny z szoferami i inne luksusowe auta. A jakby jaki szejk na to czarne złoto się skusił, to może przyjechałby tu, rezydencje pobudował i im - mieszkańcom Chojna - wielki namiot ze śniegiem i stokami narciarskimi w środku zafundował?
- A po co nam namiot ze śniegiem? - mężczyzna kuca przy leśnej drodze, by odpocząć po marszu z sąsiedniego Sierakowa. - Ja bym tam wolał pustynny piasek, palmy.
- I piękne kobiety - śmieje się żona kucającego (są małżeństwem od 21 lat, więc wie, co jej chłopu w głowie siedzi).
Śmieją się. Ona, on i trzech sąsiadów (razem na tę wędrówkę się wybrali). Śmieją się i fantazjują dalej. Mówią o aquaparku, który miałby sześć basenów wyłożonych różowymi kafelkami ze złoceniami z kruszcu, rurę i taką wannę z bąbelkami. I o trójwymiarowym kinie, kapeluszach ze słomki i parasolkach z falbankami chroniącymi od słońca, i o...
Fajnie by było żyć w polskiej Arabii. Nie, nie - nie w polskiej, lecz noteckiej, bo takie uściślenie należałoby zrobić. Teraz kierunkowskazy wiodą na Chojno - Błota, Chojno - Wieś, Chojno - Młyn, to i mogłyby na Chojno - Arabia albo Arabia - Noteć czy jakoś tam.
Mogłoby być, ale nie będzie.
To wszystko żarty. Nic więcej.
- Powiercą, powiercą i przestaną - mówią tutejsi mieszkańcy. I śmieją się z całej sytuacji. Z tej całej sławy, którą od kilku dni mają, z dziennikarzy, którzy zaczęli nagle ich wsią się interesować i z tych wszystkich, co do Chojna teraz ciągną, żeby na wieżę wiertniczą choć raz spojrzeć.
A wszystko zaczęło się od...
Droga z dziurami i sława
Najpierw, jakieś trzy tygodnie temu, przez wieś tiry zaczęły przejeżdżać. Ogromne, ciężkie. I z wielkimi ładunkami. Dzień w dzień, w odstępach kilkugodzinnych. Nikt nie wiedział, co się dzieje. Ludzie patrzyli tylko przez okna, zatrzymywali na drodze, pod sklepem. I zastanawiali się, gdzie to wszystko jedzie i po co? I czy kierowcy dadzą sobie radę? Czy nie utkną gdzieś na stałe? Bo droga tu wąska, z dziurami. Przez las prowadzi, w pobliżu jeziora. Wyprzedzanie, zawracanie, omijanie jest problemem dla samochodu osobowego, a co dopiero dla takiego ciężarowego.
I tak sobie rozmawiali, aż pewnego dnia na tirach kolorowe domki zobaczyli. To pomyśleli, że dla letników pewnie. Ośrodków wypoczynkowych, pól namiotowych, pokoi gościnnych jest tu bez liku, więc nie ma się już czym zajmować. Tym bardziej, że na drodze zrobiło się cicho, w lesie zapanował spokój.
Aż pewnego dnia....
"We wsi Chojno, w gminie Wronki natrafiono na złoża ropy naftowej! - napisała lokalna gazeta. "Przy drodze Chojno - Sieraków zaczęły się odwierty" - podało radio.
No i się zaczęło. W telewizji powiedzieli, że ceny paliwa nie spadną, bo to tylko kropla w morzu jest. Że będzie praca nie tylko dla Chojna, ale i dla sąsiednich wsi. I jeszcze, że Wielkopolska stanie się polskim zagłębiem paliw. I że o mieszkańcach Chojna powinno się mówić z szacunkiem, bo to teraz nasi polscy szejkowie. Z Pyrlandii.
A chojanie? A chojanie śmiali się.
Pumeks, letnicy i rafa koralowa
Chojno, centrum wsi: poczta, szkoła podstawowa, kościół pod wezwaniem Chrystusa Króla, sklep, i miejsce na wypicie piwa. I impreza - Dni Chojna 2007.
Dzisiaj - bieg plażowicza, turniej szachowy na plaży, wyścig na rowerach wokół Jeziora Radziszewskiego, jutro - wyścigi kajakowe i wyścigi łodzi rybackich. Ludzi pełno: tutejszych i letników. I jedni, i drudzy o ropie rozmawiają chętnie. I z jej istnienia są chyba dumni.
- Ropa to olej skalny, to substancja więziona w porowatej, podobnej do pumeksu skale. Żeby wyodrębnić z oleju na przykład benzynę - stosuje się destylację - zaczyna letnik ze Szczecina (dom nad jeziorem - wśród kilkuset innych - wybudował parę lat temu, do Chojna przyjeżdża z żoną; okolicą jest zachwycony - czyste powietrze, lasy, woda, wydmy wrzosowe, torfowiska i bagna).
- W kraju mamy 89 złóż ropy naftowej. W górach najwięcej, ale te są na wyczerpaniu. Reszta - oprócz dwóch pod Bałtykiem - jest w naszej Wielkopolsce i Lubuskiem. Pojedynczo mają małą wydajności, ale w sumie to około 80 procent wszystkich polskich zasobów - wylicza Poznaniak (później będzie namawiał do kupna tutejszej ziemi za 20 złotych za metr bo cena jest korzystna - w porównani z takim Poznaniem).
- Nasze złoża przypominają rafę koralową.
- Jest ich sporo, ale są małe - Poznaniak i Szczecinianin jakby się licytowali.
- Dużo panowie wiedzą...
- Tak wypada - mówią. Bo ludzie pytają, znajomi, sąsiedzi z miasta. Bo ta ropa, jeśli tu mieszkają, to tak jakby trochę ich była, prawda? Więc dużo czytają, oglądają telewizję, słuchają radia. Szperają w internecie. Zbierają wycinki.
Ale chojanie też swoje wiedzą.
Ropa tu wcale nie pasuje
Chojanie wiedzą na przykład to, że pracy dla nich przy odwiertach nie będzie.
- Do tego potrzebni są wysokiej klasy specjaliści - smętnie kiwa głową siedzący pod sklepem chojanin (rzeczy jakby znoszone, problemy z równowagą, wielki nos; nazwijmy go Zenek).
- Wydobycie ropy to nie tak hop, siup! Tu trzeba mieć doświadczenie, odpowiedni fach w ręku - dodaje Strażak z Ochotniczej Straży Pożarnej i robi to samo co Wielki Nos - smętnie kiwa głową.
- Oni nas nie potrzebują, przywożą swoich - wyjaśnia ten trzeci i też kiwa, ale nogą (szczupła sylwetka, włos przerzedzony; na tego pana mówić będziemy Gienek).
Więc żadnych korzyści nie będzie? Żadnych?
No więc Gienek, Strażak i Zenek mówią, że może - rzeczywiście, ci od ropy nową drogę im zbudują, bo ta od dziur nie jak droga, ale jak sito wygląda. Poznaniak i Szczecinianin oprócz drogi chcieliby kanalizacji, a władze gminy przebąkują coś o pieniądzach, które miałaby do gminnej kasy spłynąć.
- Tak prawdę mówiąc, to boimy się, że na tych odwiertach tylko stracimy - denerwuje się Gienek. - Chojno stawia na ekologię, na agroturystykę. Ropa do tego nie pasuje.
Ani do wydm przy Starej Studni, ani do brzozowej kotliny zwanej "przepadnią dusz". Ni do Stawu Samity, ni do Jeziora Rzecińskiego czy Czarnoszyńskiej Strugi (podobno diabły tu w nocy konie topią). Ropa nijak się ma do mchu torfowego, rosiczki okrągłolistnej ani do ponad stu żyjących tu gatunków ptaków.
Najlepiej - cierpliwie czekać
- Jeśli odwierty odbywać będą się z zachowaniem wszystkich zasad, Puszczy Noteckiej nic nie grozi - zapewnia Remigiusz Pawelczak, sekretarz Urzędu Miasta i Gminy Wronki. I dodaje, że gmina cierpliwie czeka na rozwój sytuacji. Bo po pierwsze to nie wiadomo nawet, czy ta ropa na sto procent w Chojnie będzie, bo to próbne odwierty, a po drugie: - Za dużo sobie nie obiecujemy, bo w Międzychodzie też wiercą, a gmina nic z tego nie ma. No, oczywiście, powinny być z tego jakieś pieniądze, coś z ochrony środowiska chyba, ale na razie nie ma o czym mówić. Poczekajmy aż się dowiercą - mówi Pawelczak.
Jak długo czekać trzeba?
- Ze trzy miesiące - odpowiada Ryszard Chylarecki, dyrektor do spraw marketingu pilskiej spółki "Nafta", która wierci w Chojnie na zlecenie Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. - Wkręciliśmy się już na ponad 1600 metrów, a dojść musimy do prawie 4 tysięcy.
A z tą pracą to prawda? Mieszkańcy nic dla siebie nie znajdą? Dyrektor od marketingu nie pozostawia złudzeń: - Niestety, okoliczni mieszkańcy mają rację. To ciężka, wymagająca specjalistycznego przygotowania praca. Nie można ot, tak sobie przyjść i zacząć pracować. Przynajmniej na tym etapie.
A na górce wieża i świder
- To jak dojechać do tej sławnej wieży wiertniczej? - pytam chojan, a ci najpierw się śmieją i pytają, czy chcę samochód tankować, czy do kanistra coś na pamiątkę załadować. A później kierują: najpierw - o, tamtędy - trzeba wyjechać z Chojna i kierować się na Sieraków. I trzymać prawej strony się trzeba. Później minąć jezioro, jedną krzyżówkę, drugą i zjechać na wysypaną żwirem górkę. A jak już się stanie przed tablicą z napisem "otwór poszukiwawczy Kaczlin1"...
Wieża wiertnicza robi wrażenie. Maszt zbudowany z metalowych kratownic ma 45 metrów wysokości i 200 ton obciążenia. Podbudowa? 320 ton. Moc wyciągu wiertniczego? Nie do wyobrażenia.
Są tu jeszcze głowice, pompy, systemy napędowe, sita wibracyjne, odpiaszczacze, odmulacze... No i - świder. Ogromny świder, który wwierca się w ziemię dzień i noc, dzień po dniu - bez wytchnienia.
Bez wytchnienia pracują tu też ludzie (to dla nich tiry przywiozły baraki-sypialnie). Pięćdziesięciu sześciu ludzi. Pilnują wiertła po 12 godzin, przez dwa tygodnie. Po dwóch tygodniach ich miejsce zajmują dwie następne zmiany. I znowu dwa tygodnie harówy, dwa tygodnie odpoczynku i zmiana. I jeszcze raz, i jeszcze. Bo świder kręci się nonstop.
- Potęga - mruczy pod nosem opalony mężczyzna (zawodowy kierowca, tutejszy, kiedy odejdę, zacznie robić zdjęcia; powiedzmy, że ma na imię Staś). - Siła - dodaje jego towarzysz (niech będzie Waldkiem).
Rozpoznanie, czyli epilog
Więc Staś i Waldek są tu - przy otworze Kaczlin1 - pierwszy raz. Przyjechali białym oplem, rocznik dawno zapomniany. Przyjechali - jak to sami określili - na rozpoznanie (bo to jest tak: niby mieszkańcy Chojna śmieją się z tego zainteresowania odwiertem, niby nic z tego sobie nie robią, ale popatrzeć na wieżę przychodzą).
Więc stoimy sobie teraz w trójkę przed tą wieżą, jak mrówki przed żyrafą, i zastanawiamy się, czy będzie coś z tego wiercenia, czy nie. - Będzie. W Międzychodzie ropa jest, a że to niedaleko, to u nas też pewnie płynie - ocenia Staś.
- Podobno pod całą Puszczą Notecką znajduje się od 100 do 150 milionów ton ropy naftowej - mówię.
- Ale co nam z tego? Kopalnia i tak roboty nie obiecuje - to Waldi.
- A może nikt tu jej - tej roboty - nie potrzebuje? - dopytuję.
- Jak nie potrzebuje, jak nie potrzebuje!? - zaperza się Staś. Ludzie pracy szukają gdzie się da, a jak się nie da, to za 3 złote na czarno harują. I tak - prawdę mówiąc - szybciej znajdą ci, co nie mają wykształcenia niż ci z dyplomami. Bo na ludzi do miotły i kopania rowów zawsze jest zapotrzebowanie, a na sekretarkę na ten przykład - nie. Siostra Stasia ma maturę i od trzech lat bez roboty w domu siedzi. A na głowie trójka dzieci i bezrobotny szwagier...
- To przykre.
- To są nasze Emiraty. Polskie Emiraty.
Joanna Grzegorzewska
[email protected]