- Miał Pan już wcześniej do czynienia ze sportem?
- Przez dwa lata z ramienia Nesty zasiadałem w zarządzie Budowlanych, więc poznałem nieco organizacyjną specyfikę klubu sportowego. Jeśli chodzi o aktywność, to zdarza mi się, jak większości ludziom. W czasach młodości między innymi trenowałem hokej. Złamałem wtedy nogę, ale to było tak dawno, że nawet nie warto tego wspominać.
- Przejdźmy więc do teraźniejszości. Na jakim etapie jest tworzenie hokejowej spółki?
- Wciąż jesteśmy na wstępnym etapie organizacyjnym. Dopiero kilka dni temu ukonstytuował się zarząd, powołano radę nadzorczą, sam pracuję nad tym projektem do końca ubiegłego tygodnia. Pracy jest w tej chwili mnóstwo. Trzeba dokończyć rejestracje spółki, zgłosić drużynę do PZHL, przygotować się do rozgrywek barażowych. Kilka kwestii rozgrywamy jednocześnie, oprócz formalności trwają także rozmowy z trenerami i zawodnikami.
- To na pewno interesuje kibiców najbardziej. Co możemy powiedzieć w tej chwili na temat sytuacji kadrowej toruńskiego zespołu.
- Kadrę dopiero budujemy. Dziś nie jestem w stanie powiedzieć nic jednoznacznego na temat żadnego hokeisty, który grał ostatnio w Toruniu. Przede wszystkim dlatego, że z większością nawet jeszcze nie zdążyłem porozmawiać. Rozmawiałem natomiast z trenerem Walickim na ten temat i pewne projekty już są. Ofert mamy naprawdę sporo, zarówno od polskich hokeistów, jak i zagranicznych. Niektórzy chcą w Toruniu zagrać dłużej, inni są gotowi nam pomóc w barażach. Na razie mamy zarys drużyny w planach, ale nie wiadomo, na ile uda nam się je zrealizować. Myślę, że najważniejsze decyzje zapadną w ciągu tygodnia.
- Trenerem zespołu będzie Wiesław Walicki?
- Takie są wstępne plany, także sam szkoleniowiec zadeklarował, że jest zainteresowany taką funkcją. Będę także rozmawiał z Markiem Góreckim. Moim zdaniem ten duet powinien poprowadzić drużynę, to kwestia ustaleń finansowych i organizacyjnych.
- Zna Pan toruńskie środowisko biznesowe. Czy jest szansa, że spółka hokejowa wyjdzie na finansową prostą?
- Takie jest podstawowe założenie. Spółka działa w oparciu o prawo handlowe, prowadzi pełną księgowość, tu nie ma miejsca na długi. Mam zamiar prowadzić klub, jak każde inne przedsiębiorstwo. Tej koncepcji będziemy się trzymać także przy rozmowach z zawodnikami. Nie będzie już miejsca na wirtualne kontrakty, oferujemy im takie pieniądze, które jesteśmy w stanie zapłacić. To bardzo ważne dla klubu, bo hokeista, jak każdy pracownik, może podać spółkę do sądu o wypłatę zaległych wynagrodzeń. Z moich informacji wynika, że praktycznie wszystkie kluby mają problemy z płatnościami, w Toruniu chciałbym tego uniknąć.
- Czy z tej perspektywy awans do ekstraklasy już w sierpniu ma znaczenie dla spółki?
- Ma ogromne. Jeśli uda nam się zrealizować ten cel, to będziemy potrzebowali wyższego budżetu, bo takie są wymagania ekstraklasy. Powiem tak: na pierwszą ligę pieniądze mamy już teraz, jak awansujemy wyżej, to zapewniam, że także je znajdziemy.
- Głównym udziałowcem hokejowej spółki jest miasto. To powinno bardzo pomóc w rozmowach ze sponsorami?
- Jak najbardziej. Takie zaangażowanie władz miasta poprawia przede wszystkim wiarygodność całego przedsięwzięcia.
- To zupełnie nowy klub. Jakie jest zainteresowanie ze strony sponsorów?
- Jesteśmy już po kilku rozmowach z potencjalnymi sponsorami. Trudno powiedzieć, jak to się dalej potoczy, ale jestem optymistą. To ma być nowa jakość w toruńskim hokeju i myślę, że sponsorzy nas nie zostawią.
- Przez ostatnie lata pracował Pan w Neście. Czy to oznacza, że firma pozostanie strategicznym sponsorem hokejowej drużyny?
- To pytanie trzeba skierować do odpowiednich osób w Neście Bis. Mogę jedynie powiedzieć, że firma przychylnie patrzy na nową spółkę i będziemy rozmawiać na ten temat. Na wszelkie deklaracje jest jednak zdecydowanie za wcześnie.