https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Boisko? Podwórko? E tam! Facebook jest lepszy

Kinga Czernichowska
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Pixabay
Pokolenie Z - tak mówi się o dzieciach, które dorastają w dobie Facebooka, Snapchata i Instagrama. One nie bawią się na podwórku, bo przecież i tak nie ma z kim... Ich rówieśników pochłonęła internetowa dżungla. Trwa bitwa na polubienia na Fejsie. Choć czasami zdarza się również hejt. Ale nie tylko media społecznościowe są zagrożeniem w internetowej dżungli. Dla dzieci w wieku od 6 do 11 lat bardzo często głównym źródłem rozrywki są gry komputerowe, a ich idolami gracze, którzy prowadzą swoje kanały na YouTube: Stuu, Blowek czy reZigiusz. I być może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że to często jedyna, wielogodzinna rozrywka. Z czasem zmienia się w uzależnienie.

Nałóg obserwuje się zresztą nie tylko u dzieci - niejednokrotnie nie radzą sobie nawet osoby dorosłe. W Stanach Zjednoczonych pojawił się już nawet zwyczaj, że będąc w restauracji, znajomi kładą na środek stołu telefony i odwracają je tak, by nie było widać ekranu. Po co to wszystko? Osoba, która nie wytrzyma, płaci rachunek za całą grupę.

Internet miał dać poczucie łatwej komunikacji, tymczasem okazało się to złudne.

Kiedy dziecko wpada w nałóg, liczba lajków na Facebooku nie gra roli - nastolatek traci kontrolę i mimo posiadania kilkuset znajomych czuje się samotny. Jak mają radzić sobie ze zbuntowanym i uzależnionym od internetu młodym człowiekiem rodzice, będący przecież przedstawicielami pokolenia Y? Z jednej strony sami są zachłyśnięci nowymi technologiami, a z drugiej w ich czasach posiadanie zwykłego telefonu komórkowego było już zaszczytem, a o smartfonach i tabletach nikt nawet nie marzył. Psychologowie łamią sobie głowy, szukając odpowiedzi na to pytanie, bo realne skutki dorastania w cyfrowej dżungli będziemy mogli zaobserwować za kilkanaście lat, gdy przedstawiciele pokolenia Z wejdą w dorosłość. Rodzice natomiast szukają sposobów, by internet nie stał się nałogiem dla ich pociech.

- Zajmuję dzieciom czas: oglądają ze mną na przykład różne filmy, które ich uwrażliwiają - mówi Arkadiusz Wojnarowski, producent filmowy, ojciec dwójki dzieci będących w wieku 7 i 10 lat. - Ustaliłem im też limit czasowy na gry na konsoli (godzina dziennie) oraz na internet (też godzina dziennie).

Czy to pomogło? - Teraz już oboje zaakceptowali ten limit, ale podczas ferii przyszli do mnie z kartką, prosząc, żebym się na niej podpisał, bo zbierają autografy - opowiada pan Arkadiusz. - Kartka była zwinięta. Kiedy ją rozwinąłem, okazało się, że był to kontrakt opiewający na 6 godzin dziennie internetu i jeszcze kilka innych rzeczy. Kiedy odmówiłem, poprosili mnie, żebym podpisał się na pustej kartce, po czym przynieśli tamtą kartkę z kontraktem sklejoną z tą drugą i powiedzieli, że właśnie zawarliśmy umowę. Musiałem wytłumaczyć, że ta umowa nie będzie nas obowiązywać.

Anna Gozdek uważa, że czasem wystarczy zaplanować coś, przez co dzieci nie będą miały czasu ani ochoty na sprawdzanie Facebooka albo gry.
- Staram się poświęcać dziecku więcej czasu: wspólne zajęcia, zachęcenie do aktywności fizycznej to najprostsze rozwiązanie - dodaje pani Anna, mama 13-letniego chłopca.

Jakub Kuś, psycholog z Uniwersytetu SWPS przeprowadził kiedyś eksperyment - prowadząc warsztaty w jednej ze szkół gimnazjalnych na Dolnym Śląsku, poprosił uczniów o odłożenie i wyłączenie telefonów na cztery godziny. Efekt? Początkowo był bunt, po godzinie jednak uczniowie zaczęli traktować to jako atrakcję. Musieli znaleźć sobie inne formy aktywności.

- Największym problemem jest to, że dziecko nie wie, co ma w tym internecie robić. Wrzucone na cyfrowe wody, nie mając żadnej podpowiedzi, jak z internetu korzystać, będzie się uczyło się nie najlepszych wzorców. Na lekcjach informatyki kształci się w zakresie obsługi podstawowych programów, ale nie mówi się o tym, jakie zagrożenia niesie ze sobą globalna sieć. A to właśnie z tych zagrożeń wynika agresja czy problemy z koncentracją - mówi Jakub Kuś.

Jego zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest rozmowa z dzieckiem i zwrócenie uwagi na dobrą stronę internetu.

- Ona jest trudniejsza do znalezienia, ale istnieje - zapewnia. - Są wciągające gry edukacyjne, akcje charytatywne i społeczne. Internet naprawdę może być wykorzystywany do dobrych rzeczy, a nie wyłącznie do przerzucania się głupimi filmikami czy hejtu.

Hejt zabija

- CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE

"Artysta w kuchni" odc. 4 – Izabela Zwierzyńska. Zobacz jak gotuje gwiazda Barw Szczęścia?

Niestety, zjawisko tzw. hejtingu, czyli wpisywanie komentarzy, często bezpodstawnych, ale mających na celu atakowanie innej osoby, to kolejny problem. Dzieci i młodzież uczestniczą dziś w pewnej konwencji, polegającej na tym, że sympatię bądź jej brak wyraża się także internetowo: lajkuje się tych, których się lubi, hejtuje tych, którzy nie należą do grupy.

- Istnieje ryzyko, że dziecko straci pewną grupę znajomych, jeśli nie dostosuje się do tej konwencji. Tu jednak znów wraca kwestia, jaką jest rozmowa rodzica z dzieckiem. Ja wolałbym, żeby ono miało mniej takich znajomych i nie wdrażało określonych, często agresywnych sposobów zachowania. Bo znajomi teraz są, jutro może ich nie być. Ale pewne przyzwyczajenia, sposób bycia wypracowujemy w sobie i to z nami zostanie - wyjaśnia psycholog.

Wystarczy przypomnieć historię 14-letniego Dominika z Bieżunia (województwo mazowieckie), który powiesił się, bo czuł się zaszczuty przez rówieśników. Fala negatywnych komentarzy toczyła się jeszcze po jego śmierci. Jedna z osób miała po jego śmierci napisać w komentarzu: „Dobrze, że zdechł”. Takich historii jest niestety więcej. I trudno to przerwać.

Niektórzy proponują cyfrowy detoks - coś, jak w przedstawionym przez Pierre’a-Oliviera Labbé dokumencie o tym, co dzieje się, kiedy przez 90 dni nie ma się dostępu do internetu. Reżyser sam poddał się eksperymentowi. Chciał pokazać, że cyfrowy detoks może być sposobem na odbudowę stosunków międzyludzkich. Czy u przedstawicieli pokolenia Z takie rozwiązanie mogłoby się sprawdzić? Według Jakuba Kusia niekoniecznie, bo to dzieci, które dorastają w zupełnie innym świecie, niż ich rodzice. Dla tych młodych ludzi nowe technologie są czymś naturalnym. Czymś, co istnieje już od ich urodzenia. Dzieci widzą rodziców, sprawdzających co chwila swój smarfon i biorą z nich przykład. Niekoniecznie dobry... Samo funkcjonowanie w świecie, w którym nowe technologie są czymś naturalnym, powoduje, że nie można się od nich całkowicie odciąć, a cyfrowy detoks mógłby najprawdopodobniej przynieść efekty w przypadku osób o dużym stopniu uzależnienia. Choć i to nie jest pewne. Dlatego kampania „Wyloguj się do życia” odbiła się głośnym echem w mediach, ale nie przyniosła - jak potem stwierdzono - wymiernych korzyści. - To tak, jakby powiedzieć: „przestań oddychać i zacznij żyć” - twierdzi Jakub Kuś.

Dozwolone od lat...

To, że dzieci dorastają w świecie nowych technologii, nie powinno być jednak powodem, by zaczęły się z nimi oswajać już w pierwszych latach swojego życia. Zgodnie z badaniami neuropsychologii rozwojowej bezpieczny wiek na to, by wręczyć dziecku tablet lub smartfon, to 9-11 lat. Tak jest dlatego, że światło emitowane przez te urządzenia źle wpływa na korę przedczołową, która odpowiada za samokontrolę oraz na hipokamp odpowiedzialny za inteligencję emocjonalną oraz orientację przestrzenną.

- Rodzice, którzy dają dwuletniemu dziecku takie urządzenia, powinni być świadomi, że w wieku 8-10 lat ono nie będzie umiało funkcjonować w społeczeństwie i nie wykształci w sobie empatii. Efekt może być taki, że w dorosłym życiu będzie mieć problem z odczytywaniem emocji innych osób, jak też okazywaniem swoich własnych - mówił Jakub Kuś podczas prowadzonych we Wrocławiu warsztatów z rodzicami.

Światło emitowane ze smartfonów powoduje również, że słabiej wydziela się melatonina, która odpowiada z kolei m.in. za nasz zegar biologiczny. Właśnie dlatego nie powinniśmy sprawdzać Facebooka, zaglądając na ekran telefonu co najmniej na godzinę przed snem. Niedobór melatoniny sprzyja zaburzeniom pracy mózgu - występowaniu napadów padaczkowych i halucynacjom. Może też prowadzić od bezsenności, a nawet depresji.

Niektórzy rodzice twierdzą, że w dzisiejszych czasach oswajanie się dzieci już we wczesnym okresie z nowymi technologiami jest nieuniknione. Mało tego, w sklepach dostępne są już nawet tablety dla dzieci - z bajkami, grami edukacyjnymi itp.

- Mimo że się staram, jak mogę, by urządzenia elektroniczne nie funkcjonowały jako zabawki, to uważam, że w dzisiejszych czasach ich wyeliminowanie z życia dziecka jest prawie niemożliwe - mówi Anna, mama dwójki dzieci (jej córka ma 2,5 roku, syn - prawie roczek). - Tak, jak kiedyś ja się bawiłam telefonem stacjonarnym babci, tak teraz moje dzieci od czasu do czasu korzystają z tabletu czy smartfonu. Robią to tylko w mojej obecności i w bardzo ograniczonym wymiarze czasu.

Anna (nazwisko do wiadomości redakcji) twierdzi, że zna wszystkie argumenty za tym, dlaczego nie można dzieciom organizować czasu przy elektronice. Ale wie również, że tak, jak we wszystkim, zdrowy rozsądek i umiar mogą przynieść więcej pożytku, niż szkody.

- Moja dwuletnia córka dzięki gadżetom elektronicznym nauczyła się liczyć, rozpoznawać kolory i litery po polsku i angielsku. Uwielbiamy włączać sobie piosenki dla dzieci, przy których tańczymy - dodaje kobieta. Twierdzi, że zdecydowanie woli swojemu dziecku włączyć coś na tablecie, niż pokazać bajkę w telewizji, która jej zdaniem jest złodziejem czasu i uwagi.

- Wiem, że gdyby mi się coś stało, córeczka sama zadzwoni po pomoc, bo potrafi wybrać numer na smartfonie - tłumaczy moja rozmówczyni. - Intuicyjność obsługi tych urządzeń sprawia, że mnie trudniej się je obsługuje niż moim dzieciom. W żadnym razie jednak gadżety elektroniczne nie zastępują nam książeczek, których dziennie czytamy niezliczoną liczbę, czy spacerów. Gadżety są po prostu takim samym narzędziem użytkowym, jak pralka czy samochód. Nie sposób dzieciom ograniczyć do nich dostępu.

Rodzi się jednak pytanie: czy owa „naturalność” nowych technologii nie doprowadzi do tego, że za kilkanaście lat będziemy żyć w społeczeństwie, w którym trudno będzie odnaleźć ludzi o dużym poziomie empatii, wrażliwości czy kreatywności? I w którym coraz trudniej będzie nam budować jakiekolwiek relacje społeczne.

Komentarze 14

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

T
Tomek
Wypełniłem dla ciekawości. Będę się kontaktować z tym ProLearning żeby powiedzieli czy to na pewno ich i czy będą udostępniać wyniki.
A
Alka
W maju we Wrocławiu jest konferencja Dolnośląskie Forum HR na której poruszony zostanie temat różnic i motywacji między Pokoleniami XYZ. Podobno jakaś firma robi na ten temat badania i przedstawi tam swoje wyniki.
r
redve
telefon nijak ma się do kręgosłupa, kciuk to samo chyba że wygięto kości, inna sprawa że kciuk przeciwstawny jak i inne palce słuzą do zginania o ile o to ci chodzi, wypasioną? jeżeli coś jest z aktualnych czasów (no jak to nie używają pierwszych modeli nokii 3310) to już jest wypasione? kolejna rzecz nie rozstają się bo rodzice każą byćw kontakcie... a co do rodziców to ich wina że nie przypilnowali co dziecko robi i teraz robi co chce
co to z tego będzie? (po uj TO w tym zdaniu?)
nic nowego to samo co kiedyś kiedyś ludzie rozmawiali a teraz piszą tragedia oj tragedia
r
redve
pierwsza inteligentna wypowiedź jaką tu znalazłem :)
r
redve
czyli jeżeli ktoś ma chorą tarczycę, serce i ma wadę postawy (na którą telefon nijak się ma chyba że sterujesz kręgosłupem) to nieudacznik? po 2. rodzice po części są winni? o ile mi wiadomo to oni powinni kontrolować co dziecko robi a to że im się nie chce to ich wina chyba że dziecko od początku przejawiało takie zachowanie że budziło niechęć...
kolejna rzecz jeżeli patrzysz tam gdzie nikogo nie ma to nie dziw się że nikogo nie ma, popatrz na stadiony orlik, place zabaw inne niż te z dźwigami i betoniarkami a nie w miejsce gdzie co 10 minut ktoś upuszcza kiepa bo za daleko do kosza... kolejna rzcz osoby które teraz się szkolą będą takie na jakie się szkolą, otoczenie nijak się ma do tego
r
redve
kary cielesne mocniejsze niż klaps są zabronione prawdopodobnie od lat 30 ubiegłego wieku
w dodatku nikt się nie modli a to że ktoś siedzi to chyba nie tragedia, a co do starszych osób to wystarczy powiedzieć PROSZĘ to naprawdę nie takie trudne już dyplomowani absolwenci biol-chem potrafią powiedzieć to jakże skomplikowane słowo...
P
Pan
Ludzie się różnia i niestety walka pokolen będzie zawsze czy to w zyciu czy w pracy. dla kazdego wazne jest co innego co też daje różnorodnośc. Z drugiej strony jak pogodzic priotytety ludzi w roznym wieku np w jednej firmie?
L
Leo
Ciekawe, może ktoś to też opublikuje szerzej, warto by bylo o tym poczytać
S
Smyk
Są prowadzone badania przez ProLearning z Wrocławia na temat podejścia róznych pokoleń do pracy, zaangazowania. Niedawno dostałem ankietę, calkiem ciekawa i mam nadzieję że i wyniki będą interesujące. Chętnie poczytam jak ludzie w roznym wieku podchodzą do pracy, co jest dla nich najważniejsze, czego oczekują itp
z
zyta
Wina wyłącznie rodziców, są wygodni i nie chcą się zajmować dziećmi. Gówniarze 11-18 lat siedzą rozwalane w komunikacji miejskiej i modlą się do tych swoich ołtarzyków, nie patrząc , że starsza osoba stoi. Tylko lać gówniarzy i patrzeć czy równo puchną.
k
kalaudia pipka
Na placu zabaw pod blokiem jedynie dzieciaczki w wieku 3-6 lat z rodzicami. Starsze już zgarbione, z wykrzywionym kciukiem ślipią i klikają w komórkę i to wypasioną. Praktycznie się z nią nie rozstają. Większość rodziców nie ma na to wpływu, bo nie potrafią lub nie chcą.
Co to z tego będzie?
a
admin
niekontrolowanego w żaden sposób internetu - w imię tzw. wolności, która i tak nie istnieje. a co więcej, okazuje się, że sieć wielu ludziom tę wolność odbiera, a przy okazji rozum. szkoda, że Autorka nie wspomniała o globalnie przemilczanym zjawisku seksualizacji dzieci przez internet. niby wszyscy o nim wiedzą, ale w tę kupę nikt, poza nielicznymi, kija wetknąć nie chce. a do tego dochodzi jeszcze powszechne parcie władzy do przymusowej cyfryzacji. czym to się skończy? moim zdaniem niczym dobrym.
L
Leo
Pokolenie otyłych, ze słabym sercem i zwyrodnieniami kręgosłupa nieudaczników. Po części rodzice też winni. Kiedyś nie do pomyślenia żeby podwórka były puste. Teraz z rzadka ktoś na nim jest i coś robi. Ci co teraz się szkolą na lekarzy rehabilitantów, neurologów, czy kardiologów będą w przyszłości jeszcze bardziej porządani niż teraz.
C
Czyli następne będzie
pokolenie A
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska