
źródło: echodnia.eu
- Samolot leciał, o, z tamtej strony - pokazuje Aleksandra Musiał. Obok jej brat Wiesław Wiewiór. To nieliczni już świadkowie katastrofy.
(fot. źródło: echodnia.eu)
O wypadku czechosłowackiego bombowca Ił-28 nie mówiło się zbyt wiele. Szybko pojawiło się też kilka wersji wypadku. W końcu pewna była tylko jego data - 30 czerwca 1959 i miejsce - wieś Lisów, obecnie w gminie Promna w powiecie białobrzeskim.
Jedna z wersji zakłada, że że odrzutowcem próbowali uciec do Szwecji trzej piloci. Przeszkodzili im w tym żołnierze z położonej niedaleko jednostki wojskowej.
Wśród osób żyjących w tej okolicy niewielu już pamięta te chwile. Wśród nich jest rodzeństwo - Aleksandra Musiał i Wiesław Wiewiór, dziś mają po 81 i 80 lat. - Stałam przy oknie, ubierałam dziecko. A tu nagle jakiś wielki huk nadszedł. Zawył samolot, leciał bardzo nisko. Byłam przerażona, zdążyłam powiedzieć: "O Jezu, zaraz spadnie" i usłyszałam huk. Powiedziałam jeszcze: "Piloty się zabiły". Mój syn z bratem od razu tam pobiegli. Samolot wpadł w gospodarstwo Kowalczyków. Potem i ja przybiegłam - opowiada pani Aleksandra.
Na miejscu szybko pojawiło się wojsko. Kiedy mieszkańcy zajęli się szukaniem ciężarnej kobiety, która przed wypadkiem tu przechodziła, rozległy się strzały. Mieszkańcy przypuszczają, że strzelała amunicja z samolotu. Niedługo po tym znaleziono martwą sąsiadkę.
Wojsko przekonywało, że zginęli wszyscy piloci. Mieszkańcy są zdania, że jednemu z nich udało się ujść z życiem.
Po budynkach i leju nie ma już śladu. Miejsce zostało wyrównane ziemią. Jeśli wierzyć słowom okolicznych mieszkańców, gleba kryje jeszcze szczątki samolotu i jednego z pilotów.
Źródło: Bombowiec spadł na wieś! Tajemnicza katastrofa lotnicza koło Mogielnicy (zdjęcia) - ww.echodnia.eu