Sytuacja dwóch braci: trzy- i czterolatka wydawała się beznadziejna. Starszy ma mózgowe porażenie dziecięce. Młodszy urodził się z dwunastej ciąży jako wcześniak. Chłopcy czekali na adopcję, ale niestety, nie było zainteresowania.
Losem swoich pacjentów przejęła się dr Dorota Brygman z poradni neurologii dziecięcej w Miejskiej Przychodni Specjalistycznej w Toruniu. Neurolog, nie bez podstaw, obawiała się, że chłopcy, jeśli nie znajdzie się rodzina gotowa się nimi zająć, trafią do domu pomocy społecznej. A wtedy to, co udało się osiągnąć dzięki terapii, cofnie się. Jej mali pacjenci (od dwóch lat) robią bardzo duże postępy.
Starszy wcześniej tylko leżał, a zaczął siedzieć z podporą, coraz więcej mówi. Młodszy miał operację na przepuklinę, jest bardzo ruchliwy, stara się np. sam wkładać sandałki.
Chłopcy przebywali w rodzinnym pogotowiu opiekuńczym pod Lipnem. Prowadząca pogotowie Hanna Kowalska, bardzo przywiązana do podopiecznych, wspaniale się nimi zajmująca, martwiła się ich dalszym losem. Zgodnie z przepisami w rodzinnym pogotowiu dzieci mogą przebywać zaledwie ośem miesięcy. Oni byli tam ponad dwa lata - stanowczo za długo.
Pesymistycznie oceniała szanse znalezienia rodziców dla chłopców m.in. Maria Posłuszna-Owcarz, wicedyrektor Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Adopcyjnego w Toruniu, oddział we Włocławku. Podkreślała, że piecza rodzinna jest najlepsza, ale te dzieci mają poważne problemy zdrowotne.
Czytaj również: Dwaj chłopcy szukają rodziny zastępczej
Wśród rodzin adopcyjnych, nawet kandydatów za granicą, nie było chętnych. Cały czas szukali. - Dla chłopców najlepiej byłoby, gdyby trafili do jednej rodziny. Są zakwalifikowani do adopcji, ale może to być też rodzina zastępcza. Taka, która się im poświęci, przeorganizuje dla nich życie, bo wymagają dużo uwagi, pracy, rehabilitacji - tłumaczyła Maria Posłuszna-Owcarz.
Sytuacja chłopców nagłośniona została przez dr Brygman w połowie czerwca. Mniej wiecej miesiąc później wydarzyło się coś, co zdawało się niemożliwe. Z drugiego krańca Polski zgłosili się ludzie gotowi zostać rodzicami obu braci. Małżeństwo 40-latków odchowało już dwoje własnych dzieci.
- Moje skarby przedwczoraj odjechały do nowych rodziców, swojego domku. Jest mi smutno, ale przeważa radość - nie kryje Hanna Kowalska.
Sąd do 25 października udzielił tzw. zabezpieczenia. Ustalił miejsce pobytu chłopców, a na czas trwania postępowania nadzór kuratora.
- Nie do wiary, że tak szybko wszystko udało się załatwić. To chyba niespotykane - przyznaje Hanna Kowalska. - Jestem szczęśliwa, że tak to się potoczyło. Chłopcy mieli szczęście. Wiem, że bracia nadal robią postępy - dodaje dr Dorota Brygman.
Pełna entuzjazmu jest również nowa rodzina. - Przeczytaliśmy o chłopcach w internecie. Obaj są przesympatyczni. Wspominają jeszcze poprzednią opiekunkę, ale dobrze się u nas czują - zaznacza przyszła mama zastępcza. - Starszy już stoi, młodszy jest bardzo ruchliwy i trzeba poświęcić mu więcej uwagi. Mamy duży dom, plac, zwierzęta. Oni uwielbiają koty. Od września pójdą do przedszkola.
***
Jak Tomasz Siwa odnalazł swoją biologiczną siostrę?