- Regularnie jeżdżę z Bydgoszczy do Pucka. W grudniu na korytarzu było pełno śniegu, a przy drzwiach wręcz zaspy. W każdej chwili można było sobie wybić zęby lub połamać nogi. A w przedziałach temperatura oscylująca w granicach 7 stopni! - opowiada oburzona bydgoszczanka Grażyna Lewandowska.
Dostali w kość
Trudno się dziwić pasażerom, że przeklinają koleje. Z jednej strony przejazdy pociągami są coraz droższe, z drugiej - koleje nawalają, a jakość usług pozostawia wiele do życzenia. - Zima dała nam w kość - przyznaje Mieczysław Cichosz, dyrektor Arriva PCC w regionie kujawsko-pomorskim. - Bywa, że tory są zasypane śniegiem i, zanim pociąg przejedzie, trzeba wysłać pług, a tych brakuje. Ale nie ukrywam, że część naszych opóźnień wynika z awarii taboru.
Tak było w przypadku pociągu, o którym opowiadała pani Katarzyna z Torunia. - Bryła lodu uderzyła w system sterowania - tłumaczy Cichosz. - Czasami trafiają w układ pneumatyczny, przerywają przewody, uszkadzają zawory. Mamy 5-7 awarii na dobę. Taki szynobus natychmiast trafia do serwisu w Nowej Wsi Wielkiej, ale zdarza się, że naprawa jest skomplikowana. A nie mamy aż tyle taboru, żeby każdy uszkodzony pociąg podmienić. Czasami udaje nam się zorganizować komunikację zastępczą. Najgorzej, jeśli połączenie musimy odwołać.
Kolej nie zdaje egzaminu
Michał jechał w mijającym tygodniu do Gdańska na egzamin. - Miałem mieć kilka godzin zapasu, a ledwo zdążyłem. Na szczęście, bo profesor nie jest skłonny tolerować wymówki typu "pociąg się spóźnił". Gdybym oblał, to chyba bym się domagał od kolei odszkodowania - opowiadał student Uniwersytetu Gdańskiego. - Powiem tak, kolej nie zdała egzaminu z radzenia sobie z zimą.
Pasażerowie jednak na odszkodowania nie mają co liczyć. W większości przypadków najwyżej na gorącą herbatę. - Kiedyś pociąg utknął na pięć godzin na trasie Boguszewo-Mełno. Dowieźliśmy pasażerom gorącą herbatę - przypomina dyrektor Cichosz.
Herbatę rozdawano także w największe mrozy pasażerom opóźnionych pociągów na dużych dworcach. M.in. w Bydgoszczy. - W sumie, w skali kraju, z gorącego napoju lub posiłku na dworcach skorzystało 500 pasażerów - podlicza Michał Wrzosek, rzecznik PKP.
Ekspres talon
- Mieliśmy przypadki, że pociąg na kilka lub nawet kilkanaście godzin utknął w polu. Jeśli w składzie był wagon Wars, to tam wydawane były pasażerom gorące napoje. Jeśli nie było, to w kilku przypadkach dowoziliśmy termosy z gorącą herbatą - mówi Paweł Ney, rzecznik prasowy Intercity.
Kto utknął w pociągu klasy Ekspres Intercity, to może liczyć na pewną rekompensatę. - Na talon zniżkowy na kolejną podróż - wyjaśnia Beata Czemerajda z biura prasowego spółki. - Przy spóźnieniu ponad godzinę należy się 25-procentowy rabat na następny bilet, a przy opóźnieniu ponaddwugodzinnym - 50-procentowy.
I pewno trochę tych talonów będą musieli wydać. - Pociągi są zalodzone, a do podwozia przylepiają się tony śniegu. Trzeba go roztapiać, często skuwać ręcznie. Bywa, że trwa to kilkanaście godzin - opowiada Ney.
Pociągi Przewozów Regionalnych radzą sobie nie lepiej. - Część opóźnień wynika z problemów z infrastrukturą kolejową. Zamarznięte rozjazdy, a na początku zimy - pękające szyny - wymienia Marek Ostrowski, rzecznik prasowy bydgoskiego oddziału spółki.
Ale przyznaje. - Wina za część opóźnień leży po naszej stronie. Zdarzają się awarie taboru. Silniki trakcyjne, przetwornice, wszystkie urządzenia wirujące mogą sobie nie poradzić w takiej pogodzie. Śnieg wpada do środka, powoduje zwarcia. Przy dużych mrozach wysiadają układy pneumatyczne, zamarzają drzwi i albo nie można ich otworzyć, albo znowu zamknąć - dodaje.