Kilka dni temu BTBS zawarło umowę o współpracy z Krajowym Rejestrem Długów. Czy to oznacza, że mamy do czynienia z działaniami restrykcyjnymi wobec mieszkańców związanych z BTBS, zamieszkałych w domach będących pod bezpośrednim zarządem Towarzystwa?
- Tak bym tego nie określił - mówi Jerzy Lejman, prezes BTBS. - Jest to raczej działanie dyscyplinujące wobec tych, którzy zalegają z opłatami. Zobowiązania trzeba regulować.
BTBS szukało rozmaitych sposobów, przyjęto specjalny program by lokatorzy płacili, w miarę regularnie za czynsz i media, m.in. rozkładając długi na raty. Wielu mieszkańców przyjęło takie zobowiązania i mimo trudnej sytuacji finansowej w rodzinie ich dług wobec BTBS zmniejsza się. Niestety, są też tacy, którzy dziś znajdą się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Gdy wpisani zostaną na listę biura Krajowego Rejestru Długów automatycznie pozbawieni będą możliwości brania kredytów, pożyczek, zakupów na raty telefonu komórkowego, stacjonarnego, internetu, telewizji kablowej itp. Figurowanie w bazie Krajowego Rejestru Długów nie jest sytuacją komfortową, wiąże się z utrudnieniami nawet przez dziesięć lat lub do momentu uregulowania zaległości.
- Lokatorom, szczególnie z rodzin uboższych, przysługują dodatki mieszkaniowe. Aż dziw, ze niektórzy z nich nie występują do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Albo o tym nie wiedzą, w co nie bardzo wierzę, albo po prostu nie chce im się pójść do MOPS-u - mówi prezes.
BTBS zarządza mieszkaniami socjalnymi, komunalnymi, tzw. wspólnotowymi, o różnym standardzie. Są mieszkania, gdzie trzeba palić w piecu - tu czynsz łącznie z mediami wynosi od 53 do 180 złotych miesięcznie. W mieszkaniach z centralnym ogrzewaniem - od 200 złotych. W mieszkaniach socjalnych - od 70 do 110 złotych. Nie są to wydatki powalające. Jednak niektórzy przyjmują taką ocenę: skoro tak niewiele trzeba płacić, to można w ogóle nie płacić. Nie można.
Największy z dłużników winien jest BTBS ok. 13 tys. złotych, sprawa sądownie potwierdzona. Nadto na liście są dłużnicy z kwotą ok. 4 tys. złotych i niższą.
- Nikogo nie stawiamy pod ścianą, nikogo nie zamierzamy zaskakiwać. Jeżeli dziś przyjdzie do mnie dłużnik i pokaże kwit wpłaty, że zaczął spłacać, że będzie to czynił w ratach, nie stworzymy sztucznego problemu. Ale po ludzku muszą postępować obydwie strony - dodaje prezes.
