Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brodnica. Obrażenia na... linii kapelusza. Pomówienie policjantów o pobicie.

Krzysztof Ewertowski
Złamana żuchwa z przemieszczeniem, rana tłuczona głowy, otarcie naskórka i zasinienie na czole - to miał być efekt pobicia. Biegły sądowy uznał, że niekoniecznie.

Kilka miesięcy temu do aresztu w brodnickiej komendzie policji przy ul. Zamkowej trafił Jan W. Został przywieziony w stanie nietrzeźwym z interwencji. Po pobycie w szpitalu powiadomił prokuraturę o pobiciu w areszcie przez policjantów.

- Prokurator wszczął osobiste śledztwo w tej sprawie - informuje Alina szram, szefowa brodnickiej prokuratury. - Pojawiły się dwie, odmienne wersje zdarzeń. Jedna - policjantów i druga - Jana W. Powołaliśmy biegłego sądowego. Wszak po to są, by pomogli wyjaśnić sprawę i ustalić kto ma rację, a kto kłamie.

Zdaniem zgłaszającego przy drzwiach do izby zatrzymań policjanci wyzywali i wyśmiewali się z niego. Popychali na kratę i bili, aż upadł. Stróże prawa zawieźli zatrzymanego do lekarza pogotowia, który opatrzył ranę na czole. Szyć nie trzeba było. Jan W. twierdził, że wypił pół litra wódki z dwoma kompanami i nie był mocno pijany. Po powrocie do komendy - zaniem pijanego - ponownie był bity i zawleczony do celi. Po godzinie Jan W. trafił znów do lekarza. Tym razem wizyta zakończyła się stwierdzeniem złamania szczęki z przemieszczeniem i wyjazdem do szpitala w Grudziądzu.

Wersja policjantów brzmi zgoła inaczej. W czasie interwencji wobec Jana W. musieli użyć siły fizycznej i skuć ręce do tyłu kajdankami. Mężczyzna był mocno pijany i bardzo agresywny. W czasie doprowadzania do celi uderzył głową w kant framugi drzwi. Został zwieziony do lekarza, gdzie odgrażał się, że zrobi sobie krzywdę, a winę zrzuci na gliniarzy. Po powrocie wylądował na dołku. Po jakiejś godzinie pojawiła się krew z ust i ponownie został zawieziony do lekarza. Tym razem został skierowany do szpitala z rozpoznaniem złamania szczęki.

Niedawno brodnicka prokuratura otrzymała opinie biegłego sadowego. Zasadnicze pytanie prokuratora, czy obrażenia powstały na skutek pobicia, czy może mogły powstać w inny sposób, znalazło odbicie w opinii.

Biegły sądowy uznał, że obrażenia na linii kapelusza - to określenie eksperta - mogły powstać w wyniku działania biernego. Mówiąc normalnym językiem, mogły powstać w wyniku upadku i uderzenia we framugę drzwi. W opinii biegły uznał, że gdyby powstały w wyniku pobicia, byłyby krwiaki i inne ślady od uderzeń. Takich śladów nie było.
Zdaniem biegłego lekarz mógł nie rozpoznać złamania szczęki, bo pijany Jan W. nie miał żadnych śladów. Ze względu na stan nietrzeźwości nie można było przeprowadzić wywiadu.

- Sprawa jest w toku i po analizie prokurator prowadzący podejmie stosowną decyzje. Jaką, za wcześnie o tym mówić - dodaje Alina Szram. - Dziś już biegli mają takie możliwości, że ich opinia może zaważyć na ocenie zdarzenia i pomóc w ustaleniu, kto z uczestników mówi prawdę, a kto kłamie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska