- Do dyżurnego brodnickiej komendy zadzwonił mężczyzna i oświadczył, że chciał zgłosić samowolne oddalenie się podopiecznego z miejsca biwakowania. Dyżurny wyczuł w rozmowie, że coś jest nie tak. Bełkotliwa mowa wzbudziła u policjanta wątpliwości, co do trzeźwości zgłaszającego i we wskazane miejsce wysłał kryminalnych z alkomatem - informuje Agnieszka Szczucka, rzecznik policji.
W Głęboczku, tuż nad Drwęcą policjanci znaleźli rozbite obozowisko. Mężczyzna, który zgłosił oddalenie podopiecznego oświadczył, że jest wychowawcą z jednej z młodzieżowych placówek wychowawczych i wspólnie z kolegą sprawują opiekę nad czwórką małoletnich. Jeden z nich wykorzystując chwilową nieuwagę wychowawców uciekł z miejsca wypoczynku.
- Wszystko byłoby w porządku, gdyby wychowawcy byli trzeźwi. Jeden z nich przywitał funkcjonariuszy z puszką piwa w ręku. Zbliżył się do nich chwiejnym krokiem. Nieodpowiedzialnych wychowawców funkcjonariusze poddali badaniu na zawartość alkoholu i jak się okazało 28-latek miał prawie 1,5 promila alkoholu w organizmie, a jego kompan od piwa 45-latek miał ponad 2 promile - relacjonuje rzecznik.
Pijani kajakarze trafili do policyjnego aresztu, gdzie poczekają na rozmowę z prokuratorem. Mężczyźni odpowiedzą za narażenie wychowanków na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia za co grozi im od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.