Wariat przyjechał z kolegą, który mieszka pod Toruniem, do nieprzytomności skatowali młodego człowieka. Wszystko to działo się w biały dzień, w centrum handlowym pełnym klientów. Potem tak nastraszyli poszkodowanego, że ten wycofał wszelkie oskarżenia - mówi nasz informator. Nie chce zdradzać imienia, nazwiska. Boi się o własne życie. - Oni są bezwzględni.
Dopiero w grudniu ubiegłego roku śledczy z Gdańska nabrali pewności, że sprawcy tego ataku mogą mieć wiele wspólnego z potężną grupą przestępczą, która przez lata trzęsła Pomorzem.
>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<
Opisywane wydarzenia miały miejsce w
styczniu 2014 roku w centrum handlowym w Atrium Copernicus w sercu Torunia.
Po brutalnym ataku na mężczyznę, pobitego do nieprzytomności wciągnęli do samochodu i odjechali - wynika z aktu oskarżenia, który Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Gdańsku skierował do sądu pod koniec ubiegłego roku. Świadkowie - a było ich wielu (głównie klientów galerii) - dali znać policji o zdarzeniu, dlatego jeszcze tego samego dnia mundurowi zatrzymali auto, którym przewożono uprowadzonego człowieka.
W sprawie zarzuty zostały postawione między innymi pochodzącemu z Gdańska Damianowi W. i Tomaszowi S., mieszkańcowi Torunia.
Ten pierwszy to - jak teraz już wiadomo - były szef potężnej grupy przestępczej, która działała w ostatnich latach na Wybrzeżu. Nosi pseudonim „Wariat”, a jego gang zarabiał na handlu kokainą, mefedronem (środkiem używanym do wyrobu dopalaczy), amfetaminą (od 2011 roku uczestniczyli w obrocie aż 7 ton „prekursora” do wyrobu narkotyku), czerpali również dochody z prostytucji i prali brudne pieniądze (ponad 81 000 euro).
Proces grupy „Wariata” dopiero się rozpoczął. Pierwsza rozprawa miała odbyć się już 12 czerwca, ale odroczono ją z powodu nieobecności części oskarżonych. W dalszym ciągu są problemy z doprowadzeniem na salę rozpraw kompletu podsądnych.
Jak wynika z nieoficjalnych informacji, człowiek, który został pobity w toruńskim centrum handlowym, od dwóch lat mieszka w Anglii. - Wyjechał za granicę, by mieć spokój - mówi informator.
To 26-letni Robert S. Został zaatakowany przez „Wariata” i jego ludzi, ponieważ wcześniej miał uczestniczyć w pobiciu znajomych Tomasza S., zawodników MMA trenujących w jednym z toruńskich klubów bokserskich.
Sprawa - mimo że pobity wycofał oskarżenie (miał zostać do tego zmuszony przez agresorów) - była prowadzona przez toruńskich śledczych „z urzędu”.
- 25 maja 2014 roku postępowanie zostało przekazane do Prokuratury Apelacyjnej (obecnie Prokuratury Regionalnej - red.) w Gdańsku - mówi Izabela Oliver, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Toruń-Wschód.
Przekazanie sprawy tej jednostce wynikało z tego, że trójmiejscy śledczy rozpracowywali już w tym czasie potężną grupę przestępczą kierowaną przez „Wariata”. Dopatrzono się powiązań gangsterów z mieszkańcami Kujawsko-Pomorskiego.
- Zabezpieczono między innymi benzylometyloketon, związek chemiczny, z którego - zdaniem biegłych - można wytworzyć od 6 do 12 ton siarczanu amfetaminy - informuje Prokuratura Krajowa. - Zabezpieczono również pistolet maszynowy „Skorpion” wraz z magazynkiem, dwa pistolety maszynowe „PPSz”, strzelbę gładkolufową „Imperator”, pistolet samopowtarzalny „Walther”, a także kilkadziesiąt sztuk różnego rodzaju amunicji.
Przeczytaj także: Morderstwo w Świeciu. Dziadek zapowiada walkę o wnuczkę
Aż 39 oskarżonym w sprawie udziału w gangu „Wariata” grożą odsiadki nawet do 15 lat. Zarzuty postawiono również Tomaszowi S.
Oskarżeni Tomasz S. oraz Daniel S. to ojciec i syn. Obaj nie przyznają się do jakichkolwiek związków z narkotykowym gangiem z Wybrzeża.
- Nie zostały im przedstawione zarzuty działania w zorganizowanej grupie przestępczej - wyjaśnia prokurator Mariusz Marciniak z wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej.
Dokładna treść przedstawionych im zarzutów brzmi:
„(...) Działając wspólnie i w porozumieniu z jeszcze, co najmniej czterema innymi osobami pozbawili wolności Roberta S., w sposób łączący się ze szczególnym udręczeniem, w ten sposób, że używając siły fizycznej wciągnęli pokrzywdzonego do pojazdu Toyota Corolla, o nr rej. (…), a następnie w trakcie przejazdu używali wobec pokrzywdzonego siły fizycznej uderzając go po całym ciele, powodując obrażenia ciała w postaci stłuczenia głowy i kręgosłupa szyjnego, stłuczenia twarzoczaszki, ran tłuczonych twarzoczaszki oraz ran tłuczonych owłosionej skóry głowy, które spowodowały naruszenie czynności narządu ciała na czas poniżej siedmiu dni.”
Tomasz i Daniel byli trenerami w klubie Spartan Boxing Toruń. Ojciec był właścicielem klubu. Mimo podejmowanych prób nie udało nam się skontaktować z zarządem drużyny, która jest obecnie w fazie likwidacji. S. był ponadto przewodniczącym wydziału młodzieżowego Kujawsko-Pomorskiego Okręgowego Związku Bokserskiego.
- Nie wiem, kto jest w zarządzie klubu ani kto trenuje - krótko odpowiada Marek Marszał, trener kick-boxingu w Smoku Toruń.
Wiadomo natomiast na pewno, że ze wszystkich prawie czterdziestu oskarżonych w procesie „Wariata” i jego ludzi tylko dwóch torunian zajmuje się boksem. - Pozostali oskarżeni nie deklarowali przynależności do żadnych klubów sportowych - to wyjaśnienie Prokuratury Krajowej.
Nasz informator twierdzi, że w ostatnim czasie Tomasz S. planował wyjazd do Norwegii. Tymczasem, jak ustaliliśmy, sąd w związku ze sprawą karną zastosował wobec niego zakaz opuszczania kraju. W 2014 roku, po postawieniu zarzutów pobicia i uprowadzenia Roberta S. trafił najpierw do aresztu. Za kratami przesiedział siedem miesięcy.
- Areszt zamieniono następnie S. na poręczenie majątkowe - mówi prok. Marciniak. - Wynosiło ono 20 000 złotych.
Syn Tomasza, Daniel (urodzony w 1991 roku) również był tymczasowo aresztowany (od stycznia do lipca 2014 roku). I podobnie jak ojciec nie może wyjeżdżać za granicę. Zeznawanie w procesie z „wolnej stopy” kosztowało go jednak 10 000 złotych.
S. - jak wynika z informacji nieoficjalnych - miał zajmować się między innymi obrotem paliwami. Tego wątku jego działalności jednak trójmiejscy śledczy nie badali. Włączając jego sprawę do śledztwa mającego na celu rozpracowanie grupy „Wariata” skupili się wyłącznie na zdarzeniu z centrum Atrium Copernicus.
- W toku śledztwa nie uzyskano dowodów wskazujących na podejrzenie czerpania przez oskarżonych Tomasza S. i Daniela S. , korzyści z cudzego nierządu lub z nielegalnego handlu paliwem. Nie badano również źródeł utrzymania oskarżonych.
Tomasz S. miał niedawno wyprowadzić się do wynajmowanego domu w okolicy podtoruńskiego Lubicza.
Członkowie grupy „Wariata” - jak ustaliliśmy nieoficjalnie - wynajmowali mieszkania na terenie Gdańska, Malborka, Elbląga czy Tczewa. Poza handlem i rozprowadzaniem narkotyków oraz „prekursorów” do wytwarzania amfetaminy nie stronili też od porwań, rozbojów, podpaleń i oszustw. Łącznie prokuratura zarzuca im dokonanie 162 przestępstw. Grupa działała w latach 2011-2014.
- Organizowali również reklamę internetową i transport do klientów - jako ciekawostkę podaje jeden ze śledczych. - Oskarżeni, nie wszyscy jednak, inkasowali niemal cały dochód z nielegalnego nierządu. Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji przeszukując mieszkania i domu członków gangu zabezpieczyli mienie (samochody, urządzenia) wartości prawie 290 000 zł.
Ustalono ponadto, że gang zarabiał również na wyłudzaniu odszkodowań. W ten sposób jedna z ubezpieczalni wypłaciła 198 000 złotych. To czysty zysk po zgłoszeniu pożaru domu. W rzeczywistości śledczy udowodnili, że doszło do celowego podpalenia.
Innym razem z kolei ludzie „Wariata” zarobili prawie 80 tys. zł na oszukańczej transakcji. Chodziło o rzekomą sprzedaż ruty manganu.
Na porządku dziennym w działalności ludzi związanych z trójmiejską grupą było podrabianie i posługiwanie się sfałszowanymi dokumentami.
Narkotyki sprzedawane przez ludzi „Wariata” trafiały - jak twierdzą śledczy - do odbiorców głównie na Pomorzu i w Kujawsko-Pomorskiem.
Info z Polski - 27.07.2017