https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Budzenie z letargu

Tadeusz Jacewicz

     W międzynarodowych kręgach gospodarczych popularne jest powiedzenie, określające sens skutecznej pomocy potrzebującym jej ludziom i narodom. "Nie ma sensu dawać ryb", mówią znawcy mechanizmów społeczno-ekonomicznych, "trzeba dać sieć do ich połowu". Sieć daje możliwość łowienia i stałego zaopatrzenia. Pod warunkiem jednak, że ktoś zechce ją zarzucić, a później wyciągnąć.
     Jeśli ktoś miał jakieś złudzenia, może się z nimi pożegnać. Mechanizmy Unii Europejskiej dały polskim rolnikom sieć obficie wypełnioną rybami. Trzeba je tylko z niej wyjąć i spożytkować. I to jednak jest dla niektórych za duży wysiłek.
     Dopłaty bezpośrednie do każdego hektara ziemi rolnej, które zacznie płacić Bruksela, to są w skali wsi polskiej kolosalne pieniądze. Po kilkaset złotych na hektar. Nawet małe gospodarstwa mogą dostać 3-5 tysięcy złotych rocznie. Dostaną, jeśli zgłoszą się (dziś ostatni dzień!) i wypełnią stosowne formularze. Dotąd zgłosili się nieliczni.
     Politycy różnych ugrupowań, głównie PSL i Samoobrony, od lat uprawiają czarną propagandę, skierowaną do mieszkańców wsi. Wmawiają oni (chętnym, trzeba dodać, słuchaczom), że świat sprzysiągł się przeciwko biednym rolnikom. Warszawka o nich zapomniała, Balcerowicz wyzuł z pieniędzy, bezrobocie stało się dziedziczne, kolejne rządy, zamiast dawać solidne zasiłki, opowiadają dyrdymały o potrzebie zadbania o interesy swoje i rodziny. Do galerii wrogów polskiej wsi dołączyli ostatnio biurokraci z Brukseli.
     Koło Koszalina przedsiębiorca z Warszawy odbudował dwa zdewastowane pałace poniemieckie i urządził w nich elegancki hotel z centrum konferencyjnym. Wydawało się, że to wartościowy społecznie pomysł w środku zagłębia popegeerowskiego bezrobocia. Kilkadziesiąt miejsc pracy w takim miejscu, to marzenie.
     Nie dla wszystkich, jak się okazało. Tuż przed murem pałacu rozsiadła się wioska, dawny PGR. Miejsce napędzane winem marki Wino, gdzie za kostki margaryny i chleb płaci się wpisem do zeszytu, a 50 złotych to są duże pieniądze. Ta wieś zignorowała dobrą, nieźle płatną pracę za płotem. Kilku się zgłosiło, popałętało po pałacowych zabudowaniach, coś tam ukradli i zniknęli. Reporterowi miejscowej gazety powiedzieli, że im się nie "karkuluje". Z ulgą powrócili do swego świata jaboli i margaryny na krechę.
     Politycy, reprezentujący wieś (a przynajmniej o tym mówiący) traktują rolników jak mięso armatnie. Ciemną masę, której głosy można najłatwiej zdobyć napuszczając na innych, wskazując wroga. O sprawach wsi mówi się językiem nienawiści. Im głośniej i brutalniej, tym dla polityków lepiej. Krzykacze uśpili polską wieś, wmówili milionom ludzi tam mieszkającym, że świat jest przeciwko nim i tylko oni im pozostali.
     Mam jednak nadzieję, że dla politycznych krzykaczy, żyjących z wmawiania rolnikom nieszczęścia, kres ich karier jest bliski. Właściciele ziemi, którzy zgłosili się do systemu dopłat, już nie będą musieli ich słuchać. Ci, którzy tego nie zrobili i pieniądze stracą, powinni zacząć ich nienawidzieć. Dla wsi idą bowiem znacznie lepsze czasy. Rosną ceny żywca, polska żywność będzie już wkrótce przebojem na rynkach europejskich.
     Oczywiście, będą także ci, którzy pozostaną przy jabolach i przeklinaniu świata. Będzie ich jednak coraz mniej. Polska wieś obudzi się z letargu. Budzikiem będzie dźwięk w gospodarce najskuteczniejszy. Brzęk pieniędzy.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska