Las przy ul. Grunwaldzkiej w Bydgoszczy jest dość duży. W środku do niedawna tajna jednostka wojskowa - magazyny amunicyjne. Teren wokół jednostki to dawna drugowojenna Luftmuna - wytwórnia amunicji dla Luftwaffe. Wcześniej, już od czasów I wojny światowej w lesie były magazyny amunicyjne. W czasie międzywojennym - też.
Maciej Grabowski z firmy "Nuclear" zajmującej się oczyszczaniem terenów z niewypałów: - Zagrożenie jest olbrzymie. Jacyś domorośli pirotechnicy przychodzą tam kopać i wyciągać materiały wybuchowe. Poza tym pełno szkodliwych substancji uwalnia się albo będzie się uwalniać do ziemi z przegniłych pocisków i bomb.
Piotr Tabaka, zastępca nadleśniczego z Żołędowa: - Rozminowanie tego terenu przekracza nasze możliwości finansowe. Nie wiem, kto powinien to zrobić.
Najgorsze jest to, że tuż przy dawnych zakładach amunicyjnych, częściowo także na ich terenie, Miejskie Wodociągi i Kanalizacja zaczęły potężną inwestycję - budowę stawów infiltracyjnych wody pitnej dla miasta.
"Zagrożenia nie było"
Założenie inwestycji wodociągów jest proste: woda ma być oczyszczana podczas przepuszczania przez grunt i gromadzona w specjalnych stawach. Proces ma wyeliminować używanie chemikaliów przy uzdatnianiu wody i zmniejszyć ilość zawartego w niej chloru. Budowa stawów już się zaczęła. Inwestycja ma kosztować ponad 120 milionów złotych i zakończyć się jesienią przyszłego roku.
- Tereny inwestycyjne i ujęcia wody były dokładanie badane - mówi Marek Jankowiak, rzecznik bydgoskich Miejskich Wodociągów i Kanalizacji. - Żadnego zagrożenia z powodu istnienia obok dawnych zakładów amunicyjnych nie było i nie ma. Zresztą - tam od dawna działa ujęcie wody, które jest pod stałym nadzorem.
Fioletowa ziemia
Problem jednak w tym, że dotychczasowe ujęcie wody nie leży blisko terenów dawnej fabryki i nie wykorzystuje wód gruntowych.
Maciej Grabowski opowiada: - Ostatni raz na Luftmunie byliśmy w kwietniu. Wezwała nas pani Boroń z Wodociągów. Chodziło o bezpieczeństwo ludzi instalujących piezometr pomiarowy. Wykop nie był wielki, ale wszystkich niewypałów i tak nie wyciągnęliśmy.
Grabowski od dwóch lat jest częstym gościem na terenach Luftmuny. Wyciągał tam m.in. skorodowane bomby zapalające. Ziemia wokół nich była wiśniowa od fosforu, który woda wypłukiwała z amunicji.
- Za rozminowanie terenu inwestycji odpowiadają Wodociągi. Myślę, że większość amunicji, która tam została, leży głęboko w ziemi. Ale opowiem, jak wyglądało zalesianie terenu obecnej jednostki wojskowej. Spychacz musiał równać obszar zbierając ziemię na głębokości 25 centymetrów. Do tego zalesiania musieliśmy wezwać saperów z Grudziądza...
Kilka miesięcy temu Generalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Warszawie ogłosiła przetarg na rozminowanie lasów. Głównie chodziło o tereny wokół Bornego Sulinowa, ale przetarg dopuszczał także zgłaszanie innych obszarów. Miały to zrobić lokalne nadleśnictwa.
Piotr Tabaka z Nadleśnictwa Żołędowo mówi: - No to teraz dopiero od pana dowiaduję się o tym przetargu. Nie zaglądam na stronę internetową generalnej dyrekcji. Góra jak nas ma o czymś powiadomić, to powiadamia za pośrednictwem wojewódzkich dyrekcji.
Dwa lata temu wójt Sicienka Jan Wach zapowiadał, że podejmie działania, żeby oczyścić teren Luftmuny. Nic z tego nie wyszło, bo to tereny, które od dłuższego czasu chce przejąć... Bydgoszcz. Sicienko w końcu zgodziło się oddać część przy ul. Grunwaldzkiej, ale wczoraj prezydent Bydgoszczy, Konstanty Dombrowicz, odrzucił propozycję i stwierdził, że to próba... oszukania bydgoszczan.
Raporty, których nie ma
Przygotowując się do inwestycji miejskie Wodociągi - nie wiedząc, jak wielki teren zajmowały zakłady amunicyjne - zleciły wykonanie inwentaryzacji pozostałości archeologowi Robertowi Grochowskiemu. Materiał trafił do Wodociągów dwa lata temu. Grochowski nie może na jego temat mówić, bo taka była umowa z MWiK.
Marzena Boroń, geodeta z Wodociągów, przez miesiące badała teren dawnej Luftmuny, próbując ustalić ewentualne niebezpieczeństwo, które może czaić się w ziemi.
Marek Jankowiak, rzecznik wodociągów, mówi: - Przykro mi, ale nie trafiłem na raport pana Grochowskiego. Nikt z pytanych przeze mnie osób, łącznie z prezesem spółki, o nim nie słyszał. Nie ma możliwości porozmawiania z panią Boroń. Jest bardzo zajęta.