Paweł Olszewski, poseł PO, był jedynym naszym rozmówcą, który zadeklarował, że odpocząć wyjeżdża za granicę. - Lecę do Egiptu ze znajomymi - mówi poseł.
Piotr Król, jeden z aktywniejszych radnych, woli odpoczywać w kraju. - Wiele u nas pięknych miejsc. Byłem w Darłówku z rodziną, mieliśmy tydzień wspólnego urlopu z żoną i dziećmi. Trafiłem na słoneczną pogodę. I takiej też chciałbym życzyć wszystkim bydgoszczanom, którzy właśnie wyjeżdżają na wakacje.
Nad morzem - w Świnoujściu - jest ze swoją rodziną Maciej Grześkowiak, wiceprezydent Bydgoszczy. - Odkrywam to miejsce z zachwytem. Świnoujście jest przesympatyczne, całkiem inne niż większość nadmorskich miejscowości. Zamierzamy pojechać jeszcze na jeden lub dwa dni do Danii, bo obiecałem synowi, że pojedziemy do Legolandu - zapowiada Grześkowiak, który zapewnia, że trzyma rękę na pulsie i codziennie robi "prasówkę".
Nie dowiedzieliśmy się, gdzie pojedzie jego szef. Beata Kokoszczyńska, rzecznik prezydenta, odpowiedziała nam, że wakacje prezydenta są jego osobistą sprawą.
Bardzo pracowicie spędza wakacje Izabella Szolginia, szefowa bydgoskiego schroniska dla zwierząt. - Jestem na kursie trenerskim drugiego stopnia w Częstochowie. Nie powiem, że nie odpoczywam, jest tu las i świeże powietrze, ale przede wszystkim zależy mi, żeby dostać uprawnienia, dzięki którym będę mogła wdrożyć w schronisku program "Wesoła łapka" i przeprowadzać szkolenia psów. Nie wiem, czy później gdzieś wyjadę. Muszę odchować młode zwierzęta - tłumaczy Szolginia.
Ciągle w pracy są Marek Szpak i Antoni Sobczak, czyli bydgoski kabaret "Klika". - Byłem przez cztery dni na festiwalu "Era - Nowe Horyzonty", a w sierpniu prawdopodobnie pojadę z żoną do Wilna. Pochodzę z tych stron, wiele razy obiecywałem żonie, że je jej pokażę, ale ciągle nie było czasu. Może teraz się uda. Pojedyncze wolne dni spędzamy z Markiem na naszych działkach. On w Pieczyskach, a ja w Janowie - mówi Antoni Szpak.
Wracamy nad morze - tu na pewno przyjedzie Marzena Matowska, szefowa Wojewódzkiego Ośrodka Kultury. - Urlop bez Władysławowa w ogóle by nie istniał. Muszę znów odwiedzić "Muszelkę" i "Dom Rybaka", wszystkie moje ukochane miejsca, ale w tej chwili w głowie mi praca, bo mamy jej w lecie zatrzęsienie.