Nasza Czytelniczka zapewnia, że kilka razy do roku doglądała nagrobku brata jej mamy, który został pochowany w 1928 roku.
- Grób był utrzymany w dobrym stanie - zapewnia Anita Cegielska. - Nie rozumiem, jak można było usunąć stary, zabytkowy nagrobek.
Kobieta jest zdenerwowana przez fakt, że zarzucono jej, iż nie opiekowała się nagrobkiem.
- Nie nam oceniać, czy grób jest zadbany, czy też nie - odpowiada Anna Pawłowska, kierownik zakładu "Zieleń Miejska", który administruje cmentarzem Starofarnym, przy ulicy Grunwaldzkiej.
- To nie zmienia faktu, że należy pamiętać o opłacaniu grobów. W tym przypadku tego nie uczyniono.
Chodzi o opłaty w ramach tak zwanej "deklaracji opieki", do których są zobowiązani krewni zmarłych pochowanych na najstarszej miejskiej nekropolii.
- Mówimy o 266 zł wpłacanych raz na dwadzieścia lat - wyjaśnia Pawłowska. - Utrzymanie cmentarza kosztuje. A miasto zdecydowało, że będzie można na nim dalej chować. Opłaty za utrzymanie nagrobków to jedyne źródło pieniędzy na porządkowanie i utrzymanie tego miejsca.
Nasza Czytelniczka zaznacza, że nie rozumie, jakim prawem, bez ostrzeżenia grób został zlikwidowany.
- Przecież ten nagrobek liczył już 82 lata. Brak mi słów. Jak ja mam teraz powiedzieć mojej mamie, że na Święto Zmarłych nie będzie mogła odwiedzić miejsca, gdzie jest pochowany jej brat? - pani Anita jest załamana.
Pracownicy "Zieleni Miejskiej", aby usunąć nagrobek, muszą zasięgnąć opinii konserwatorskiej.
- Fakt, że na tej bydgoskiej nekropolii wolno dokonywać nowych pochówków, nie przesądza jeszcze, że można tak po prostu likwidować dowolne groby - zaznacza Sławomir Marcysiak, miejski konserwator zabytków.
- Podobnie, jak wiek nagrobka nie przesądza o tym, czy zostanie objęty ochroną.
Cmentarz jest podzielony na kwatery. Miasto prowadzi ewidencję zabytkowych nagrobków w każdym z kwadratów.
- Do tej pory zdążyliśmy ująć w rejestr około jednej czwartej grobów na cmentarzu przy ulicy Grunwaldzkiej. Trudno wyrokować, czy usunięty nagrobek podlegał ochronie. Sprawdzę, czy nie doszło do jakiejś fatalnej pomyłki. Choć nie wydaje mi się, by "Zieleń Miejska" zadziałała tu na własną rękę - dodaje Marcysiak.