Radca prawny orzeknie, czy Zagłoba-Zygler, który zasiada w ratuszowej komisji sportu i turystyki, może pełnić jednocześnie funkcję radnego miasta i szefa ByLOT-u.
Radny otrzymał propozycję objęcia funkcji prezesa Bydgoskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej 18 lutego. Stanowisko zaproponował mu sam prezydent Konstanty Dombrowicz.
Pojawiły się jednak wątpliwości, czy można połączyć funkcje radnego prezesa ByLOT-u. Za tydzień opinię w tej sprawie wyda radca prawny. Zagłoba-Zygler już teraz zastrzega, że woli uniknąć kontrowersji i raczej nie przyjmie propozycji prezydenta. Zapewnia jednak, że tematyka turystyki będzie mu bliska. Podzielił się też z nami pomysłami na promocję Bydgoszczy.
Rozmowa z Lechem Zagłobą-Zyglerem radnym miasta i podróżnikiem
- Co trzeba zmienić w Bydgoskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej, by stała się prężną instytucją promującą nasze miasto?
- Obecnie ByLOT prowadzą osoby fizyczne. Skromnymi składkami wspomagają działanie instytucji, która i tak jest w większej części utrzymywana przez miasto. Ratusz przeznacza na ten cel około 40 tys. zł. Lepiej, więc włączyć ByLOT w struktury miasta. Potrzeba gwarancji finansowej, by można śmiało realizować kolejne cele.
- O tym, czy będzie pan mógł zostać prezesem ByLOT-u zdecyduje ostatecznie radca prawny. Jest pan również w komisji sportu i turystyki Rady Miasta. Jakie są pańskie pomysły na promowanie Bydgoszczy?
- Moim oczkiem w głowie jest przede wszystkim Bydgoski Węzeł Wodny i plany ożywienia międzynarodowego szlaku wodnego Berlin - Kaliningrad. Możliwość rozwoju turystyki wodnej jest naszym największym walorem. Wyspa Młyńska, Kanał Bydgoski, dzikie tereny nad Brdą w okolicach Brdyujścia - powinniśmy postawić na promocję tych miejsc.
- To wszystko?
- Spójrzmy na sprawę z innej strony. Przyjrzyjmy się Toruniowi. Jak działa promocja tego miasta? Mówiąc w dużym uproszczeniu, jest to piernik i Kopernik. Te dwa symbole to magnesy, które przyciągają turystów.
- Odwiedził pan kilkadziesiąt krajów. Jak radzą sobie inni? Czy miasta zbliżone wielkością do Bydgoszczy mają szansę stać się punktem docelowym dla turystów?
- Nie trzeba szukać daleko. Niedawno byłem w Rzeszowie. To miasto bez wspaniałych zabytków, czy ciekawej dzielnicy żydowskiej, jaką może pochwalić się, na przykład Lublin. Powstała tam za to podziemna trasa wycieczkowa. Zwiedzający spacerują tunelami i zwiedzają piwnice starego miasta. Są one odrestaurowane i oświetlone. Na komisji sportu i turystyki zgłosiłem pomysł, by coś podobnego utworzyć w Bydgoszczy. Usłyszałem, że nie warto kopiować cudzego pomysłu. Uważam jednak, że dobre pomysły, choćby były cudze, warto powielać. I zrealizować je lepiej.
- A coś bliższego realizacji?
- W każdym większym mieście na świecie są wypożyczalnie rowerów. Nawet w miastach egipskich. W Bydgoszczy nie ma za to ani jednej. Utwórzmy ścieżkę rowerową wzdłuż Brdy i Wisły z centrum naszego miasta do Starego Fordonu. Z kolei dzikie brzegi rzeki w Brdyujściu, aż się proszą, by podziwiać je z poziomu wody, z kajaku. Niestety nie mamy też wypożyczalni kajaków.
- Jak sprawić, by bydgoskie Stare Miasto nie pustoszało wieczorami?
- W Singapurze miasta zaczynają żyć wieczorem. I nie chodzi o tropikalny klimat. Czym chcemy przyciągnąć ludzi na Stary Rynek? Filiami banków, czy witrynami zamykanych po 18 sklepów przy ulicy Długiej. Stare Miasto powinno oferować coś więcej. Myślę o kawiarenkach, galeriach sztuki, klubach. Nie bójmy się też łączenia starej architektury z nową. Gdy byłem w San Jose, stolicy Kostaryki obok zabytkowego kolonialnego kościoła powstał ciekawy nowoczesny kompleks budynków. Całość świetnie harmonizuje. Melanż nowego ze starym może tez być szansą na promocję.
