Wczoraj, kiedy oficjalnie mijał ostatni dzień współpracy z Miastoprojektem, w ratuszu odbyło się spotkanie ostatniej szansy. Przed jego rozpoczęciem mówiło się o dwóch możliwościach - decyzji o zakończeniu współpracy i wypłaceniu wrocławianom 6,5 mln zł odszkodowania, albo o akceptacji przedstawionej w ubiegłym tygodniu nowej, okrojonej i tańszej w realizacji koncepcji inwestycji.
Nieoczekiwanie ponad godzinne negocjacje zakończyły się... podpisaniem kolejnego aneksu do feralnej umowy z 2008 roku.
- Przedłuża on naszą współpracę o kolejne dwa miesiące - wyjaśniał wieczorem prezydent Bruski. - Chcemy ją kontynuować, ale dla pełnego komfortu potrzebna jest nowa koncepcja oparta na naszych warunkach - dodaje. Od razu wylicza najważniejsze: opcja "zero", czyli unieważnienie wszystkich dotychczasowych ustaleń, realizacja projektu według cen rynkowych, a obiekt ma w dni robocze pełnić dodatkowo funkcje rehabilitacyjne, co otworzyłoby drogę do środków z Narodowego Funduszu Zdrowia.
- Po zakończeniu inwestycji cały obiekt przejdzie na własność miasta. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że tego typu inwestycje nie są dochodowe. Dlatego z akceptacją poczekam na nową koncepcję i model finansowania, który ma ograniczyć straty miasta do minimum. Mam nadzieję, że otrzymam ją w ciągu miesiąca, a na kwietniowej sesji zapoznają się z nią radni. Podkreślam, że to oni podejmą w tej sprawie ostateczną decyzję - kończył Bruski.
Przedstawiciele wrocławskiego Miastoprojektu mogli więc mówić o sukcesie. Współpraca z Bydgoszczą nie zakończyła się bowiem skandalem, a wręcz ma szansę zakończyć się sukcesem.
Więcej we wtorkowym wydaniu "Gazety Pomorskiej"
Czytaj e-wydanie »