Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoszcz. Zaprzyjaźnili się z "niedotykalnymi"

(dj)
Dzieci z szkoły w Manvi uwielbiają pozować do zdjęć
Dzieci z szkoły w Manvi uwielbiają pozować do zdjęć Zdjęcie nadesłane
Wstawali o szóstej rano, by pomagać przy budowie szkoły i zajmować się hinduskimi dziećmi. Wolontariusze z Bydgoszczy spędzili trzy tygodnie w wiosce Dalitów.
Wolontariusze wyrównywali teren pod budowę
Wolontariusze wyrównywali teren pod budowę Zdjęcie nadesłane

Wolontariusze wyrównywali teren pod budowę
(fot. Zdjęcie nadesłane)

Przygotowania do wyprawy rozpoczęli dokładnie rok temu. Wolontariusze, którzy zdecydowali się na wyprawę do Indii, otwarcie przyznają, że wcale nie było łatwo. Zaczęli od poszukiwania sponsorów. W sumie udało im się uzbierać około 6 tysięcy złotych. Całą kwotę zabrali w prezencie dla dzieci Dalitów, z którymi pracowali podczas trzytygodniowego pobytu w hinduskiej wiosce Manvi. (Dalici to "niedotykalni" - ludzie najubożsi, wykluczeni z hinduskiego podziału kastowego.) - Może dla nas to niewielka kwota, ale w Indiach pieniądze te wystarczą na postawienie czterech budynków - tłumaczą wolontariusze.

Wolontariusze we własnym zakresie musieli pokryć koszty wyjazdu i wyżywienia. - Wyjechałam do Niemiec na półtora miesiąca, gdzie pracowałam po 15 godzin dziennie, aby móc polecieć do Indii - zdradza Magdalena Szczepaniak, jedna z wolontariuszek. - Ale kiedy byłam na miejscu, wiedziałam już na pewno, że było warto się trochę pomęczyć. To była przygoda mojego życia - mówi z przekonaniem.

Magda przyznaje, że przed wyjazdem trzęsła się jak galaretka. - Strasznie się bałam. Tyle się w końcu nasłuchałam o niebezpieczeństwach, jakie tam miały na nas czyhać - wspomina. - Kiedy dotarłam do Indii byłam jednak tak podekscytowana, że szybko zapomniałam o strachu - przyznaje. Wolontariusze nie kryją jednak, że były momenty, w których się przestraszyli. Jednym razem dzieci przybiegły mówiąc, że widziały kobrę (kilka dni wcześniej kilkoro wychowanków zostało przez nią zaatakowanych). Innym razem mały chłopiec wszedł do pociągu z wężem.

Droga zajęła im dwa dni

Dzieci ze szkoły w Manvi podczas przerwy
Dzieci ze szkoły w Manvi podczas przerwy Zdjęcie nadesłane

Dzieci ze szkoły w Manvi podczas przerwy
(fot. Zdjęcie nadesłane)

Droga do wioski Manvi, położonej na południu Indii zajęła im dwa dni. Ostatni, dwunastogodzinny kawałek przejechali autobusem. W końcu trafili do ośrodka zbudowanego przez przebywających na misji jezuitów. Stoi już tam szkoła podstawowa i liceum, które zostały wybudowane dzięki pracy wolontariuszy z całego świata. W sumie uczy się tam około 2 tysięcy dzieci. Wszyscy uczniowie mają jednakowe mundurki, na każdy dzień inne. Obecnie trwa budowa kolejnej szkoły.

Dzieci Dalitów są bardzo pracowite. Po obiedzie każdy zmywa po sobie naczynia, a wieczorem siedzą w rządku i sami piorą swoje mundurki. Korzystają z tradycyjnego sposobu - o kamień.

Wolontariusze każdego dnia już o 6 rano byli na równych nogach. Dzień rozpoczynali od mszy. Ale jak przekonują, nie była to taka zwykła msza. - Siedzieliśmy na boso na matach, a dzieci grały na bębnach - wspomina Katarzyna Kociniewska, wolontariuszka. - To była dla nas prawdziwa frajda - dodaje. Po mszy wolontariusze mieli godzinę na zabawy z małymi Hindusami. Później dzieci rozpoczynały naukę, a oni ruszali do pracy.

- Naszym zadaniem było nie tylko opiekowanie się dziećmi, ale także przygotowywanie terenu pod budowę szkoły oraz wymierzanie boisk do krykieta i siatkówki - opowiada Katarzyna Kociniewska. - Zdarzało się także, że reperowaliśmy drogi, a nawet kopaliśmy fundamenty - dodaje. Jak zgodnie przyznają wolontariusze, najważniejsze i tak były dla nich dzieci. - Ich uśmiech to najlepsza nagroda - zdradza Kociniewska. - Każdą wolną chwilę spędzaliśmy na wspólnych zabawach. Nauczyliśmy ich polskiej piosenki "Taki duży, taki mały". Przez cały nasz pobyt ją sobie podśpiewywały -wspomina.

Gdyby nie pomoc jezuitów i wolontariuszy, którzy zjeżdżają do Manvi z całego świata, dzieci Dalitów nie miałyby szans na "normalne życie". - Rodzice oddali ich pod opiekę zakonników, ponieważ to dla nich jedyny sposób, aby nie chodziły głodne i poszły do szkoły - wyjaśnia Katarzyna Laska, wolontariuszka.

Indie to kraj kontrastów

Wolontariusze przyznają, że Indie to kraj kontrastów. - Z jednej strony bogactwo, z drugiej skrajna bieda i ludzie umierający na ulicach - mówi Katarzyna Kociniewska. - Niektórzy ludzie sami kładli się na ziemię i czekali na śmierć. Wierzyli, że jeśli umrą nad Gangesem to już więcej się nie odrodzą, tylko pójdą do raju - opowiada.

W przyszłym roku planowana jest kolejna wyprawa. Udział w niej może wziąć każdy, niezależnie od tego czy jest studentem, czy nie. Informacja o spotkaniu organizacyjnym pojawi się na stronie uczelni - www.kpsw.edu.pl. Uczelnia zamierza zorganizować wyjazdy na wolontariat także do Ameryki Łacińskiej. -Taki wyjazd zmienia światopogląd. Po powrocie zaczyna się myśleć w innych kategoriach - przekonuje dr Helena Czakowska, prorektor ds. organizacji i rozwoju KPSW.

Wyprawa została zorganizowana przez Kujawsko-Pomorską Szkołę Wyższą i ks. Grzegorza Bochenka.

Dzieci z szkoły w Manvi uwielbiają pozować do zdjęć
(fot. Zdjęcie nadesłane)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska