Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były kłótnie i nadużywanie alkoholu. Skończyło się morderstwem

Maciej Czerniak [email protected]
Freeimages
Gdy policjanci weszli do mieszkania przy ulicy Czerkaskiej w Bydgoszczy, w pokoju zobaczyli ciało. W kuchni 73-latek spokojnie pracował.

Piętnastego marca ubiegłego roku. Jest około godziny 23. Dyżurny policji z komisariatu Bydgoszcz-Śródmieście odbiera telefon. Coś stało się w mieszkaniu na osiedlu Leśnym. Głos kobiety, która wzywa mundurowych, łamie się. Nie potrafi wyjaśnić, co dokładnie zaszło. Prawdopodobnie jeden z domowników nie żyje.

Odrętwienie
Kilkanaście minut później policjanci wchodzą do mieszkania przy ulicy Czerkaskiej. W mieszkaniu przebywają trzy kobiety i dwóch mężczyzn. Domownicy bezładnie krzątają się po domu. Jedna z kobiet prowadzi policjantów do pokoju. Na łóżku leży około 40-letni mężczyzna. Nie rusza się, z rany w klatce piersiowej broczy krew.
W kuchni siedzi starszy mężczyzna. Spokojnie pracuje. Przy pomocy noża metodycznie usuwa izolację z pokaźnej wiązki kabli. Sprawiał wrażenie niewzruszonego.

Na miejsce przyjeżdża pogotowie, ale jest już za późno. Mężczyzna z raną w okolicach mostka, ten sam, którego policjanci znaleźli leżącego na łóżku w pokoju, nie żyje.
Mundurowi przesłuchują domowników. Każdego z osobna.

Dwa dni później, 17 marca mężczyzna, który w chwili przyjazdu policjantów na Czerkaską siedział w kuchni, zostaje zatrzymany. 73-latek jest oskarżony o zabójstwo. Grozi mu 25 lat więzienia.
- Sąd przychylił się do wniosku prokuratora i zastosował wobec podejrzanego trzymiesięczny areszt - mówi nadkom. Maciej Daszkiewicz, z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

Sprawy rodzinne
Co się stało w mieszkaniu na osiedlu Leśnym? Wersje wydarzeń, które przedstawiali świadkowie, różniły się tak bardzo, że policjanci musieli sięgnąć po opinię biegłych Zakładu Medycyny Sądowej w Bydgoszczy, by ustalić przebieg wypadków.

Biegli ustalili, że cios nożem w klatkę piersiową 41-letniego mężczyzny zadano "z dużą siłą". Bezpośrednią przyczyna śmierci było uszkodzenie worka osierdziowego, a w następstwie tego "tamponada mięśnia sercowego".

Zobacz także: Bydgoszcz. Podejrzany o zabójstwo na Czerkaskiej już w areszcie
W mieszkaniu przy Czerkaskiej mieszkał Bernard D. z żoną Genowefą i jej córką Edytą. Kilka tygodni przed tragicznymi wypadkami z 15 marca w tym samym mieszkaniu zamieszkał partner Edyty, Gerard J.
Jak wynika z zeznań świadków, które znalazły się w prokuratorskim akcie oskarżenia, nowy domownik nie dogadywał się z matką Edyty oraz z jej ojczymem Bernardem. W domu dochodziło do kłótni, Gerard miał nawet próbować pobić swojego niedoszłego teścia. Z kolei Genowefa i jej mąż nie tolerowali Gerarda, bo twierdzili, że nadużywa alkoholu.

Nerwowa atmosfera w domu narastała, trzeba było tylko iskry, by doszło do wybuchu.

Jak do tego doszło? W sobotę 15 marca już rano doszło do sprzeczki między Gerardem, a Edytą. Śledczy z zeznań świadków ustalili, że uderzył partnerkę w twarz. Rozbił jej nos i wargę. Sytuacja uspokoiła się na kilka godzin. Gdy do domu wrócił Bernard, doszło do kłótni z Gerardem.
Świadek Genowefa D. twierdzi, że w ciągu dnia zasnęła. Około godziny 14 obudził ją krzyk córki. Edyta płakała, twierdziła, że "Gerard nie żyje". W tym miejscu w akcie oskarżenia znajduje się dopisek: "Edyta K. nie wskazała zabójcy, wezwała policję". W tym czasie w pokoju Edyty na łóżku leżał Gerard. Matka twierdziła, że widziała, iż "coś wystaje mu z klatki piersiowej". Była to czarna rękojeść noża.

Spójna wersja
Chwilę wcześniej Gerard, ranny wszedł do drugiego pokoju, w którym przebywała Edyta i - jak twierdzą świadkowie - miał powiedzieć: "Rzucił we mnie nożem".
Wersja oskarżonego jest inna. Bernard D. twierdzi, że po kłótni z Gerardem, jego niedoszły zięć, rzucił się na niego. Bernard w tym czasie miał trzymać nóż - ten sam, którym wcześniej w kuchni obierał kable - na wysokości biodra. Gerard ruszył na ojczyma Edyty i w tym momencie miał nadziać się na ostrze noża.

Policyjni biegli stwierdzili jednak, że ta wersja jest nie do przyjęcia. Bernard trzymał bowiem nóż na wysokości około 80 cm. A ostrze utkwiło w piersi Gerarda na wysokości 121 cm.

Ponadto z opinii biegłych wynika, że głębokość rany kłutej w klatce piersiowej Gerarda wynosiła około 8 cm. Tak głęboka rana nie mogła być wynikiem nieszczęśliwego upadku. "Cios zadano z dużą siłą" - czytamy w akcie oskarżenia.
Obaj byli nietrzeźwi. Prokuratura sięgnęła po opinię genetyczną. Na nożu była krew Gerarda J.

Proces Bernarda D. dopiero się rozpoczął.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska