Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała Polska biega. Oprócz Romana

Roman Laudański
Ubiegłoroczny Bieg Rycerski w Świeciu  w kategorii open wygrała Krystyna Kuta (u góry), a startowała w nim również córka Krystyny i Kazimierza - Patrycja - na dolnym zdjęciu.
Ubiegłoroczny Bieg Rycerski w Świeciu w kategorii open wygrała Krystyna Kuta (u góry), a startowała w nim również córka Krystyny i Kazimierza - Patrycja - na dolnym zdjęciu.
Kiedy słyszę, że "cała Polska biega", to zaraz dodaję "oprócz Romana". Jak żyć (na przykład na kanapie) i nie ulegać wszechobecnej presji?! - pyta red. Laudański.

Kazimierz Kuta jako maratończyk obiegł dwa razy kulę ziemską, jego żona Krystyna trochę mniej, ale pokonała 60 maratonów. A dziennikarz Roman? Kiedy słyszę, że "cała Polska biega", to zaraz dodaję "oprócz Romana".

Bieganie stało się nie tylko modą, ale wręcz przymusem. Ze wszystkich stron jesteśmy bombardowani przekazem, a raczej nakazem aktywności fizycznej. Od rana do wieczora chodnikami i parkami truchtają młodzi i starzy (sami zobaczcie, nie kłamię). W telewizji, radiu i gazetach - o bieganiu! Po prostu horror. Dziś wypada biegać i rozmawiać o bieganiu.

W sklepach sportowych nawet spodenki do biegania zajmują całkiem spory regał, by nie wspomnieć o butach i innych częściach garderoby. Nie pozostają w tyle tańsze dyskonty, które stroje sportowe i buty mają również w swojej ofercie.

A może jednak choć trochę pobiegać? Chociaż w wieku 50 plus, z plus nadwagą... Postanowiłem rozważyć tę kwestię chociażby teoretycznie i o dobre rady poprosiłem fachowców - małżeństwo maratończyków Krystynę i Kazimierza Kuta z Serocka.

Sam w lesie

Kazimierz Kuta biegał w maratonach do 33 roku życia. Po podstawówce w Serocku trafił do "samochodówki" w Bydgoszczy, gdzie bardzo dobrym wuefistą był Stanisław Olczyk (obecnie w sekcji lekkoatletycznej "Zawiszy" Bydgoszcz nadal trenuje sprinterów). Uczniowie przeszli sprawdzian.

- Już w podstawówce byłem trzecim zawodnikiem - wtedy w powiecie bydgoskim - na tysiąc metrów w przełajach - wspomina Kazimierz. - Dobrze grałem w piłkę ręczną i właściwie chciałem się zapisać z kolegą do sekcji piłki nożnej "Zawiszy", ale wylądowałem w sekcji lekkoatletycznej i nie żałuję.

Później trenował w "Budowlance", bo "Zawisza" była kombinatem medalowym. Debiutował w maratonie w Otwocku, który zorganizowała "Trybuna Ludu". - Jedna z lepszych tras biegowych - Kazimierz Kuta uśmiecha się do wspomnień. - A w latach 70. byłem chyba jedynym maratończykiem, który przecierał szlaki wokół Serocka.

Po powrocie ze szkoły jadł obiad, a około 17.00 ruszał biegać do lasu. - Latem było przyjemnie, ale jesienią, zimą? Po ciemku przez Glinki i Cierplewo nad Zalew Koronowski. Samotnie, tylko z krzaków wybiegał spłoszony dzik albo jeleń. Dziennie pokonywał 10-12 kilometrów.

Dla mnie, któremu z lenistwa nie chce się nawet podbiec na przystanek tramwajowy - brzmi to dziwnie... - Jak na mnie wszyscy patrzyli?! Robi wymowny gest ręką. W czasie deszczu potrafili podjechać blisko, żeby tylko mnie ochlapać, a czasami stukali się w czoło - kręci głową.

Pierwszy maraton przebiegł z doświadczeniem biegacza średniodystansowego. - Nie wiedziałem, co to maraton. Dwie godziny, czterdzieści minut i 40 sekund - pamięta wynik. W Skierniewicach powstawał nowy klub sportowy. Zaproponowali mu, żeby dla nich biegał. W latach 80. startował w pierwszych zagranicznych maratonach w Niemczech Zachodnich, Holandii i Belgii. Trzy razy wystąpił w reprezentacji Polski. Rekord życiowy w maratonie w Graz (Austria) z wynikiem 2 godz. 20 min 17 sekund.

Biega się głową

Przebiec 42 kilometry? - teraz ja ze zdumienia kręcę głową. - Ale w jaki sposób?
- Nie wystarczą same nogi - uśmiecha się Kazimierz Kuta. - Biega się głową. Trzeba narzucić sobie takie tempo, na jakie jest się przygotowanym. Nie można rozpocząć szaleńczo z czołówką - wiadomo - czarnoskórych zawodników - bo to się marnie skończy.

Pan Kazimierz podaje przykład ubiegłorocznych mistrzostw Europy. Choć komentatorzy rozpływali się nad formą Marcina Chabowskiego, który ostro wystartował i narzucił duże tempo, to nie dobiegł do mety. A mógł trzymać tempo "naszego" maratończyka Jarosława (Yareda) Shegumo, który został wicemistrzem Europy!
Kazimierz: - Moda na bieganie jest dobrym zjawiskiem. Poszedł impuls, który spowodował, że naród zaczął się ruszać. Nie można spędzić życia przed komputerem! Moje koleżanki z pracy, nawet w wieku 50 lat, zaczynają biegać.

To może i dla mnie byłaby jakaś nadzieja?
Kazimierz: - Oczywiście. Proszę zacząć od półgodzinnego marszu przez tydzień, dwa. Później szybszy marsz i radzę spróbować pobiegać choć przez kwadrans. To jest dla każdego, kto nie ma sercowych problemów. Ale najpierw badanie u lekarza! - radzi.

Czytaj też: Triathlon jest jak narkotyk - mówią zawodnicy

A jaki jest Kazimierz jako trener? - pytam Krystynę Kuta. - Sekunda po sekundzie wszystko musi się zgadzać. Jestem zdyscyplinowana - zapewnia.
- Podczas treningu nie ma relacji mąż - żona, tylko trener - zawodnik. Realizujesz moją wizję, chyba że mnie przekonasz. Liczy się nie tylko trening, ale i odnowa. Trzeba nauczyć się też odpoczywać. Ktoś może pokazać uzupełniony dzienniczek treningów, zapewnić o dobrym odżywianiu i witaminach, a efektów - brak, bo zapomniał o odpoczynku. W dniu maratonu wszystko musi zagrać.

Nareszcie coś dla mnie. Jeśli chodzi o dobry odpoczynek, to przystanę na to z ochotą!

Krystyna Kuta, dwukrotna mistrzyni Polski też namawia mnie do biegania: - Śmiało, tylko nie zaczynamy od długiego dystansu!

Maraton przez świat

Krystyna pochodzi z Jeżewa, mieszkała w Warlubiu. - Z siostrą Bronka Malinowskiego chodziłam do jednej klasy - wspomina. - Biegałam od najmłodszych lat, ponieważ bałam się iść przez las. Rysowałyśmy z koleżanką linię startu i biegłyśmy, która pierwsza. Później pracowała na stacji kolejowej w Dragaczu. Na zawodach kolejarskich i zajęła czwarte miejsce. Od 1986 roku zaczęła trenować. Wygrała pierwszy bieg. Później przyszły kolejne sukcesy i pierwszy maraton na mistrzostwach Polski w 1990 roku. Startowała też poza krajem: w Maastricht, Amsterdamie (zajęła drugie miejsce), Monachium była trzecia, na Krecie - druga, a w Mediolanie - czwarta. Następnie maratony m.in. w Hamburgu, Berlinie, Holandii, (3 miejsce), Montrealu (2 miejsce), Makao (3 miejsce) i w Nagoya, do której Japończycy zaprosili najlepsze zawodniczki. W kolejnych latach: Berlin, Makao, Osaka i Hamburg z rekordem życiowym 2:32:22. W Kolonii zajęła drugie miejsce.
Krystyna codziennie przebiega 17 - 20 kilometrów. Przez lata mocno wydeptała leśne ścieżki. Przed zawodami bywało, że biegała 180 - 200 kilometrów w tygodniu. (6-7 tys. km rocznie, trzy pary butów do śmietnika). Rekordowy tydzień Kazimierza? 275 kilometrów w Krynicy Górskiej. A przed maratonem - jeszcze więcej.
Wprost szkoda gadać...

Rozmawiamy w przeddzień XII Półmaratonu Unisławskiego. W kategorii kobiet kolejny raz zwyciężyła Krystyna Kuta.

Kiedy zabraknie sił?

Czasem podczas maratonu wydaje się, że brakuje już sił. - Nieprawda - zapewnia Kazimierz Kuta. - Można przezwyciężyć ból i widzieć metę za zakrętem. Nawet na 40 kilometrze porywa doping, nabiera się tlenu w płuca i można wykrzesać jeszcze trochę wysiłku. Mało jest przykładów, że do końca finiszuje dwójka biegaczy i walczy o miejsce? Krystyna w Kolonii na 40., 41. kilometrze dogoniła Rosjankę. Walczyły do końca o drugie miejsce.
- Udało się - przypomina Krystyna.

Szukając kontrargumentów do biegania przypominam, że coraz częściej słyszy się o zawodnikach, którzy umierali po maratonie. - Nie byli przygotowani do tak dużego wysiłku - wyjaśnia Kazimierz. - Na ulicy też ludzie umierają na atak serca, ale przyczynę widzę w braku przygotowania do biegu maratońskiego czy choćby biegu na 10 kilometrów. Ci, co zaczynają, wiedzą za mało o bieganiu. Naczytają się w internecie rad amatorów, niby-trenerów bez doświadczenia i nieszczęście gotowe.
- To ja może niekoniecznie - marudzę.
- Bieganie daje dobre samopoczucie - kusi Kazimierz. - Teraz przytyłem, nie biegam już tak jak kiedyś, ale towarzyszę zawodnikom na rowerze. Bieganie - zapewnia - jest też formą odskoczni od codzienności. Choć w trakcie biegania też można sobie poukładać różne sprawy w głowie.

Krystyna mówi, że bez biegania czuje się ociężała. - I bardziej nerwowa - dodaje Kazimierz. Zaprasza na spotkania co poniedziałek w serockiej szkole.
Hmmm... Może jednak cała Polska będzie biegać oprócz Romana? Krystyna: - To choć z kijkami trzeba się poruszać!

Tłumaczę, że wolę kajaki i chyba tu "łapię" pochwałę. Bo trzeba się ruszać.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska