Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Centr Handlowych w Bydgoszczy przybywa. Szkoda, że dzięki nim nie przybywa pracy

Jolanta Zielazna; fot. Andrzej Muszyński [email protected]
CH Rondo wyrosło na miejscu dawnych ogródków działkowych. Tutejszy market Geant był pierwszym w nowym stylu
CH Rondo wyrosło na miejscu dawnych ogródków działkowych. Tutejszy market Geant był pierwszym w nowym stylu
Czy Bydgoszcz chce pobić krajowy rekord w liczbie centrów handlowych? I dlaczego nie powstają u nas nowe fabryki, które dają miejsca pracy?

W galeriach handlowych pieniądze się wydaje, a gdzie mamy je zarabiać? 

Nie raz i nie dwa tęsknotę za wielkimi przemysłowymi zakładami można usłyszeć w rozmowach bydgoszczan, w opiniach naszych Czytelników.

Przeczytaj: Rozpoczął się remont Galerii Pomorskiej w Bydgoszczy. Będą nowe sklepy i restauracje

Najczęściej tak reagują na wiadomość o budowie kolejnej galerii handlowej w miejsce burzonych zakładów. Bezrobocie rośnie, a miejsca pracy znikają - myślą. Choć z bezrobociem w samej Bydgoszczy nie jest tak źle - 7,7 proc. Znacznie gorzej jest w regionie. Ale zależność jednego od drugiego, czyli ubywania miejsc pracy i bezrobocia wcale nie jest taka prosta, jak mogłoby się wydawać.

Miejsc pracy nie należy szukać w przemyśle, a jeśli już to nie w zakładach, które wspominamy z sentymentem: w Kobrze, Romecie, Famorze. Tak, to były sztandarowe firmy jednoznacznie kojarzące się w Bydgoszczą. Zatrudniały kilka tysięcy osób, dawały pracę i poczucie stabilizacji. Może nawet za tym ostatnim tęsknimy najbardziej.

Trzeba jednak sobie powiedzieć: „To se ne vrati”. Lepiej zamiast tego spytać, co zrobić, by nad Brdą lokowały się nie tylko sklepowe galerie?

Czytaj też: W wakacje opalaliśmy się i wydawaliśmy pieniądze w centrach handlowych

Najpierw weszły hipermarkety. Polubiliśmy je szybko. Potem nastały centra handlowe. Nazywają się galeriami, parkami, już nie tylko handlowo-usługowymi. Oferują rozrywkę, rekreację, kulturę.

Powstają - to trend ostatnich lat, który widać nie tylko w Bydgoszczy - w miejscu wyburzanych lub zaadaptowanych starych fabryk. W Bydgoszczy zaczęło się to bodaj od Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych (WSiP). Starą drukarnię Grünauera wyburzono, a w to miejsce wybudowano Dom Mody Drukarnia. Ze względu na sentyment do WSiP od początku bydgoszczanie „nie kupili” tego miejsca.

Z Focus Parkiem już było inaczej. Stara miejska rzeźnia w centrum miasta była uciążliwa. Jej wyprowadzkę przyjęto z ulgą, a odrestaurowane zabytkowe budynki cieszą oko.

Czytaj: Świąteczne zakupy. Handlowcy przyspieszają święta

Teraz patrzymy na rozbiórkę zakładów graficznych przy Wojska Polskiego. Budowane latami, pracowały ledwie ćwierć wieku. Tam też ma powstać centrum handlowe.

Znikają hale Makrum na osiedlu Leśnym. Część zabytkowych urządzeń ma być wkomponowana w nowoczesne centrum handlowo-usługowe, jedno z największych w kraju. Według planów inwestora, pracę ma tam znaleźć około tysiąca osób. To więcej, niż obecnie pracuje w Makrum, bo zakład jest przenoszony poza region.

Po „pilnikach” przy Marcinkowskiego straszy dziura w ziemi. Mówiło się o wybudowaniu supermarketu, ale inwestor na razie zajął się zakładami graficznymi.

Przeczytaj również: Podwyżki przed świętami. Podrożeje również żywność

W przyszłej galerii Makrum pracę znajdzie około tysiąca osób, w innych centrach też pracuje po kilkaset. Do tego firmy ochroniarskie, sprzątające. Nie jest więc tak, że centra handlowe nie dają miejsc pracy.

I nie jest tak, że bydgoszczanie nie lubią galerii handlowych. Odwiedzają je tłumnie.

Więc o co chodzi? Nie jesteśmy aby malkontentami? Czy miejsca pracy to rzeczywiście tylko przemysł? Mają rację ci, którzy tęsknią do fabryk?

Odpowiedzi na te pytania szukałam u Mirosława Ślachciaka, szefa Kujawsko-Pomorskiego Związku Pracodawców i Przedsiębiorców, na co dzień właściciela firmy Domik, u Mirosława Giese - dr. nauk ekonomicznych, pracownika naukowego UKW i WSG oraz Rafała Jerzego - prezesa Makrum SA i Makrum Development - inwestora nowego centrum handlowego.

Przeczytaj: Podczas zakupów szukamy... nowych znajomości

- Miejsca pracy tworzą głównie inwestorzy, przedsiębiorcy, ludzie biznesu, a nie przemysł czy handel - prezes Jerzy nie ma wątpliwości. Pyta retorycznie: - Kto 20 lat temu przypuszczał, że w 2010 roku w Polsce więcej osób będzie zatrudnionych w telefonii komórkowej niż w kopalniach? To pokazuje, jak zmienia się struktura zatrudnienia, jak ewoluują nasze przyzwyczajenia. Tego nie jesteśmy w stanie zatrzymać.

- Zmieniła się struktura produkcji - zauważa Mirosław Ślachciak. - Zakłady produkujące gotowe wyroby od A do Z w zasadzie przestały w świecie istnieć. Jest kooperacja, części produkowane są w różnych miejscach, a następnie zwożone do montowni i tu powstaje gotowy wyrób. Trudno w Bydgoszczy znaleźć zakłady, które można zidentyfikować z jakimś gotowym produktem.

Jak kiedyś rowery z Rometem, buty z Kobrą, a garnitury czy mundury z Modusem.

Ale... Na terenie Kobry są dziesiątki firm i firemek, hurtownie. Na terenie po Romecie pracuje około tysiąca osób, Modus co prawda okrojony, ale jest kilkanaście firm, które szyją garnitury. Nie ma Telfy, jest Lucent. Powstały setki nowych, mniejszych zakładów, o których istnieniu często nawet nie wiemy.

Czytaj również: Galerie handlowe Bydgoszcz i cała Polska. Lubimy je, bo to najczystsze miejsca w Polsce!

- Pytanie powinno raczej brzmieć: gdzie mają powstawać miejsca pracy? - uważa dr Mirosław Giese. - Oczywiście w usługach, bo one tworzą nowe oblicze gospodarki. Usługi tworzą 60-80 proc. rocznego PKB. Ale przemysł jest kołem zamachowym.

Czyli: produkcja napędza usługi, które zatrudniają więcej ludzi. Jednak usługi usługom nierówne.

Jaki przemysł i jakie usługi dałyby w Bydgoszczy miejsca pracy, tak pożądane przez mieszkańców? A przy okazji - co ogromnie ważne - zapewniłyby rozwój miasta.

Na pewno nie zakłady, które produkują od śrubki po gotowy rower.

- Potrzebne nam są duże firmy, ale w dziedzinach, które wnoszą postęp, rozwój: informatyka, bioinżynieria, telematyka. Tylko takie firmy są w stanie wynieść gospodarkę regionu na wyższy poziom - mówi ekonomista.

Wokół takich firm powstają dziesiątki mniejszych, które je obsługują. Oferują usługi bankowe, leasing sprzętu, factoring, ubezpieczenia, windykację należności, obsługę IT. To są właśnie usługi wyższego rzędu.

Jeśli nie ma nowoczesnych firm, to i ta sfera usług nie powstanie. A właśnie tu rodzą się dobre, lepiej płatne miejsca pracy. Brak tych usług powoduje, że dzieli nas rozwojowa przepaść od Mazowsza, Śląska czy Wielkopolski. Odstajemy również dlatego, że mamy przestarzałą strukturę przemysłu.

Czytaj też: Prezenty świąteczne. Mogą być w tym roku droższe, produkty spożywcze na pewno będą droższe!

Efekt? Niskie płace. - Kujawsko-Pomorskie jest na 14. miejscu pod względem wysokości przeciętnego wynagrodzenia - wylicza Giese. - Nasza średnia to 80 proc. średniej krajowej. Od województwa śląskiego czy mazowieckiego dzieli nas przepaść. Mamy 40-50 proc. ich przeciętnego wynagrodzenia.

Jeśli nie ma powrotu do fabryk, które wytwarzają towar od A do Z, to może powinniśmy zabiegać o powstawanie montowni? Choćby takiej, jak w Łysomicach?

To też nie jest dobre rozwiązanie.

- Poza szyldem niewiele to wnosi - wyjaśnia Mirosław Ślachciak. - A miejsca pracy są tam nisko opłacane. Ważniejsze, byśmy do miasta ściągali firmy, które wnoszą wysokie technologie i zatrudniają ludzi wykształconych, bo za wiedzę się płaci. Ci wykształceni ludzie zarabiają więcej niż średnia krajowa i dają pracę w usługach innym, również w centrach handlowych.

To samo przecież mówił ekonomista. 

- Trudno mi skomentować tezę, że centra handlowe nie generują miejsc pracy - dziwi się Rafał Jerzy, prezes Makrum. - Przecież tylko w Bydgoszczy w niedługim czasie zatrudniać będą łącznie kilkanaście tysięcy osób!

Prawda. Gdy pojawiły się galerie, zaczęły obrastać usługami, o jakich nikt kiedyś nie myślał. To już nie tylko fryzjer, pralnia chemiczna. Wprowadza się kino, rekreacja, fitness, rozrywka, coraz bardziej rozwijają się strefy gastronomiczno-kawiarniane.

Zatrudniają firmy sprzątające, ochroniarskie. Ale to głównie usługi bytowe. - Niższa półka. Nisko płatne - podkreśla Giese.

Przeczytaj też na Pomorska.pl: Poradnik grudniowo-świąteczny. O czym pamiętać, czego nie robić...

Czyli centra handlowe - owszem, ale równolegle z nowoczesnym przemysłem, a nie zamiast.

O zakładach przemysłowych w centrum miasta też powinniśmy zapomnieć. Czy Bydgoszcz wykorzysta szansę, jaką jest park przemysłowy? Na razie pracuje tam niespełna 700 osób. Za rok miejsc pracy ma być więcej. Paradoksalnie, to że park dopiero się rozwija, może nam wyjść na dobre. - Teraz inwestycje są bardziej przemyślane i jest nadzieja, że nie ulokują się tu firmy potrzebujące nisko wykwalifikowanej kadry - mówi prezes związku pracodawców. I odziera ze złudzeń: - W ogóle ludzie o niskich kwalifikacjach będą mieli coraz większe problemy z pracą.

Przed 1999 rokiem województwo bydgoskie nie należało do krajowych ogonów. Kiedy przegapiliśmy dobry moment na odbicie się i pójście do przodu?

- Dobre pytanie - zauważa ekonomista. Przypomina badania konkurencyjności, przeprowadzone w połowie lat. 90 przez naukowców Uniwersytetu Warszawskiego.

- Województwo bydgoskie było w I grupie, o dużych możliwościach konkurencyjnych i dużym udziale czynników prorozwojowych - przypomina wyniki. - Toruńskie było w grupie drugiej, czyli miało dobre warunki rozwoju, a włocławskie trafiło do czwartej, ostatniej grupy.

Straciliśmy kilka ostatnich lat i nie wiadomo, czy je nadrobimy. Teoretycznie mamy wiele atutów. Dogodnie względem dróg krajowych położone lotnisko, ważny szlak kolejowy, dobre połączenia wodne. Tylko to wszystko jest niedoinwestowane.

Autostrada przeszła nam bokiem, droga S 5 będzie kiedyś. Z kolei dużych prędkości wstępnie zostaliśmy wymanewrowani.

Jeśli o to wszystko powalczymy i nadrobimy, wtedy nie będzie nam przeszkadzało centrum handlowe nawet na każdym rogu ulicy.

Dodajmy - przebudowanym na koszt inwestora, bo w Bydgoszczy musi on przy okazji wyremontować lub przebudować sąsiednie ulice.

A wracając do rekordów, o które pół żartem, pół serio pytają bydgoszczanie.

Na razie do krajowej czołówki też nam daleko. Miejska Pracownia Urbanistyczna wyliczyła, że średnia dla 11 największych miast to 637 m kw. (w obiektach wielkopowierzchniowych, jak nazywają centra handlowe urbaniści) na 1 tysiąc mieszkańców. W Bydgoszczy to około 550 m kw., czyli 86 proc. Dziewiąte miejsce.

- Każda tego typu inwestycja to dochody dla miasta - mówi prezydent Bydgoszczy, Rafał Bruski. - Podatek od nieruchomości może sięgać nawet kilku milionów złotych rocznie. Każdy supermarket to także olbrzymie dochody dla miejskiej spółki KPEC. O tym, czy centra handlowe są potrzebne, decyduje popyt. To de facto mieszkańcy decydują, a ryzyko ponosi inwestor.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska