Spis treści
Ceny materiałów budowlanych w końcu w dół
Pandemiczne szaleństwo cenowe na rynku materiałów budowlanych trwa już od dawna. Jeszcze w maju Grupa PSB Handel odnotowała wzrosty cen we wszystkich zbadanych grupach towarowych, średnio o 34 proc. w skali roku. Tymczasem według Stowarzyszenia Wykonawców Elewacji czerwiec przyniósł pierwsze, nieśmiałe obniżki.
– Szczęśliwie widać już pierwsze oznaki stabilizacji. Powoli normują się ceny styropianu, choć nie jest to jeszcze poziom zadowalający firmy budowlane. Łatwiej też o stal i bloczki ceramiczne – mówi Grzegorz Tymoszewski, prezes SWE.
Jak podaje SWE, styropian grafitowy kosztuje obecnie średnio 280 zł/m sześcienny – o 10 proc. mniej niż miesiąc temu (choć wciąż o 30 proc. więcej niż na początku roku). Główną przyczyną obniżek cen była nadprodukcja surowca do wytwarzania styropianu – polistyrenu.
Oznaką stabilizacji na rynku jest też koniec pustek w magazynach. Klienci hurtowni budowlanych mają też mniejsze problemy z zakupem stali i bloczków ceramicznych. Na dostawę stali czeka się już tylko kilka dni, co jest ogromną zmianą po wcześniejszych problemach wywołanych m.in. wojną na Ukrainie.
Nadal nie jest normalnie. Cierpią firmy budowlane i osoby marzące o domu
Choć eksperci SWE uważają, że te zmiany to oznaka powrotu normalności, rynek wciąż jest niespokojny. Dobitnie pokazują to ceny wełny mineralnej, które zmieniają się praktycznie z dnia na dzień. Za wełnę elewacyjną płaci się dziś ok. 460 zł za metr sześcienny, a więc coraz więcej, a jej dostępność wciąż jest niska. Podobnie trudno jest o cegły silikatowe. Firmy budowlane wciąż nie mają więc łatwo.
– Problemem jest skalkulowanie inwestycji, bo nie wiemy tak naprawdę, jakie ceny i jaka dostępność materiałów będzie za miesiąc, a co dopiero za rok. Budownictwo wymaga planowania, a tutaj zupełnie nie mamy takiej możliwości – zauważa Krzysztof Przybyszewski, Przewodniczący Klastra Budowlanego Pomorza Zachodniego.
Na drożyźnie i niskiej dostępności materiałów cierpią też osoby, które planowały remont albo budowę domu. Jak podaje Rp.pl, żeby w ogóle myśleć o postawieniu 140-metrowego domu, trzeba mieć w kieszeni blisko milion złotych.
– Jeszcze 2 lata temu sam koszt ocieplenia małego domku wynosił blisko 20 tys. zł. Teraz trzeba zapłacić już nawet 60 tys. – podaje Tymoszewski z SWE.
Drożeją także remonty, i to mocno. Jak wyliczył portal RynekPierwotny.pl, generalny remont 50-metrowego mieszkania to dziś wydatek rzędu 94 tys. zł. A to i tak kwota orientacyjna, gdyż ceny materiałów budowlanych zmieniają się tak dynamicznie, że trudno planować wydatki.
Co będzie z cenami materiałów budowlanych? Będą rosły czy spadały?
Zdaniem ekspertów SWE czerwcowe obniżki cen niektórych materiałów budowlanych to dobry znak i zapowiedź poprawy sytuacji na rynku. Jak zaznaczają, przez sytuację ekonomiczną wyhamowała co prawda budowa domów oraz budowa mieszkań pod klienta indywidualnego, jednak deweloperzy wciąż chętnie budują dla inwestorów, w tym funduszy inwestycyjnych.
– To nie oznacza jeszcze powrotu do cen sprzed pandemii i szalejącej inflacji (...). Ale wszystko wskazuje na to, że w tym roku utrzyma się spory popyt na usługi budowlane, bo coraz więcej bloków mieszkalnych jest budowanych na wynajem – uważają przedstawiciele SWE.
Eksperci SWE podkreślają też, że firmom coraz łatwiej jest uzupełnić braki kadrowe spowodowane odpływem pracowników z Ukrainy. Lukę powoli zapełniają bowiem przybysze m.in. z Turcji czy Bangladeszu. Do firm odzywają się też jednak polscy budowlańcy wracający z zagranicy.
Nie wszyscy przedstawiciele rynku nieruchomości podzielają jednak optymizm SWE. Zupełnie inaczej widzi przyszłość np. Północna Izba Gospodarcza w Szczecinie.
– Otrzymujemy wiele sygnałów, że sektor budowlany jest w bardzo trudnym położeniu – mówi Prezes Izby Hanna Mojsiuk. – Silne firmy, deweloperzy, realizatorzy międzynarodowych kontraktów poradzą sobie bez problemu. Bardziej boję się o małe firmy, o budowlane firmy rodzinne, o podwykonawców. To oni kalkulują zyski na poziomie 20 proc., a obecne podwyżki absolutnie rujnują wszelkie wyliczenia i zmuszają ich do chodzenia po prośbie do inwestorów i proszenia o zrozumienie.
Jak zauważa Mojsiuk, coraz częściej zdarza się, że wykonawcy stają przed dramatycznym wyborem: budować ze stratą dla siebie czy zejść z placu budowy. Część podejmuje decyzję o dokładaniu do inwestycji z własnej kieszeni.
– Znam sytuacje, że wykonawca musi dopłacać do prowadzonych przez siebie inwestycji. To kwoty rzędu kilkuset tysięcy złotych, zaciągają kredyty, by kupować materiały, opłacać podwykonawców. To sytuacja bardzo trudna i może doprowadzić do sporej skali upadłości w sektorze budowlanym – podsumowuje mec. Marek Jarosiewicz z kancelarii Wódkiewicz & Sosnowski.
Poprawy sytuacji cenowej na rynku materiałów nie spodziewają się także deweloperzy. Przyczyną jest stale rosnąca inflacja, nad którą wciąż nie udało się zapanować.
– Pomimo silnych wzrostów cen materiałów budowlanych, które obserwujemy w ostatnich miesiącach, ciągle istnieje duży potencjał do kontynuacji tego trendu. Niepokoją zwłaszcza odczyty inflacji producenckiej, która w maju wyniosła już niemal 25 proc. i znacznie przewyższała inflację konsumencką. Nic nie wskazuje na to, że ceny energii oraz surowców osiągnęły już swoje maksimum, a to one przecież mają największy wpływ na rosnące koszty produkcji materiałów budowlanych – mówi Bartłomiej Rzepa, członek zarządu spółki realizującej w Krakowie inwestycję Osiedle Symbioza.
