Pracownica biura nieruchomości w Bydgoszczy opowiada: - Kilka dni temu zadzwoniła przedstawicielka jakiejś ogólnopolskiej firmy badawczej i zaproponowała nam zakup internetowego dostępu do wyników badań dotyczących mieszkań. Raport dotyczył kształtowania się cen na lokalnych rynkach pierwotnym i wtórnym na przestrzeni minionych 5 lat. Zestawienie kosztowało 650 złotych. W tej firmie jeszcze moglibyśmy kupić inny raport na zamówienie. To odnośnie tego, ile mogą kosztować mieszkania w województwie kujawsko-pomorskim w ciągu najbliższych 5 lat. Tutaj za informacje musielibyśmy zapłacić 800 złotych. Zrezygnowaliśmy z obu ofert nie tylko dlatego, że firma wydawała nam się podejrzana. Stawki, jakie przedtem były za mieszkania w regionie, dobrze znamy. Mamy dostępy do darmowych opracowań na ten temat. Przyszłych cen nikt nie jest w stanie przewidzieć na najbliższe miesiące, a co dopiero, jakie one byłyby za 10 lat.
Kobieta dodaje: - W branży nieruchomości pracuję od 2012 roku i nie pamiętam tak niepewnych czasów w niej, jak teraz. Wcześniej eksperci mogli przewidzieć tzw. trendy cenowe na podstawie sytuacji ekonomicznej i geopolitycznej. Teraz wciąż powstaje wiele analiz. Tyle że połowa z nich wskazuje, że w 1,5 roku mieszkania podrożeją i to sporo, bo maksymalnie o 10 procent. Druga połowa raportów zakłada duże obniżki cen mieszkań, nawet wynoszące właśnie 10 procent.
Ceny mieszkań w regionie
Przyglądamy się cenom mieszkań na regionalnym rynku, biorąc pod uwagę stawki za metr kwadratowy.
Najpierw bierzemy pod lupę mieszkania-nówki, od deweloperów, te w stanie do wykończenia we własnym zakresie. W Bydgoszczy ceny zaczynają się od 6600 złotych za metr. Tyle kosztuje przykładowo lokal w kamienicy po generalnym remoncie w centrum miasta. W Toruniu podobne lokale można dostać za około 7500 zł za metr. Jeśli rozglądamy się za mieszkaniem w zupełnie nowym bloku w obu wyżej wymienionych miastach, musimy liczyć się z wydatkiem przeważnie 7900 zł za metr. Trzeba będzie dodać minimum jakieś 25 procent do ceny, gdyż dochodzi zakup materiałów i robocizna (lokum kupowane jest w stanie do wykończenia).

Gajewska o poparciu wyborców dla Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze
Mieszkania z drugiej ręki w stanie do wprowadzenia w - załóżmy - kilkuletnim bloku, zatem nowym budownictwie, to najczęściej wydatek przynajmniej 8600 zł w Bydgoszczy, Toruniu i Włocławku. Gdy mieszkanie jest jeszcze nowsze, czyli w bloku, który był oddany do użytku rok czy 2 lata temu, do tego kompletnie wykończone, za metr należy wydać przeważnie ponad 10000 zł. Gdy natomiast decydujemy się na mieszkanie używane do kapitalnego remontu, w kamienicy, także wymagającej remontu, stawka za metr może wynieść mniej niż 4800 zł od metra.
Jak ktoś chce mieć mieszkanie po taniości, to niech szuka go poza dużym miastem. W tych mniejszych tego rodzaju oferty się zdarzają. Przykładowo kawalerka w Aleksandrowie Kujawskim z rynku wtórnego kosztuje około 5200 zł za metr, a w Brodnicy - 5400 zł. Oba lokale są w stanie do remontu, a znajdują się w blokach z lat 80-tych bez windy. Najtańsze mieszkania na rynku pierwotnym czekają chociażby w Brodnicy - za metr należy dać 5030 zł, we Włocławku są za 7300 zł oraz w Rypinie za 7600.
Krajowy rynek mieszkaniowy
Z danych Adradar wynika, że pod koniec kwietnia br. w całej Polsce było zamieszczonych około 155000 ofert sprzedaży mieszkań, czyli o ponad 11 proc. mniej niż w marcu. W kwietniu na rynku wtórnym pojawiło się 33000 nowych unikalnych ofert, tzn. prawie o ćwierć mniej niż w marcu. Z drugiej strony wycofano ich 52500, więc o ponad połowę więcej. - Nie można wykluczyć, że wielu potencjalnych nabywców, którzy mają wystarczającą zdolność kredytową, przyspieszyło decyzję o zakupie - uważają eksperci GetHome.pl. - Niedawne doświadczenie z Bezpiecznym Kredytem 2 procent pokazało, że pojawienie się dopłat do kredytów w zapowiadanym przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii programie Pierwsze Klucze może skutkować wzrostem cen mieszkań.
Pamiętajmy jednak, że właściciele wycofali część ofert sprzedaży z rynku, np. ze względu na brak zainteresowania ofertą albo zmianę planów. - W obecnej sytuacji rynkowej jest bardziej prawdopodobne, że przeważa druga opcja - kontynuują znawcy branży. - Innymi słowy część sprzedających postanowiła czekać na nowy program wsparcia kredytobiorców. Tym bardziej, że w ofercie deweloperów jest tak dużo nowych mieszkań, że sprzedający te używane nie mają argumentów za podwyżkami cen. Zaś ci, którym zależy na szybkiej sprzedaży, muszą spuszczać z tonu.