Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chełmno - miasto zakochanych

Monika Smól
Młodzi, zakochani chełmnianie chętnie spotykają się na plantach - Aneta Bitau i Krzysztof Kawalec
Młodzi, zakochani chełmnianie chętnie spotykają się na plantach - Aneta Bitau i Krzysztof Kawalec Fot. Monika Smól
Nieprzypadkowo relikwie św. Walentego są przechowywane w chełmińskim kościele farnym. Tylko z miasta na dziewięciu wzgórzach, patron zakochanych może obserwować, jak dookoła kwitnie miłość.

Pierwsza wzmianka o kulcie św. Walentego w Chełmnie pochodzi z 1630 roku, kiedy to Jadwiga z Czarnków Działyńska ufundowała relikwiarz. Spoczęły w nim relikwie patrona zakochanych. Później powstał ołtarz poświęcony świętemu.

Dyplom i lampiony

- Ufundowanie relikwiarza było wotum dziękczynnym za ozdrowienie własne i córki - mówi ks. Zbigniew Walkowiak, proboszcz chełmińskiej fary. - Umieszczono w nim cząstkę czaszki świętego. W XVIII i XIX w. relikwie czczono dwa razy w roku. Były przenoszone z fary do kościoła św. Ducha. Gdy z kościoła św. Ducha zrobiono magazyn wojskowy, kult św. Walentego upadł.

W 1997 roku przypomniał o nim Marek Rokita w gazetce parafialnej. Od 2002 roku ważną datą w kalendarzu chełmnian jest 14 lutego.
- Tu walentynki obchodzą wszyscy: młodzi i starsi - mówi pani Anna. - Młodzi bawią się na imprezach organizowanych na Rynku, układają serce z czerwonych lampionów, a starsi uczestniczą w mszy świętej specjalnie dla obchodzących 20,25 i więcej lat wspólnego życia. Dostają od proboszcza pamiątkowy dyplom za miłość i przywiązanie potwierdzający, że tyle lat spędzili razem.W mieście kościołów nawet świątynie płoną miłością.
- Duże znaczenie dla chełmnian ma ołtarz Matki Boskiej Bolesnej Chełmińskiej, który znajduje się w farze i cudowny obraz - mówi Anna Grzeszna - Kozikowska, przewodnik i prezes koła PTTK w Chełmnie. - Nowożeńcy po ślubie składają pod tym ołtarzem ślubną wiązankę. Ma to im przynieść szczęście na nowej drodze życia. Wokół ołtarza znajdują się także srebrne wota dziękczynne, oczywiście - w kształcie serc.

Zanim jednak para stanie na ślubnym kobiercu, powinna przynajmniej raz pospacerować Hajratką.
- Podobno para, która przeszła się razem drogą w kierunku Jeziora Starogrodzkiego, prędzej czy później spotyka się przed ołtarzem - mówi pani Anna. - Nazwana jest tak od niemieckiego "verheiraten" - ożenić się.

Starym zwyczajem, gdy młodzi zdecydują się powiedzieć sobie sakramentalne "tak";, najpierw muszą... zakasać rękawy!
- Dzień przed ślubem do domu narzeczonej przychodzi się tłuc szkła. Ma to przynieść oblubieńcom szczęście - dodaje. - Narzeczeni sami muszą posprzątać, dorosłym podarować alkohol, a dzieciom słodycze.
Pani Ania wspomina ślub zawarty właśnie 14 lutego.
- W 1932 roku wzięli go mieszczka chełmińska z ułanem, oficerem 8 Pułku Strzelców Konnych w kościele garnizonowym - opowiada. - Dobrze wykształcili dzieci. Syn, Andrzej Czarnik został profesorem historii w Słupskiej Wyższej Szkole Pedagogicznej.

Mieszkańcy ziemi chełmińskiej już w XVII w. odważnie wyznawali miłość oblubienicom. Jan Dobrski z Rybieńca ufundował tablicę zmarłej żonie Helenie z Czapskich Dobrskiej w kościele św. Piotra i Pawła. Na piaskowcu wyrył: "W cnoty niż w lata lycznieysza Rok dwudziesty czwarty życia yej ostatni Dzień kwietnia jedenasty Niebu ten kwiat oddał Małżonek żałosny".
- Kościoły otoczone są sacrum, w takim miejscu wyznanie miłosne miało szansę przetrwać i być śladem dla potomnych - dodaje pani Anna.

Niektórzy zakochani panowie romantyzm łączą z szaleństwem. Jak ten, który dla ukochanej wdrapał się po pingpongową piłeczkę do fontanny. Gdy nietrzeźwy pan Kazimierz sięgał po piłkę, konstrukcja nie wytrzymała. Spadające elementy przygniotły go.
- Miał pękniętą śledzionę, połamane żebra - drogo zapłacił za poryw serca wylicza Witold Mazur, ordynator oddziału chirurgicznego.
Na szczęście, większość chełmnian rozsądniej wyraża uczucia.
- Można pójść na spacer po plantach - mówi przewodnik. - Od początku były ulubionym miejscem spacerów chełmnian. Najpierw były to tylko Stare Planty, a od 1834 roku także Nowe Planty z tarasami widokowymi. Tam właśnie znajdują się okazałe dywany kwiatowe. W tym roku z kwiatów ułożono serca i fragmentem piosenki "Zakochani są wśród nas".

Od ciekawskich spojrzeń pary mogą uciec na ławkę zakochanych z dwom czerwonymi sercami, która ustawiona jest w Parku im. L.Rydygiera przy fontannie z amorkiem. Ufundował ją Aureliusz Witko, lokalny przedsiębiorca.
- Według przekazów, aby to, co siedząc na niej sobie wymarzyli się spełniło, powinni pójść w miejsce starej muszli koncertowej na Nowych Plantach - radzi pani Anna. - Tam stanąć na róży wiatrów, pomyśleć życzenie i klasnąć w ręce. Jeśli usłyszą specyficzny dźwięk, to się spełni.

Potem pozostaje posilić się i przespać. - Najlepiej w "Karczmie chełmińskiej", w której elementów bliskich zakochanym nie brakuje - dodaje.

Kochał, ale zdradził

Patent na miłość

Ewa Nowicka, zastępca burmistrza Chełmna
- Przygotowujemy wniosek do Urzędu Patentowego, aby opatentować nazwą "Miasto Zakochanych". Wówczas tylko Chełmno będzie mogło się nią posługiwać. Inne miasta, które też posiadają relikwie św. Walentego, jak Lublin i Kraków, nie będą miały prawa jej używać.

W "Mieście Zakochanych" nigdy nie brakowało amantów.
- Jednym z nich był Antoni Piotrowicz - opowiada pani Anna. - Uwielbiał malować piękne panie. W Ratuszu mamy jego pędzla "Portret żony" i cudnej "Cyganki". To był bardzo kochliwy ekscentryk. Na obrazie "W pogoni za szczęściem" rycerz pędzi konno do nagiej kobiety, która przed nim nie ucieka. Może to autoportret artysty...?
Z kolei Walenty Fiałek wydał w 1893 roku "Sekretarz Miłosny, czyli Podręcznik dla zakochanych".
- Walenty, choć nie ten święty, wskazywał jak zalecać się do panny, by nie dostać "czarnej polewki - wyjaśnia Anna Grzeszna - Kozikowska. - Bo zdarza się w Chełmnie także miłość nieszczęśliwa.
- Taką pałał Hieronim Derdowski, znany na Pomorzu poeta i działacz kaszubski do chełmnianki Marceli Dulińskiej - mówi pani Anna. - Pisał listy miłosne, marzył o ślubie, ale zdradził.Wjechał do Ameryki z Joanną Lubowiecką. W akcie rozpaczy Marcela wyszła za innego. Gdy Derdowski się o tym dowiedział, przyjechał do Chełmna. Skuła go policja, bo pijany odgrażał się rewolwerem.
Według starych przekazów niespełnioną miłość przeżyła też zakonnica, Benedyktynka z żołnierzem, Szwedem. Rzuciła dla niego habit, a wówczas on - porzucił ją.

Drodzy zakochani, do zobaczenia... pod zegarem zdobiącym fasadę jednej z kamienic na Rynku. Dużych rozmiarów dzieło firmy "Omega" od dawna nie działa, wskazuje godz. 18. - Ale jest dobrym punktem spotkań, zwłaszcza na pierwszą randkę - wskazuje pani Ania. - Zakochani przecież czasu nie liczą!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska