Pierwsze zajęcia zorganizowano w ferie, by sprawdzić jaka będzie frekwencja.
- Podobają mi się ćwiczenia dykcyjne, zawsze jest wesoło - mówiła Karolina Bucholtz, która lubi etiudy. W tej formie wyrazu gustuje też Klaudia Rogalska.
- Można pokazać grę aktorską, wcielać się w różne role i sytuacje - zachwyca się zajęciami. A Marta Sadowczyk zdradza, że lubi grać dobre charaktery, najchętniej - księżniczki.
Po castingu do koła teatralnego utworzono dwie grupy. Najmłodszy uczestnik chodzi do kl. VI podstawówki, najstarszy - już pracuje. Wszyscy na castingu mieli w sobie ogromny zapał. I choć w zamiarze było powołanie jednej grupy, nikomu nie chciano podcinać skrzydeł.
- Wiele osób ma chęci i aspiracje, ale nie są stworzone do grania - dodaje Jambor-Skupniewicz. - Bo na scenie trzeba czuć swobodę, nie można się spinać. I myślałam, że jak to na castingu, będę musiała kogoś odrzucić, ale za zgodą dyrektora Napory powstały grupy mocna i słabsza.
Rozpoczęliśmy pracę we wtorek. Na razie są to ćwiczenia z dykcji, rozluźniające. Przyniosłam np. stertę książek, kilka z nich położyli na brzuchu i podnosili przeponą. Uczyli się w ten sposób wydobywać dźwięki z przepony. Pracy jest dużo, ale jeśli będą chodzić systematycznie na zajęcia, uda nam się zrobić coś, czym potem będzie można się pochwalić.
A pomysł na to, gdzie - już jest. Grupa ma wziąć udział w przeglądzie regionalnych teatrów amatorskich "KATAR".
- Trzeba zrobić wszystko od podstaw: adaptację, inscenizację, scenografię - wymienia aktorka. - Z tym ostatnim liczę na pomoc członków koła plastycznego. Myślę o lekkim repertuarze, scenariuszach Marty Głaśniowskiej, młodego dramaturga, która pisze dla Teatru Lalek. Grają je też za granicą. Liczę, że przygotowania zakończą się w czerwcu. I że będzie okazja wtedy i we wrześniu zaprezentować się w szkołach, by się "rozegrali" przed "KATAR-em".
Pani Iga ubolewa, że jest tylko trzech chłopców. Zdaje sobie jednak sprawę, że wolą kabaret.