Nasza rozmówczyni podkreśla, że mieszkańcy w ubiegłym roku bezskutecznie dopominali się o to, by przyciąć lipy, które rosną przed ich domami, ale miasto odmówiło.
- A tu nie żal nikomu drzew, które mogły sobie dalej rosnąć - mówi chojniczanka. - Wiem, że tę działkę kupił pan Skiba. Szkoda, że nie zostawia tu tych starych drzew.
O wyjaśnienia poprosiliśmy Waldemara Spichalskiego, ogrodnika miejskiego.
Dowiedzieliśmy się, że faktycznie wycinka jest faktem, ale to nie samowolka. - To jest działka budowlana - tłumaczy Spichalski. - Pan Skiba chciał nawet uratować kilka drzew, część zresztą tam zostanie, ale z uwagi na obowiązujące przepisy przy budowie domu trzeba było wyciąć modrzew, klon i kilka innych drzew. Wszystko jest zgodne z prawem, jest decyzja ratusza.
Co do przycięcia lip Spichalski wyjaśnia, że kosmetyczna przycinka była, ale mieszkańcy domagali się ogłowienia drzew, a tego w przypadku lip się nie praktykuje, bo jest to zabieg dla nich niekorzystny.
- Potem kończy się to bujnym odrostem - mówi Spichalski. - I jest jeszcze więcej liści, na które uskarżają się mieszkańcy.