Dzieciaki zapewne dobrze bawiły się na każdym przedstawieniu, które było do nich adresowane. Bo dla nich jest frajdą nie lada znaleźć się na scenie i pobawić się w statystowanie prawdziwym aktorom. Tak było na spektaklu "Kominiarczyk" Iriny Afanasjewy czy na przedstawieniu "Ja, klaun" Mieczysława Giedrojcia.
A dorośli mieli okazję smakować różne rodzaje ulicznego teatru, który choć ma jarmarczny rodowód, to nie ucieka od ważnych pytań. Chojnicki Teatr Niepokorny wystawił "Doktora Faustusa", a historia uczonego, który poszukuje eliksiru zapewniającego wieczną młodość i szczęście, została opowiedziana z barokowym wręcz przepychem. Z fajerwerkami, dymami, muzyką, aktorami na szczudłach.
Przeczytaj również: Zakończyła się Chojnicka Fiesta.
W klimacie szarości utrzymany był spektakl "Remus" Teatru Snów z Gdańska, który nawiązywał do powieści Aleksandra Majkowskiego pt. "Życie i przygody Remusa". Jej bohater wędruje po Kaszubach ze swoją taczką i sprzedaje książki, budząc narodowego ducha. Spektakl obfituje w wiele przepięknych scen wykorzystujących kaszubskie akcesoria i motywy - łodzie i sieci, świątki, tańce itd., ale jeśli ktoś nigdy o Remusie nie słyszał, to pewnie niewiele z przedstawienia wyniesie.
Więcej informacji z Chojnic i okolic znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/chojnice
Rewelacją festiwalu była na pewno "Szczelina" - wspólny projekt trzech aktorów z Polski, Niemiec i Białorusi, wyreżyserowany przez Józefa Markockiego. Nie tylko dlatego, że pierwsza - sielankowa - część przedstawienia angażowała widzów aż ponad miarę. Wyciągani z tłumu albo musieli naśladować Markockiego, albo byli malowniczo przewracani w minibasenie i wychodzili stamtąd w przemoczonych ciuchach, albo musieli stanąć do walki...Tak ekstremalnych przeżyć dawno nikt im nie zafundował, więc nic dziwnego, że śmiechu, ale i złości było co niemiara. Jednak spektakl to nie tylko komediowe sztuczki. Jest śmiertelnie poważny, bo dotyczy narodzin i życia. Mistrzostwo świata, jak to zostało zagrane! Zarówno sam akt narodzin, jak późniejsze doświadczanie życia - w czymś na kształt urządzenia do tortur składającego się z okiennych ram. Człowiek przeciska się przez szyby i słychać ich brzęk. Trudno nie doznać dreszczu przerażenia!
Warszawski teatr Makata przywiózł spektakl " Wesele", który kipiał od energii weselnego obyczaju, od przyśpiewek i tańców.
A na sam koniec wystąpił Teatr Ósmego Dnia, który pokazał widowisko pt. "Czas matek". Przejmujące i bolesne. Wykorzystujące całe instrumentarium teatru do budowania klimatu grozy i nieuchronności przeznaczenia. Chłopcy przychodzą na świat, by zginąć na wojnie. Matki protestują, trzymając ich fotografie w rękach. Ale znowu będą prać koszule, które za jakiś czas zabarwi krew... A może jednak ich solidarność uchroni czyjeś życie? Przedstawienie w reżyserii Ewy Wójciak zebrało zasłużone brawa. I jakoś trudno było wracać po nim do domu...
Czytaj e-wydanie »