Mowa o pisarzu Janie Grzegorczyku, który był gościem Miejskiej Biblioteki Publicznej, a konkretnie Dyskusyjnego Klubu Książki. Przez półtorej godziny z okładem autor kontrowersyjnych powieści z "życia Kościoła" snuł swobodną opowieść o swoich mistrzach i początkach pisania. Po drodze wplatał w tę gawędę parodystyczne wstawki, naśladując swoich znakomitych przyjaciół i mentorów, a na koniec błysnął z gitarą w ręku jako zręczny odtwórca pieśni Bułata Okudżawy. I w tym momencie zdobył już całkowicie serca dość licznie przybyłych na to spotkanie.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Skandalista i szkalujący dobre imię księży, jak go niektórzy określali, okazał się sympatycznym człowiekiem, którym nie miotają nienawistne żądze. - Jestem wyznawcą poglądu mojego mistrza Romana Brandstaettera, że o bogactwie człowieka świadczą jego sprzeczności - wyznawał. - Jest jeszcze inne powiedzenie, że wątpliwości nie szkodzą wierze, a Bóg to wieczne poszukiwanie.
Przyznawał, że lubi wsadzać kij w mrowisko i że najbardziej podoba mu się, że świat jest taki różnobarwny i różnorodny. - Im większy grzesznik, tym większe ma prawo do miłosierdzia - stwierdził, odnosząc się do swojego zgłębiania myśli s. Faustyny. - Bóg go przytula. A ja też tych grzeszników przytulam w moich powieściach.
Gdy pokazała się jego pierwsza powieść o przypadkach ks. Grosera, jedni go wielbili, inni odsądzili od czci i wiary. - Ci drudzy wychodzili z założenia, że o księdzu nie należy mówić nic złego, bo to zostanie przeciwko niemu wykorzystane, to była taka mentalność okopowa z czasów komuny - mówił. - Inni twierdzili, że nie można tego robić, bo ksiądz to drugi Chrystus. A to totalna bzdura!
Sukces kosztował go wiele, bo na jakiś czas stracił innego przyjaciela - ojca Jana Górę, który zarzucił mu, że się sprzedał za judaszowe srebrniki i na dodatek kupił sobie za nie nowe auto! Ale po powieści pt. "Chaszcze" panowie się pojednali...
Trzecim mistrzem autora "Puszczyka" był ks. Jan Twardowski, który nauczył go, że świat bez poczucia humoru jest naprawdę nie do wytrzymania.
Niechętnie ujawnia swoje literackie inspiracje. - Jedni kochają Rydzyka, inni Tischnera, więc lepiej tego nie robić - śmieje się. Twierdzi, że "pożera" ludzi i każdą historię musi najpierw przeżyć, a garbate żywoty ocalić od niepamięci.
Czytaj e-wydanie »