Grzegorz Szlanga, aktor, reżyser i twórca Chojnickiego Studia Rapsodycznego chce co miesiąc zapraszać widzów do Chojnickiego Domu Kultury, by mogli obcować z aktorami i przedstawieniami. Jednocześnie projekt ma walor edukacyjny, bo przed południem spektakle są grane dla szkół, a po nich jest dyskusja z ich twórcami.
Na początek były aż trzy teatralne propozycje. Znane już publiczności "Wy(łu)skanie" z reżyserii Szlangi i z Aleksandrą Kanią, ale spektakl w nowej wersji.
Chojnickie Studio Rapsodyczne pokazało etiudę "Bóg się rodzi", najkrócej mówiąc, i to językiem tekstu Marii Cyganowicz, - o tym, jak wiele trzeba w życiu spieprzyć, by raz w roku urządzić sobie jasełka, czyli święta Bożego Narodzenia. Po tym przedstawieniu widać, że aktorom Studia przydałby się jeszcze szlif, ale na pewno są na dobrej drodze.
Na koniec - i warto było czekać - znakomita Wioleta Komar z Teatru "Studio" ze Słupska w monodramie na postawie powieści Francois Mauriac'a "Teresa Desqueyroux" w reżyserii Stanisława Miedziewskiego. Trzeba było zobaczyć, jak gra kobietę kontestującą swoją płeć, społeczną rolę, relacje z innymi, uwięzienie w gorsecie sztywnych ram patriarchalnego społeczeństwa. Kto widział ją w monodramie 'Przyj, dziewczyno, przyj" - na podstawie tekstów Tadeusza Różewicza i w reżyserii Miedziewskiego - nie powinien być zdziwiony możliwościami tej aktorki.
Grzegorz Szlanga na marzec zapowiada "Terroryzm", który już wystawiał, teraz pokaże go w nowej obsadzie, w kwietniu znowu przyjedzie Teatr "Rondo" ze Słupska z "Sataną", w maju - z okazji pięciolecia Studia reaktywacja jego spektakli i w czerwcu chorzowski teatr MOMO wystawi "Podarunek".
Tyle do wakacji, a jesienią ciąg dalszy. Sądząc po frekwencji, są w Chojnicach ludzie, którzy pójdą do teatru. Nawet jednego aktora.