Ale na początku było trochę emocji, bo wciąż nie było widać na sali wielkiego obrażonego - Marka Szczepańskiego, który przegrał wybory w kole miejskim PO. Jednak świeżo upieczony ojciec oderwał się od pieluch i na zjazd przyszedł - i to nawet w dobrym nastroju.
Panowie musieli się wcześniej domówić, bo to właśnie Szczepański został jako pierwszy zgłoszony do rady powiatowej i to przez swego rywala - Jana Zielińskiego. Czyżby był to dobroczynny skutek niedawnej wizyty Sławomira Nowaka, wiceprzewodniczącego klubu PO w Sejmie, który sugerował, że to zwycięzcy powinni podawać rękę przegranym?
Witold Fryca był jedynym kandydatem na przewodniczącego na kolejną kadencję. - Mamy dobrą passę - stwierdził. - Chciałbym, żebyśmy wykorzystali nasz potencjał.
Pytań do kandydata nie było, a jak się okazało po głosowaniu, prawie wszyscy zebrani uznali, że warto powierzyć mu dalsze kierowanie partią. Dostał 43 głosy poparcia, jedna osoba głosowała przeciw, oddano dwa głosy nieważne. - Jest to dla mnie bardzo mobilizujące - stwierdził. - Mam nadzieję, że nie zawiodę.
Były dwie opcje, ilu wybrać kandydatów do rady powiatowej. Stanęło na tym, że 30, a zgłoszonych zostało 32 kandydatów. Wtedy Leszek Bonna wnioskował, żeby wszystkim dać szansę, ale prezydium stwierdziło, że byłoby to naruszeniem reguł gry. Platforma wyśle też 16 delegatów na zjazd regionalny.
Trochę ożywienia zafundował zebranym poseł Stanisław Lamczyk, który odpowiadając na pytanie, na kogo głosował w prawyborach, stwierdził, że na Bronka (Komorowskiego), bo to człowiek-legenda i ma prawdziwą Polkę za żonę...