Pawlicki zaczął od tego, że zdaje sobie sprawę, że wrzuca kij w mrowisko. Ale musi, bo warto zaprotestować w drobnej sprawie, która być może aż taka drobna nie jest - czerwone gwiazdy na ogrodzeniu cmentarza żołnierzy radzieckich jako znak totalitaryzmu sowieckiego powinny zniknąć. Najlepiej byłoby je zamalować.
Kojarzą się źle - wolność, którą i do Chojnic przynieśli żołnierz radzieccy, to były także rozboje, gwałty, pospolite kradzieże i bezczeszczenie miejsc kultu, wywózka na Sybir, śmierć i poniewierka wielu Polaków.
- Czerwona gwiazda to taki sam symbol jak sierp i młot - wywodził radny. - Jak swastyka, której promocja jest przecież zabroniona.
Pawlicki zauważył, że młode pokolenie, wychowane na "Czterech pancernych i psie" może nie do końca czuje, o co chodzi, ale starsi wiedzą - przyzwoitość nakazywałaby zamalować gwiazdy, przez wzgląd na pokolenia, które doświadczyły, czym jest wojna.
Radni pospuszczali głowy. Nawet burmistrz Arseniusz Finster, tak chętny do zwarcia, tym razem tylko anemicznie stwierdził, że w tej kwestii władna byłaby się wypowiedzieć Rada Miejska. I kropka.
A Antoni Szlanga zwrócił uwagę Pawlickiemu, że na Kościerskiej nie znajduje się pomnik chwały ZSRR, tylko miejsce pochówku żołnierzy, którzy w 1945 r. zginęli, wyzwalając Chojnice z rąk Niemców. - Takie gwiazdy mieli na czapkach - mówił Szlanga. - To nieporozumienie, żeby uważać je za symbol totalitaryzmu. Może w ogóle chce pan zaorać ten cmentarz?
W końcowej części sesji Pawlicki odniósł się do tego, co powiedział jego kolega z klubu Program 2010. - Nie chcemy likwidować tego cmentarza, będziemy się modlić za dusze zmarłych - stwierdził. - Ale myślę, że z tamtym czasem trzeba się rozliczyć. Trzeba mówić o tym, co się działo.
Kiedyś, nie tak dawno, pomnik na cmentarzu żołnierzy radzieckich oblewano farbą, malowano różne napisy. Potem nastał spokój. Teraz przeszkadzają czerwone gwiazdy na ogrodzeniu. Może jednak dobrze byłoby pamiętać, że to cmentarz. I dać spokój umarłym.