https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chwycił nóż i wybiegł z domu... Kulisy zbrodni w Służewie

Adam Willma adam. [email protected]
Spokojna z pozoru uliczka, a jednak doszło tutaj do tragedii. Przypomina o tym zdjęcie Adama na słupie. Tego dnia Dariusz powinien był być w ZK.
Spokojna z pozoru uliczka, a jednak doszło tutaj do tragedii. Przypomina o tym zdjęcie Adama na słupie. Tego dnia Dariusz powinien był być w ZK. Adam Willma
Śmierci Adama by nie było. Ale sędzia okazał się lekkomyślny, kurator zaspał, a policjanci udawali ślepych.

- Tylko parę zdjęć po nim zostawiłam - Wioletta, szczupła szatynka przed czterdziestką, usiłuje uruchomić stary komputer w kącie kuchni. Udaje się dopiero za piątym razem. - To Darek ten komputer od kogoś dostał, bo lubił gierki i play station. Uspokajały go. Teraz przynajmniej mamy zdjęcia, żeby dzieci pamiętały ojca. Bo jak wróci za 25 lat, będzie miał 63.

Na pulpicie zdjęcie Dariusza Rzeźniczaka przytulającego córkę - wzruszające. I drugie - bez podkoszulka, z więziennymi tatuażami. Na prawej ręce diabeł, na lewej - czaszka. Na piersi - dwie kobiece głowy i smok. Na kolanie - śmierć, pod okiem - dwie łzy.

Imieniny Dariusza

Było po godzinie 22.00, kiedy Rzeźniczak wpadł do domu. Przydźwigał wielkie tablice reklamowe (Wioletta: - Powiedział, że mogę je spalić, ale za ładne na spalenie, takie piękne reklamy mineralnej wody, chciałam je powiesić na ścianie). Czuć było od niego piwem, ale nic dziwnego, bo 19 grudnia to imieniny Dariusza.

Postawił płyty w korytarzu, obmył ręce z krwi. Dzień wcześniej była awantura, więc pociął się z nerwów i rana jeszcze krwawiła. Później chwycił nóż, taki zwykły, rosyjski, z rączką z aluminiowej blachy, i wybiegł z domu.

Wioletta: - Mam żal do siebie, że go nie zatrzymałam. Ale może, gdybym zatrzymała, nie żyłabym ja albo któraś z córek.

Przeczytaj również: 28-letni mieszkaniec Służewa zamordowany na ulicy

W świetle księżyca

A tak trafiło na Adama Stolarskiego.

Kilka miesięcy wcześniej Adam wrócił z Judytą, swoją dziewczyną, z Holandii. Pracował w chłodni w Lidlu. Wcześniej zaliczył Szkocję, tyrał na myjni. Zebrali trochę pieniędzy, oczami wyobraźni widzieli już własny dom w Służewie, tuż obok domu rodziców Adama.

Parę miesięcy odpoczynku, a potem Adam miał dostać posadę na statku, razem ze szwagrem.

19 grudnia spotkali się ze znajomym ze szkolnych czasów. Bo młodzi w Służewie dziś tylko mijają się pomiędzy jedną a drugą eskapadą - Norwegia, Holandia, Anglia. Gadali do wieczora, przed 21.00 Judyta podwiozła Adama do rodziców, na Toruńską.

Ojciec był już po kąpieli, oglądał telewizję: - Adaś nie chciał już nawet włączyć komputera. Mówił, że musi się położyć, bo następnego dnia rano odwozi Judytkę do lekarza. Chciał jeszcze tylko pójść po wodę mineralną dla wujka, który jest obłożnie chory.

Założył kurtkę, wziął reklamówkę. O tej porze otwarty był sklep na Brzeskiej, po drugiej stronie wsi. Po drodze spotkał kilku znajomych, pogadali kwadrans, potem ruszył dalej w kierunku Brzeskiej. Kupił butelkę wody i szedł z powrotem w kierunku domu. Minął się z Rzeźniczakiem, który niósł płyty z reklamą.
Padło kilka zdań.
Rzeźniczak pobiegł do domu.
Za chwilę wrócił na ulicę.
Zawołał Adama.
- Ty do mnie z nożem?! - krzyknął Stolarski.
Szamotali się chwilę.

Elżbieta Budzińska była akurat na spacerze z psem. Stała koło salonu fryzjerskiego "Ewa", kiedy w świetle księżyca odbiło się ostrze noża. Adam podbiegł do niej, przewrócił się, wstał, chwycił Budzińską za kurtkę: - Niech mnie pani ratuje! Niech pani wezwie pogotowie! Dźgnął mnie nożem, przebił mi płuco.

Budzińska pobiegła do syna, Darka, żeby dzwonił po karetkę. Ale do pogotowia w Aleksandrowie nie mogli się dodzwonić. Dopiero Inowrocław odebrał.

Chyba zabiłem człowieka

Do domu Stolarskich przyjechała znajoma: - Adaś leży na ulicy.

Agata, siostra Adama, włożyła tylko kurtkę na piżamę i pobiegła w kierunku Brzeskiej. Nad ciałem stało już kilka osób. Piotr Kasiński był pijany, nie bardzo kojarzył, co się dzieje, uderzał leżącego po policzkach: - No, wstawaj leniu!
- Daj spokój, przecież on nie żyje! - krzyknął ktoś z boku.

Lekarze nie podjęli nawet reanimacji, stwierdzili zgon. Resztę dopowiedział patomorfolog: ostrze weszło na 12-13 centymetrów, przebiło płuco.

Rzeźniczak wrócił do domu u Wioletty.
- Chyba zabiłem człowieka - powiedział w kuchni.
- Dlaczego?
- Zaczepił mnie frajer.

Odłożył zakrwawiony nóż na zlew. Kobieta chwyciła go i wrzuciła do popielnika w westfalce. Kazała Darkowi dzwonić po pogotowie.

Rzeźniczak zdjął pokrwawioną koszulkę i spalił ja w piecu. Założył nową, zabrał spakowane rzeczy i wyszedł.

Kasiński, ten sam, który próbował budzić Adama, spotkał jeszcze tej nocy Rzeźniaczaka. Huknął go trzy razy w twarz:
- Co zrobiłeś?!
- Idę się tylko pożegnać z żoną, później się powieszę.

Ale z wieszania nic nie wyszło.

Rzeźniczak poszedł do domu swojej matki, w którym się wychował wraz z 12 rodzeństwa. Zabrał kołdrę i zabunkrował się na strychu. Tam go znalazła policja i stamtąd trafił do więzienia.

Bardziej precyzyjnie trzeba byłoby napisać - "wrócił", bo za kratami spędził 18 lat, prawie połowę życia. W dniu, w którym doszło do zabójstwa w Służewie Rzeźniczak również powinien być w więzieniu.
Od dwóch tygodni.

Święta

W kwietniu 2012 roku Sąd Okręgowy w Bydgoszczy podjął decyzję o przedterminowym zwolnieniu. Miesiąc później Rzeźniczak znowu przywitał się z prokuratorem - tym razem za czynną napaść na policjanta. Wyrok Sądu Rejonowego w Aleksandrowie: 2 i pół roku. W zawieszeniu. Dopiero w listopadzie kurator nadzorujący Rzeźniczaka zorientował się, że kolejny wyrok powinien unieważnić przedterminowe zwolnienie i wystosował pismo do sądu. Rzeźniczak dostał nakaz stawienia się w zakładzie karnym na 6 grudnia, ale wracać nie zamierzał.

Sześć dni musiało minąć, aby wysłane zostało do Aleksandrowa zarządzenie o przymusowym doprowadzeniu skazanego z "niepowrotu".

Tyle że nikt do Rzeźniczaka nie zapukał.

No może z wyjątkiem kuratora, który złożył mu wizytę 13 grudnia. Zachowała się notatka w aktach:
"Pan Rzeźniczak poinformował kuratora, że na 6 bieżącego miesiąca miał wystawione wezwanie do stawienia się w zakładzie karnym. Nie uczynił tego, gdyż jak powiedział, chciałby święta Bożego Narodzenia po raz pierwszy od wielu lat spędzić z najbliższymi. Dodał, że się nie ukrywa, będąc przygotowanym (spakowanym) na przyjazd policji celem doprowadzenia go do ZK"

Trudno pojąć intencje policjantów, którzy jeszcze dzień przed zabójstwem (cztery dni po otrzymaniu nakazu doprowadzenia skazanego), interweniowali w sprawie awantury w mieszkaniu Wioletty. Pobita kobieta odmówiła wówczas zeznań.

Rzeźniczak został pouczony.

Brajan i Mateusz

- Skąd ta awantura? - odpowiada pytaniem kobieta. - Darek wypił trochę, wiadomo, ale narkotyków nie brał już ze dwa tygodnie. Miał powód do nerwów - dowiedział się, że zostanie ojcem i dziadkiem jednocześnie.

Dla Wioletty to było trzecie dziecko z Rzeźniczakiem. Ale w głowie zawrócił jej już jako trzynastolatce. Poznali się na dyskotece w domu kultury. Uciekła z domu, przeprowadziła się do Heresa, taką ma ksywę Darek. Dziecko urodziła jako siedemnastolatka. Teraz to dziecko też było w ciąży, jako czternastolatka.

Gdy jednak Rzeźniczak zamieszkał w więzieniu, Wioletta wyszła za mąż za innego. Ale, gdy Darek wychodził na przepustki, zawsze do niego wracała. Planowała rozwieść się z mężem (z którym ma dwoje dzieci) i wziąć ślub z Rzeźniczakiem, a może nawet odzyskać władzę rodzicielską nad córką (sąd ograniczył jej prawa ze względu na problemy alkoholowe).

Syn i wnuk Rzeźniczaka urodzili się w sierpniu. Wnuk jest o kilka dni starszy. Brajanek i Mateuszek wychowują się w jednym pokoju, ale nie przepadają za sobą.

Ironia losu

W dniu pogrzebu Adama przypadała rocznica jego zaręczyn z Judytą.

- Ironią losu jest to, że zginął tak niewiarygodnie spokojny człowiek - mówi siostra Adama, Agata Starczewska. - Chociaż był bardzo wysportowany, zawsze w konfliktowych sytuacjach podkreślał, że siły należy używać tylko w ostateczności. Tyle czasu spędził w innych krajach i nic mu się nigdy nie stało, a zginął kilkaset metrów od domu.

Krystyna Stolarska, matka: - Gdyby umarł przez chorobę, może człowiek czułby inaczej, może by się pogodził. Ale taka śmierć? To jest koniec naszego życia. Adaś miał w planie opiekować się nami na starość, dlatego budować się chciał tuż obok. Ten człowiek, zabijając nam syna, skazał nas na dożywocie.

Rzeźniczak wyjdzie za 25 lat, tym razem bez prawa możliwości wcześniejszego opuszczenia więzienia. Śle listy. Twierdzi, że przed samobójstwem powstrzymało go to, że jest człowiekiem wierzącym i musi odpokutować swoje czyny. Na razie jednak chce walczyć o niższy wyrok. Twierdzi, że nie chciał zabić, a jedynie postraszyć, a Adam przypadkiem nadział się na nóż.

Nie wiadomo, czy wnuk i syn będą na niego czekali. - Na razie trzeba jakoś ich wychować, a na duże alimenty od państwa nie mamy co liczyć - martwi się Wioletta.

Mama Brajanka będzie czekać: - Nigdy nie uwierzę, że on mógł to zrobić.

Wobec policjantów z Aleksandrowa postępowanie o "nieumyślne niedopełnienie obowiązków służbowych" prowadziła Prokuratura w Radziejowie. Sprawę umorzono, prokurator nie dopatrzył się w postępowaniu policjantów "znamion czynu zabronionego".

Postępowanie dyscyplinarne przeprowadził również komendant z Aleksandrowa. Uznał, że policjant, który powinien zająć się doprowadzeniem oraz jego przełożony są winni zaniedbania obowiązków. Wobec obu odstąpił od wymierzenia kary. Przełożony odwołał się od decyzji - z pozytywnym skutkiem, uznano, że nie naruszył dyscypliny. Jego podwładny poniesie karę finansową.

Odebrane mu zostanie 20 procent trzynastki.

PS. Ponieważ wyrok jest nieprawomocny, nazwisko zabójcy zostało zmienione.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 17

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

g
gosc
Tak wlasnie wyglada resocjslizacja w polsce nic dodac nic ujac
G
GOŚĆ

PATOLOGIA!!!

M
Marcin

ten artykuł czyta się jak jakąś kryminalna książkę :D

L
Laciu

piotr kasiński nie bił adama po twarzy ,a pani ela nie ma syna darjusza nic w tym artykule nie trzyma się prawdy chyba że żale pani wioletty.

 

l
lila

Najlepiej wie jak było p.MK bo ona wie o wszystkich tylko nie o sobie plociuch

G
Gość
W dniu 19.01.2014 o 16:26, Gość napisał:

informacje od dewotek z brzeskiej mieli to pisali co najebaly

No to jaka jest prawda?

G
Gościu

No dobra to jak było naprawdę?

L
Laciu
W dniu 19.01.2014 o 16:26, Gość napisał:

informacje od dewotek z brzeskiej mieli to pisali co najebaly

 


zapewne służewskie dewoty lepiej znają prawdę od świadków

G
Gość
W dniu 19.01.2014 o 15:46, Laciu napisał:

ten kto to pisał powinien palnąć się w łeb. A redaktor naczelny zwolnić tą osobę gdyż większość z tego artykułu się nie zgadza. Jeżeli nie macie dokładnych informacji nie piszcie o takich sprawach, bo od takich słabych artykułów aż człowiekowi ciśnienie się podnosi.

informacje od dewotek z brzeskiej mieli to pisali co najebaly

L
Laciu

ten kto to pisał powinien palnąć się w łeb. A redaktor naczelny zwolnić tą osobę gdyż większość z tego artykułu się nie zgadza. Jeżeli nie macie dokładnych informacji nie piszcie o takich sprawach, bo od takich słabych artykułów aż człowiekowi ciśnienie się podnosi.

A
Asia

Artykuł beznadzieja.  Opisali cały życiorys zbrodniarza , a o Adamie tylko namiastke. 

A
Aleksandra

Do tej pory nie mogę w to uwierzyć  ! Za każdym razem jak to czytam to łzy napływają mi do oczu. Ten człowiek powinien dostać dożywocie! Adaś,taki porządny uczciwy chłopak,taki młody , tyle życia było przed nim,założenie rodziny,ślub ;(

Szkoda tylko,że w Polsce nie ma takich procedur że śmierć za śmierć..

Niech zdycha w więzieniu ten poj**any ćpun ..

Znałam się z Adamem kilkanaście lat,od małego,codziennie przychodził do mojego brata,bardzo go lubiłam.. Jak dowiedziałam się o jego zabójstwie to nie wiedziałam czy to sen czy rzeczywistość . 

Szczerze bardzo Współczuję Jego Rodzinie ;(

Kilka dni przed jego śmiercią z nim rozmawiałam..

To takie trudne do pojęcia,że  Jego już nie ma ,przez takiego szczerze nienormalnego człowieka .. 

P
Perych

     Kuratelę nad nim, zatrzymanym, sprawowali funkcjonariusze penitencjarni przez 18 lat. To zdarzenie jest rezultatem osiemnastoletniego procesu resocjalizacji prowadzonej przez tych funkcjonariuszy.
 

 

w
węs
W dniu 18.01.2014 o 14:18, Perych napisał:

       Funkcjonariusze systemu penitencjarnego ponoszą odpowiedzialność za zaistniałe zdarzenie. Ich ofiarami są zarówno nieżyjący i zatrzymany.

 

Idiota czy prowokator?

A najpewniej taka sama parszywa patologia jak ten bandzior i jego całe otoczenie!

P
Perych

       Funkcjonariusze systemu penitencjarnego ponoszą odpowiedzialność za zaistniałe zdarzenie. Ich ofiarami są zarówno nieżyjący i zatrzymany.

 

 

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska