https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chyba im głupio

Tadeusz Jacewicz

     Wystarczyło dwa miesiące, żeby rozwiać trującą mgłę. Ostatnie lata partie niby reprezentujące polską wieś, PSL i Samoobrona, spożytkowały na wściekłą kampanię antyunijną. Politycy i politykierzy z tych ugrupowań prześcigali się w licytacji nieszczęść. Po wejściu do Unii, polski rolnik miał zostać zniewolony, polskie rolnictwo zniszczone, sklepy miała zalać żywność z Zachodu, podłej jakości, ale tania. Miał nastąpić stan klęski.
     Nastąpiła koniunktura, która zaskoczyła nawet ludzi nie ulegającym wrzaskliwym pogróżkom. Nagle polska wołowina stała się przebojem włoskich i francuskich supermarketów, na polskie mleko polują cysterny niemieckie i holenderskie, kurczaki idą jak woda, truskawki też. Kłamstwo o zagrożeniu polskiego rolnictwa okazało się mieć bardzo krótkie nogi. Rolnicy sprzedają wszystko, co mają, mogą sprzedawać więcej, jeśli więcej wyprodukują. Jeśli doliczyć do tego potężny zastrzyk pieniędzy z dopłat bezpośrednich, to okaże się, że na wieś płynie strumień gotówki, o której do niedawna rolnicy nie mogli nawet marzyć.
     Sytuacja jest sama w sobie bardzo interesująca, ale jeszcze ciekawsze są wynikające z niej wnioski. Pierwszy to spektakularna klęska polityków, którzy postawili na propagandę strachu. Nieźle im zresztą wyszła, bo przestraszeni złowrogim widmem Unii chłopi w pierwszym odruchu odmawiali nawet wypełniania zgłoszenia na dopłaty, wietrząc w nich jakieś szalbierstwo. Teraz oprzytomnieli i piszą, aż furczy. Gorzki jest następny wniosek. W sprawach rolnictwa ujawniona została przygnębiająca pustynia koncepcyjna i organizacyjna. Ci, którzy latami korzystali ze wsi, dając się wybierać jako jej reprezentanci i później obficie czerpiąc z apanaży władzy, okazali się całkowicie niezdolni do zaproponowania rolnikom pomysłów na dostatnie życie w Unii. Gdyby ktoś naprawdę kilka lat temu zatroszczył się o interesy rolników, teraz wieś liczyłaby już pieniądze. Wielkie pieniądze. Można było przecież z naszego niby zacofania uczynić potężny instrument marketingowy i promocyjny. Przecież ktoś z licznych naukowców zajmujących się rolnictwem i jeszcze liczniejszych polityków mógłby obejrzeć zachodnioeuropejskie sklepy z żywnością i poczytać zachodnią prasę (w tłumaczeniu, oczywiście). Dowiedziałby się, że zamożni mieszczanie, których tam jest większość, sfiksowali na punkcie zdrowej żywności. "Organic food (żywność organiczna, czyli produkowana bez chemikaliów, w tradycyjny sposób) kosztuje drogo i jest rozchwytywana. Zasobni ludzie nie oszczędzają na własnym zdrowiu.
     Gdybyśmy mieli zdolność analitycznego myślenia i strategicznego planowania, każda wiejska chałupa otoczona byłaby dzisiaj chmarą prawdziwych kur znoszących prawdziwe jajka. Na czystych łąkach pasłyby się stada krów, a polskie mleko stałoby na najwyższych półkach w supermarketach. Masło i jogurty zresztą też. Na świecie królowałyby polskie truskawki, tak jak królują francuskie wina.
     Polska mogłaby być spichlerzem zjednoczonej Europy. Nasze rolnictwo przestałoby być nieszczęściem narodowym, jak jest obecnie przedstawiane. Wieś obrosłaby przedsiębiorstwami transportowymi, zakładami przetwarzania żywności i firmami usługowymi. Nie musielibyśmy dopłacać do KRUS, bo rolnicy sami byliby w stanie zadbać o emerytury, zatroszczyć się o porządne szkoły dla swoich dzieci, o drogi, wodociągi i oczyszczalnie ścieków. To byłaby pospieszna ewolucja, z cechami rewolucji, twórczej rewolucji.
     To i tak nastąpi, tylko później i mniej widowiskowo. Straciliśmy sporo czasu, słuchając złych rad i wierząc fałszywym prorokom. Szkoda mi tego czasu, żal mi starszych ludzi, którzy harowali całe życie na roli i mogą nie doczekać dobrobytu, na jaki zasłużyli. Jedynym pocieszeniem jest nadzieja, że ci, którzy handlowali strachem zbudowanym na kłamstwie, teraz poczują się głupio. Jeszcze milej będzie, jeżeli im przy najbliższej okazji wyborczej podziękujemy. Najlepiej na zawsze.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska