Po naszych piątkowych doniesieniach na temat fatalnych błędów i zamieszania wokół fuszerki na Trasie Uniwersyteckiej, firma Mosty-Łódź" wydała specjalne oświadczenie.
Co ciekawe, szefowie lidera konsorcjum budującego Trasę nie odnoszą się do feralnego protokołu kontrolnego. Negują za to wyniki badań laboratorium Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy. W liście przesłanym do naszej redakcji piszą:
"Wykonawca nie neguje, że na niektórych odcinkach Trasy wystąpiły nierówności wykraczające poza normatywy przyjęte w Szczegółowych Specyfikacjach Technicznych, są to jednak odcinki znacznie krótsze niż te określone w artykułach pojawiających się w mediach.
Wobec różnic wynikających z badań otrzymanych przez laboratorium Zamawiającego, Wykonawca zlecił wykonanie powtórnych badań niezależnemu laboratorium uzgodnionemu z Zamawiającym. Otrzymane wyniki stanowić będą podstawę do określenia czy nawierzchnia posiada wady wymagające naprawienia i na jakim obszarze one występują.
Wady zakwalifikowane do naprawy zostaną usunięte w ramach gwarancji jakości udzielonej przez Wykonawcę."
Przeczytaj także: Co dalej z naprawą Trasy Uniwersyteckiej? Główny inżynier bydgoskiego zarządu dróg został dyscyplinarnie zwolniony
- Badania będziemy chcieli przeprowadzić dopiero w kwietniu, albo nawet w maju. Tylko lepsza pogoda zagwarantuje bowiem obiektywne wyniki - tłumaczy Grzegorz Głowacki, dyrektor ds. technicznych w spółce Mosty-Łódź.
Przypomnijmy, że nasi drogowcy zakwestionowali jakość nawierzchni na ponad 800 metrach bieżących jezdni. Jeszcze w grudniu szacowali straty na 130 tys. złotych i zapewniali, że fuszerka zostanie naprawiona w ramach gwarancji.
Tymczasem wczoraj informowaliśmy, że w trybie dyscyplinarnym pracę stracił w ZDMiKP Janusz Śmigielski, główny inżynier, którego podpis widnieje pod protokołem z kontroli inwestycji. Dokument stwierdza, że pofałdowana nawierzchnia jest wadą nie nadającą się do naprawy, a drogowcy godzą się na rekompensatę w wysokości ledwie 18 tys. złotych.
- Nie chcę rozpętywać prasowej wojny pomiędzy mną a ZDMiKP, więc nie zamierzam się na ten temat w ogóle wypowiadać - mówi w rozmowie z "Pomorską" zwolniony drogowiec. Zaraz jednak dodaje: - Na pewno za to skieruję sprawę do sądu pracy, gdzie będę się domagał oczyszczenia swojego imienia.
Cała sytuacja mocno komplikuje problem ewentualnej naprawy jezdni. Inżynierowie spółki Mosty-Łódź uważają, że 800 metrów, jakie wskazuje laboratorium ZDMiKP jest wartością przynajmniej o kilka razy za dużą. 14 stycznia ma się odbyć spotkanie przedstawicieli firm wchodzących w skład konsorcjum. Jego tematem ma być m.in. wypracowanie strategii w negocjacjach z bydgoskimi drogowcami.
Czytaj e-wydanie »