https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ciągle uczę się lasu

Liliana Sobieska
Krzysztof Jasieniecki: - Nie jestem  rzeźnikiem. Nigdy nie strzeliłbym do jelenia w  porze jego godów.
Krzysztof Jasieniecki: - Nie jestem rzeźnikiem. Nigdy nie strzeliłbym do jelenia w porze jego godów. Liliana Sobieska
Rozmowa z Krzysztofem Jasienieckim leśnikiem z gminy Zbiczno

- Dobra komitywa z lasem i sympatia do niego jest u pana sprawą dziedziczną? Może ktoś z rodziny był człowiekiem lasu?

- W rodzinie jestem prekursorem leśnej działalności, który kiedyś się w lesie zakochał i ma to do dzisiaj. Wszelkie doświadczenia związane z lasem zdobywam sam, stopniowo i może kiedyś uda się je komuś odpowiedniemu przekazać? Czy któreś z moich dzieci pójdzie w ślady taty jeszcze za wcześnie mówić. Nie ukrywam, że jest to moim marzeniem.

- Skąd więc u pana wzięła się ta miłość do lasu?

- Miłość do przyrody w różny sposób przekazywali mi moi przodkowie. Chyba dużą rolę odegrało dzieciństwo, które spędziłem w lesie. Sam mieszkałem w jego pobliżu, miałem też dobrego kolegę, syna leśnika do którego często chodziłem. Bawiliśmy się w lesie w polowania, zdarzało się, że uczestniczyłem w nagankach co stanowiło źródło dochodu dla młodego człowieka. W młodości także dorywczo pracowałem w lasach. Środowiska tego uczę się cały czas. To jest taki ogrom wiedzy, który nie sposób ubrać w jakieś ramy. Struktura lasu i panujące w nim zależności są niezwykle różnorodne.

- Jako wieloletni praktyk i obserwator jak ocenia pan obecny stan naszych lasów? Zmieniają się na lepsze czy odwrotnie?

- Zmiany idą w kierunku coraz większej naturalizacji. Leśnicy dążą do tego, aby przywrócić naturalne zależności. Na naszych pięknych terenach w okolicy Brodnicy, Zbiczna, Górzna nie zauważa się jeszcze większego skażenia środowiska. Chodzi o to, żeby ingerencja człowieka była jak najmniejsza. Wtedy zjawiska ekologiczne są najkorzystniejsze.

- Las jest zawsze piękny. Może być także niebezpieczny dla człowieka?

- Raczej nie. Chyba, że ktoś zachowuje się nieodpowiedzialnie. Na przykład w okresie wylęgu młodych zwierząt trzeba zachować ostrożność i zrozumienie dla mieszkańców lasu.

- Nie wszyscy wiedzą na czym to polega. Jak mają się zachować wędrowcy, którzy nagle spotykają na drodze stado jeleni czy watahę dzików?

- Najlepiej zatrzymać się, choćby dlatego aby nacieszyć oko tak pięknym widokiem. Wtedy zwierzęta także zatrzymują się, żeby rozpoznać potencjalne zagrożenie. Ustawiając się do kierunku wiatru po zapachu i za pomocą słuchu po pewnym czasie spokojnie się oddalą. Zwierzyna bez powodu nigdy pierwsza człowieka nie zaatakuje. Niebezpieczne w lesie mogą być gady, choćby żmije, których w tym roku mieliśmy sporo. Idąc w głąb lasu musimy się odpowiednio ubierać, głównie dotyczy to obuwia. Sandałki czy tenisówki są niewskazane.

- Zdarzały się panu jakieś nietypowe przygody w lesie?

- Owszem. Do nieprzyjemnych zaliczam ukąszenie przez kleszcza, skutkiem czego zachorowałem na boreliozę. To paskudna choroba, długa w leczeniu na którą nie ma szczepionki. Miałem także wiele przyjemnych zdarzeń. Większość wiąże się z moim hobby - myślistwem. Do najpiękniejszych zaliczam obserwowanie jeleni podczas rykowiska. Jestem trochę nietypowym myśliwym, któremu niektórzy zarzucają zbyt dużą miłość do zwierząt. A ja odpowiadam, że po prostu nie jestem rzeźnikiem. Nigdy nie strzeliłbym do jelenia w porze jego godów. Nie zależy mi na zdobywaniu kolejnych trofeów i dlatego ściany mojego domu pod tym względem nie wyglądają imponująco. Chyba jestem niepoprawnym romantykiem i miłośnikiem przyrody. Dopóki to możliwe, chciałbym mieszkać i pracować w lesie. Chyba, że kiedyś rodzina - żona i podrastające dzieci - wyrażą konieczność przeprowadzenia się do miasta. Czas pokaże jak się nasze życie potoczy.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska