Są ulice, na których po godz. 17 ludzie muszą poruszać się z pomocą latarek i świateł telefonów komórkowych. Te trakty znajdują się w centrum miasta i są gęsto usiane lampami. Problem w tym, że te się nie palą.
- Dojeżdżam do pracy w Grudziądzu. Muszę przejechać przez okolice Dużego Rynku, a potem na ul.Wojska Polskiego wyjeżdżam z ul. Świętopełka - zaczyna swoją opowieść Czytelniczka. - Jakie było moje zdziwienie, gdy trafiłam na Duży Rynek kilka przedwczoraj po 17, a tam ciemno. Pomyślałam, że to może jakaś awaria w związku z rewitalizacją, ale na ulicy Świętopełka było tak samo. Ludzie wychodzili z domów i świecili sobie komórkami - mówi wstrząśnięta świecianka.
Świateł nie było również wzdłuż ul.Wojska Polskiego na odcinku do szpitala. - Spacer po ciemku po tych nierównościach to gwarantowana wywrotka. A przecież pielęgniarki chodzą tamtędy do pracy - denerwuje się kobieta.
- U nas też trzeba sporo poczekać zanim lampy zaczną się świecić. I to nie tylko na Starym Mieście - dodaje pan Sławek z Marianek.
Okazuje się, że z problemu doskonale zdają sobie sprawę urzędnicy. - Mamy oświetlenie kaskadowe. Impuls przechodzi po kolei od jednej strefy do drugiej. Jak gdzieś utknie, to jest problem - mówi Edyta Kliczykowska, kierownik Wydziału Rolnictwa, Ochrony Środowiska i Gospodarki Komunalnej w Urzędzie Miejskim w Świeciu. - Enea musi wtedy wysłać pracowników, którzy włączą lampy ręcznie.
Okazuje się jednak, że dostawca energii elektrycznej nie ma pojęcia o tego typu problemach na ulicach Świecia. - Sprawdzaliśmy wszystko w zeszłym tygodniu i działa bez zarzutu - twierdzi Elżbieta Radol-Matuszewska, rzecznik prasowy obszaru oświetlenia Grupy Enea. Oświetlenie działa zgodnie z zegarem astronomicznym.
- Gdy jest spore zachmurzenie to ludzie chcieliby światła wcześniej, podobnie jak jednego dnia słońce będzie świecić dłużej niż zwykle, to będą protestować, że za szybko włączamy lampy - dodaje Darol-Matuszewska. - Bez zlecenia z miasta nie możemy dokonywać żadnych zmian. Przecież wzrosną rachunki.
- Informowaliśmy Eneę w ubiegły poniedziałek, w czwartek, jeszcze w piątek. Wiem, że rozmawiała z nimi też Straż Miejska - zarzeka się Edyta Kliczykowska.
Do sprawy wrócimy, gdy urzędnikom i dostawcom energii uda się ze sobą porozumieć. Do tego czasu świecianie nie mogą być pewni, że lampy się włączą.