MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Cień czarnej karety

Anita Chmara
- To dziwny zamek - ostrzegali nas przyjaciele. - Był więzieniem dla księży i heretyków, cele zachowały się do dziś. Są nawet zjawy, jak na ponure miejsce przystało...

     Postanowiliśmy być twardzi i jednak pojechać do Babic niedaleko Krakowa, na zamek Lipowiec. Tym bardziej że tuż przy zamku jest rewelacyjna drewniana karczma, która serwuje znakomite dania za niewygórowane ceny (dla przykładu placek po zbójnicku -12 zł). W karczmie znajdziemy stół, a na nim tradycyjny, wielki bochen chleba oraz miskę smalcu, które to rzeczy umilają czas oczekiwania na danie właściwe. Co prawda stół powinno się omijać z daleka, albowiem trudno potem zjeść to, co zapłacone...
     Dojechać z Krakowa tu łatwo. Można autostradą albo niewielką szosą malowniczo położoną między wsiami. Trzydzieści kilometrów i jesteśmy na miejscu. Wita nas parking, karczma i skomplikowane drewniane schody pnące się na górę zatopioną w lesie bukowym. Na szczycie góry stoi on - zamek, który był więzieniem. - Niesamowita aura tu panuje - orzekli przyjaciele. - Niestety, nie najlepsza... Wiadomo, więźniowie nie życzyli temu miejscu dobrze.

Z zamkiem związanych jest kilka zjaw. Jedna z nich to duch biskupa Oleśnickiego, który jednak ukazywał się tylko do pożaru z początku XIX w. Poza tym podobno czasem około północy zrywa się mocny wiatr i na przedzamczu pojawia się cień czarnej karety, ciągnionej przez sześć par czarnych koni. Z karety wychodzi biskup w purpurze i wkracza na dziedziniec. Za nim strażnicy wloką skazańca, kat podnosi miecz i wtedy uderza piorun, zapada się ziemia, a zjawy znikają. Naoczni świadkowie twierdzą uparcie, że nawet w ciepłą noc wszędzie dokoła powietrze robi się lodowate.

     Dla tych, co zeszli na złą drogę
     
Od początku, czyli od XIII wieku zamek należał do biskupów krakowskich. Więzieniem był od XV w. do końca wieku XVI. Cele wybudowano, gdy król Kazimierz Jagiellończyk przekazał biskupom krakowskim władzę sądowniczą nad świeckimi poddanymi z ziemi lipowieckiej, choć przede wszystkim więziono księży, którzy zeszli na złą drogę. Innymi częstymi skazańcami byli reformatorzy kościoła jak np. Franciszek Stankara czy Włoch z Mantui - współautor przekładu Biblii Brzeskiej i autor planu wprowadzenia w Polsce reformacji. Podobno jako jedynemu w historii udało mu się zbiec z więzienia. Było to w 1550 r. Romantyczna legenda mówi, że sznury dostarczyła mu córka dozorcy więzienia. Oczywiście dlatego, że była zakochana... Bardziej prawdopodobne jest jednak, że ucieczkę umożliwiły starania szlachty protestanckiej oraz szlacheckie pieniądze.
     Widok z wieży
     
Zamek robi wrażenie - stary, gotycki, choć przebudowany po pożarze, przez co kształt ma nieco barokowy... Ale zachował się dobrze. Trzy kondygnacje i dziedziniec, do tego wysoka na 28 metrów wieża - dokładnie taka jak z bajek o księżniczkach. Księżniczek tu jednak nie trzymano, tylko działa. To rzecz dość niespotykana w polskich zamkach, trudno bowiem o zachowane działobitnie, czyli - by tak rzec - komnaty dla dział, fachowo zwane stanowiskami ogniowymi. Można je sobie pozwiedzać. Wyjrzeć przez otwór, jeśli czyjaś taka wola. Otwór jest dość bezpieczny dla tych z lękiem wysokości, bo nie trzeba podchodzić do krawędzi dziury (choć można). A ponieważ okno działobitni znajduje się tuż pod szczytem wieży, mamy namiastkę tego, co widać z wieży samej. Widok ze szczytu jest nieziemski, ale naprawdę już tylko dla tych, którym lęki niestraszne.

Pociągiem można dojechać tylko do Zatora lub Chrzanowa (10 km od celu). Dalej PKS-em - jeżdżą bardzo często. Wieża zamkowa jest widoczna z daleka, a droga do niej oznaczona. Przystanek PKS znajduje się niedaleko wzgórza zamkowego. Dotarcie na wzgórze zajmie nam ok. 15 minut (chyba, że mamy małe dzieci - wtedy dłużej, bo schody mogą okazać się dla nich uciążliwe). Na pobieżne zwiedzanie należy przeznaczyć około 45 minut. To wersja minimum. Nie od rzeczy byłoby jednak zaplanować dłuższą wycieczkę z obiadem i zwiedzaniem skansenu.

     Jak więziono?
     
Parter to kuchnia, spiżarnia, refektarz, wozownia. Pierwsze piętro: kaplica, szpital, pokoje dla księży. Drugie piętro zajmują cele i pokoje dla służby. Zwłaszcza cele zwiedzić warto. To niewielkie kamienne sale, zaopatrzone w okno i miały otwór, przez który wsuwano jedzenie. Pod samym oknem znajdują się kamienne schody z dziurą, wychodzącą na zewnątrz zamkowych murów. Dziura była więzienną ubikacją. Nie trzeba być specjalistą od historii, żeby wyobrazić sobie, jaką woń musiał kiedyś wydzielać taki zamek.
     Najpotworniejsze jednak wrażenie robi cela śmierci. Samej celi zobaczyć nie można. Zwiedzamy natomiast miejsce, z którego spuszczano więźnia w coś w rodzaju studni.
     Stoimy więc w małej, okrągłej sali z zakratowanym otworem. Nad nim wisi bardzo gruba belka. Wokół niej owinięty był łańcuch. Drugi koniec oplatano wokół skazanego, potem tylko zdejmowano kratę i więzień znikał w ośmiometrowej studni. Wyjmowano go po jakichś dwóch tygodniach...

Zamek czynny jest w godzinach od 9.00 do 18.00, nawet po zmroku. Za wstęp trzeba zapłacić 4 zł.

     Uuuuuuu!
     
O wszystkie szczegóły, legendy, ciekawostki i tym podobne rzeczy trzeba wypytać przewodnika, który z początku mówi zdawkowo, potem jednak potrafi sprawić, że włosy na głowie przyjmują dziwną pionową pozycję.
     Na piętrze urządzone jest niewielkie muzeum, które dokumentuje historię zamku, a u stóp wzgórza zamkowego znajduje się skansen. Lipowiec to bezwzględnie jedno z najciekawszych miejsc na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska