- Kiedyś wystarczył symboliczny kwiatek, nawet jeden - opowiada pani Aldona, emerytowana księgowa.
- Nikt nie myślał o wyszukanych prezentach. Chodziło tylko o pamięć, dlatego nie bardzo rozumiem tę nową modę na obdarowywanie nauczycieli Bóg wie, czym. Niby z jakiej racji?
Ale ta moda nie jest taka młoda. - Pamiętam, że na zakończenie podstawówki składaliśmy się dla naszego wychowawcy na luksusowy zegarek - wspomina Katarzyna, 28-letnia pani pedagog. - Wtedy nie widziałam w tym nic złego, w przeciwieństwie do moich rodziców, którzy kręcili nosem na takie wydatki. Teraz myślę, że takie prezenty są zbyteczne.
Chcą czy nie chcą?
Jeśli są zbyteczne, to po co je dawać? Nie wiadomo, tym bardziej, że większość nauczycieli deklaruje, że bycie obdarowywanym drogimi prezentami ich krępuje. - Szczerze mówiąc nie wiem, jak się zachować - wyznaje pan Jan, nauczyciel jednego z toruńskich liceów. - Od połowy roku szkolnego jestem dopytywany, co chciałbym dostać. Gdy odpowiadam, że nic poza kwiatami, które potem mogę wręczyć żonie słyszę głosy oburzenia. Nie wiadomo co zrobić, bo gdy się odmówi, rodzice się obrażają, a gdybym przyjął prezent, byłoby to niezgodne z moim sumieniem.
- Jeśli chodzi o moją szkołę, to nie ma tradycji dawania nauczycielom prezentów - tłumaczy Roman Wojciechowski, dyrektor bydgoskiego Zespołu Szkół Elektronicznych. - Jestem przeciwny takiemu procederowi, bo uważam, że to troszkę nieetyczne. Każdy z nas wypełnia swoje obowiązki i dostaje za to wynagrodzenie, dodatkowe bonusy w postaci drogich upominków od uczniów są nie na miejscu.
Weekend w SPA to przesada
Rodzice jednak zdają się tego nie rozumieć. Na forach internetowych prześcigają się w pomysłach na niebanalny podarunek. Wśród najczęściej kupowanych pojawiają się luksusowo wydane albumy, droga porcelana oraz biżuteria. Ale zdarzają się nawet komplety garnków czy egzotyczne wycieczki. - W zeszłym roku moja córka kończyła gimnazjum. Rada rodziców wpadła na pomysł, że wychowawczynię wypada uhonorować czymś szczególnym - opowiada pani Marta, mama Wiktorii. - Postanowili ufundować jej wysokiej klasy ciśnieniowy ekspres do kawy. Nie odmówiła. Oczywiście, dorzuciłam się, jak wszyscy, ale nie byłam zachwycona.
Przeczytaj także:Dar od serca dla serca, czyli prezenty z okazji Dnia Matki
Jest odsetek, choć niewielki, nauczycieli, którzy chętnie takie "drobiazgi" przyjmują. I nie widzą w tym nic złego. - Każdy wie, jaka jest sytuacja nauczycieli w tym kraju - mówi jedna z nauczycielek z bydgoskiej podstawówki. - Ja o nic nie proszę, ale dlaczego miałabym odmówić, jeśli coś zostanie już dla mnie kupione? Oczywiście, nie ma to wpływu na moje podejście do uczniów. Po prostu traktuję takie prezenty, jako bonusy do mojego niewielkiego wynagrodzenia.
Drogi sprzęt RTV i AGD czy luksusowe zegarki to jednak skrajne przypadki. Zazwyczaj kończy się na koszu kwiatów i symbolicznej książce. Rodzice w takich wypadkach składają się zwykle po 15-40 zł, w zależności od tego, ile dzieci liczy klasa. Takie prezenty nie wprawiają pedagogów w zakłopotanie.
- Na koniec roku dostaję kwiaty, to bardzo miłe, dlatego nie odmawiam - mówi jedna z nauczycielek z II Liceum Ogólnokształcącego w Bydgoszczy. - W momentach przełomowych, takich jak np. koniec gimnazjum czy matura rzeczywiście nauczyciele dostają więcej niż kwiaty. Ale zwykle są to publikacje związane ze specjalnością danego nauczyciela, lub wykonane przez uczniów upominki. To wspaniałe pamiątki. Nic więcej nie jest potrzebne - podsumowuje.